Był wieczór 29 sierpnia 1944 roku. Joachim Keppke szedł właśnie na nocną zmianę do pracy, kiedy na skrzyżowaniu Hermann-Goering-Str. z Herrenwieser dogonił go jego przyjaciel, Herman Lewel. - Dzisiaj znowu będą bombardować - powiedział spoglądając z bojaźnią w niebo.- Nie kracz, nie kracz, dzisiaj na pewno sobie odpuszczą, w końcu ileż można - Keppke sam nie wierzył w swoje słowa. Wiedział, że jak alianci zaczęli, to tak łatwo nie odpuszczą. - Zobacz co narobili, wokół same ruiny, jak tak dalej pójdzie to nie będziemy mieli nawet, gdzie na piwo wyskoczyć. Ten ponury żart, zamiast rozweselić, jeszcze bardziej zasmucił obu mężczyzn. -Szkoda tego wszystkiego, tfu na psa urok, żeby go szlak trafił - Keppke czym prędzej popatrzył za siebie, czy aby nikt za nimi nie idzie. Za takie słowa mógł trafić od razu na pierwszą linię frontu. Na szczęście ulica była wyludniona, a zresztą większość mieszkańców Stettina o Hitlerze myślała podobnie. - Nie boisz się dzisiaj iść do roboty? Ludzie gadają, że w nocy mają bombardować Vulcan, bo jeszcze dwa doki całe zostały, to i twojej fabryczce może się dostać. - Herman, ty się nie martw o mnie i o moją fabryczke. Lepiej oddaj pieniądze, które jesteś mi winien. Samoloty przylecą, bombę zrzucą i odlecą, a dług jak był tak będzie. Moja Birgit jest coraz bardziej wkurzona na ciebie, bo pieniądze miałeś już dawno zwrócić. - Joachim, no właśnie dlatego cię dogoniłem. Mam całą kwotę, calutką. Oddam ci ją teraz, bo nie wiadomo co nas czeka, a ja bez długu będę spał spokojniej. Przelicz. - Herman, a nie mógłbyś mi oddać tych pieniędzy jutro w domu, w końcu to duża suma, strach nosić ją przy sobie, jeszcze gdzieś mi wypadnie...-Joachim, chcę mieć to z głowy. Bierz.
Zaraz za bramą wejściową do olejarni, Keppke zaczął gorączkowo myśleć gdzie schować pieniądze. Ostatnio w fabryce nie najlepiej sie dzieje. Ludzie są zmęczeni, pracują ponad swoje siły za marne grosze, ponoć niedawno nawet jakiegoś złodziejaszka schwytali. Gdzie je schować, gdzie schować, gdzie...? Z rozmyślań wyrwał go przeraźliwy dźwięk syren. Znał ten dźwięk doskonale i wiedział co ma robić, ale on przed zejściem do schronu musiał jeszcze ukryć pieniądze, musiał bo wiedział , że gdyby coś mu się stało, to pieniądze przepadną, a tak jest jakaś szansa, że Birgit je dostanie. Był akurat na pierwszym piętrze, znał tu doskonale każde pomieszczenie, każdy zakamarek. Do tej wnęki dotarł w ostatnim momencie. Zaraz potem rozpętało się piekło.
Od tych wydarzeń minęło blisko 70 lat. Joachim Keppke w trakcie nalotów dywanowych zginął w fabryce. Razem z nim zginęła zresztą większość pracowników olejarni. Zginęła także , nie doczekawszy się pieniędzy, jego piękna żona Birgit. Całą historię opowiedział mi dawno temu pewien starszy człowiek, który nazywał się Henryk Lelek...czy jakoś tak.
Opis skrzyneczki-Stworzyliśmy małego multaka w celu dogłębnego poznania fabryki. Kordy doprowadzą Was do wejścia. Następnie za pomocą zdjęć i opisu dotrzecie do miejsca w którym Joachim Keppke ukrył swój skarb. A dalej...dalej wejdziecie w najczarniejszą odchłań historii i zmierzycie sie ze swoimi słabościami. POWODZENIA.
Oczywiście, o tym, że jest to skrzynka niebezpieczna pisać nie muszę. Wchodzisz na własną odpowiedzialność. Na terenie obiektu jest dużo takich miejsc, gdzie jeżeli nie będziesz uważać, to po prostu możesz się zabić. Szczególnie strzeż się dziur w betonowej podłodze! Wszystko z rozwagą i bez brawury. Zalecamy zdobywanie kesza wieczorową porą, najlepiej parami. I pamiętajcie panowie - Panie zawsze przodem.
UWAGA
Ten kesz, może bardzo szybko przestać istnieć, więc spieszmy się, spieszmy...
Etykieta wpisów: Staraj się nie robić pustych wpisów. Przygotowanie skrzynki zajmuje często bardzo dużo pracy i słowa wdzięczności bądź krytyki są zwykle mile widziane! Nawet zwykłe „dziękuję” wystarczy.