Na imię mi Gerard i jestem rybakiem. Właściwie to byłem rybakiem, bo nie sposób nim być bez łodzi. Trwający już trzecią dobę sztorm roztrzaskał ją niczym kowalski młot skorupkę orzecha już pierwszego dnia. Morze łapczywie zabrało resztki, tak jak wcześniej uczyniło z chatami moich towarzyszy rybaków.
Rok pański 1558 zaczął się nad wyraz spokojnie i nikt nie spodziewał się, a już na pewno nie ja, że po niecałych 2 tygodniach rozpęta się tu piekło! Nawałnica niszczy domy jeden po drugim i wyrywa z korzeniami potężne drzewa. Wszystko czego nie zabierze woda, morze przykrywa tonami miałkiego piasku.
Mój dom stoi na wzniesieniu nieopodal kościoła, więc jak na razie opiera się siłom żywiołu. Nie wiem jednak jak długo to potrwa. Na wszelki wypadek schroniłem się wraz z rodziną i innymi mieszkańcami w kościele. Tutaj, dzięki grubym murom i opiece Świętego Mikołaja patrona ludzi morza, jesteśmy względnie bezpieczni.
Ci którzy ocaleli, podjęli decyzję o przeniesieniu miasta na prawą stronę rzeki. Mnie wśród nich nie było. Ja zostaję tu, cokolwiek by się nie stało. Nie ugnę się przed ryczącym potworem…
----------------------------------------------------------------
UWAGA! W związku z wieloma pytaniami - żeby było jasne: skrzynka była, jest i będzie cały czas LEGALNIE dostępna. Nie trzeba wchodzić na teren objęty ochroną, skakać przez żadne płoty itp. Zabytki podziwiamy z daleka ;)