Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Log entries OpenKwidzyn Zlot 2019    46x 48x {{log_note}} 12x  

3196798 2019-09-17 10:11 mangus i 27@ (user activity9210) - Attended

Chciało by się wiele napisać na temat minionego weekendu, tyle że niepotrzebnie przeczytałem log Viktora i leże i robię pod siebie - ze śmiechu. Rozwalił system totalnie, ale ad rem..

Obudziłem się w piątek, a w zasadzie niewiele spałem już w czwartek, a to za sprawa mojej pracy i nie jest to powód do dumy. Nim zapiał pierwszy kur byłem już w domu i pakowałem resztki bagaży. Przywitał mnie rześki poranek i nieśmiałe słońce, które wygrało poranna walke z siłami ciemności oraz swym urokiem rozganiało chmury. Już po 8 dołączyła do mnie słabakinia i po szybkich zakupach udaliśmy się w długą drogę na północ. Towarzyszyły nam dobre humory i radosna muzyka, przy której objawiały się różne talenta wokalne. W miedzy czasie zdążyli mnie wkurzyć kierowcy z Kłobucka. Podróż mijała nieśpiesznie z rzadka przerywana postojem na MOP-ach celem zalania się kawą i energetykami, tudzież poprawą statystyk keszowych. Po godzinie 15 udało się dokulać i zobaczyć upragnioną tabliczkę z nazwą miejscowości Kwidzyn. Pozostało jedynie dotrzeć do zamku, a i to się udało w miarę szybko. Już przy wjeździe na parking udało się zobaczyć znajome twarze, w tym złotoustego i przypominającego lekko pastowanego MC. Po wylewnych przywitaniach, i zapoznaniach z nowymi osobami, udaliśmy się na zamkowe salony. Uczta dla ucha  i oka nie maiła końca, tak by można rzec, ale każda uczta kiedyś się kończy- ważne by nie wymiotami. Znakomici goście z ramienia władz miasta to dla mnie duże zaskoczeni, ale zdecydowanie pozytywne. Wykład kolegi Ronji przygotowany perfekcyjnie i w punkt i nawet ja ie miałem się czego doczepić. Również kolejny wyklad Krzysztofa z PGNS przykuł moją uwagę i nie tylko za sprawą tematycznego t-shirta. COG wystawiony na chłostę jednak schłostany nie został- to może i dobrze bo nastroje dalej dopisywały. Po wyjściu z konferencji okazało się, że tym razem słońce zostało pokonane i świat spowiła ciemność i to właśnie w jej towarzystwie udaliśmy się do EkoInicjatywy na wieczorny spoczynek- przynajmniej z założenia. Na miejscu dwie sale, więc od razu powstał komitet licencjonowanych chrapaczy i chrapaczy utajonych. Podział miejsc dokonany, spiochownie rozłożone, ale zew keszera dochodzi do głosu u większości i powstaje plan zdobywania nocnych skrzynek. Zaiste pięknym jest Kwidzyn nocą - taka konkluzja nasunęła się w trakcie podróży do centrum celem odebrania Craeyzolki z dworca. Po tym wydarzeniu udaliśmy się wspólnie - tzn ja z moim lachonarium w aucie oraz stado w Nefrytowym aucie na poszukiwania keszy- w normalne miejsce czyli do lasu.

Tuz za wzgórzem ukazał się las, po prostu las. Kto powiedział, ze nie można zrobić drive ina leśnego?  Nie w takie miejsca człowiek wjeżdżał. I kto nie był w lesie w nocy z keszerami ten nie zrozumie co znaczy noc polarna. Jasno jak na stadionie, bo,jakże mogło byc inaczej przy tak dużej liczbie latarek w jednym miejscu. Pewnym jest, że dziki nie pospały gdyż stanowiliśmy dużo głośniejsze stado. A przyznać należy, że znalezienie skrzynek łatwo nie było i słychać nas było naprawdę daleko. czasem zastanawiam się co myślą sobie okoliczni mieszkańcy widząc takie akcje. Po podjęciu skrzynek, wróciliśmy zwartym szykiem do noclegowni. Jedynie i przyzwoitość i zapobieganie kryptoreklamie powstrzymuje mnie przed wymienianiem nazw trunków jakie zostały zdegustowane tego wieczoru. Nefryt z Viktorem walili kompot wiśniowy, zupa chmielowa w sporych ilościach dla wszystkich, Dragonsi natomiast zaserwowali kompot śliwkowy nomen omen prima sort. Była i ruda na myszach. Szczegóły do godz 3 można zaleźć w logu Viktora.

Dzień drugi powitał nas, a jakże - słoneczkiem już o 8 rano. Krzątających sie przy śniadaniu było nad wyraz wielu, być może to zasługa tutejszego powietrza. Po nieśpiesznej konsumpcji czas ruszać w teren. Wzywa zamek, krypta i Katedra - nasz MC zadbał o to byśmy sie nie nudzili. Od 12 działo się różnie - jedni zdobywali szczyt wspinając się na szczyt wieży inni wpadali w depresję zwiedzając grób mistrzów, a inni w tym ja postanowili zwiedzić zamek. Dodać należy, że jednocześnie sukcesywnie poprawialiśmy statystyki keszowe.

Plądrowanie miasta szło w najlepsze i tym samym nie udało się dotrzeć na wystawę w Ekoinocjatywie za co w tym miejscu przepraszam, ale czasem zew keszerski bierze górę nad rozsądkiem. Czas uciekał nieubłaganie i gastro jednak wygrało z keszami, a i kultura nakazywała by jednak pokazać się na ognisku o rozsądnej porze. Udaliśmy się zatem na miejsce zborne. Ilość osób jaką tam zastaliśmy powaliła nas na kolana - nie spodziewaliśmy się tak gremialnego przybycia. Powitań i poznań nie było końca. Stoły uginały się nie tylko od kiełbasek i wspierającego ich chlebka wraz z ketchupem. Ownów pełno i nawet Lukuj rozłożył się z mini browarem. Niestety nie było mi dane poznać wszystkich i ze wszystkimi się przywitać, nad czym szczerze ubolewam do dzisiejszego dnia.

Wieczór oczywiście w Ekoinicjatywie i można rzec powtórka  z rozrywki - tym razem odrobinie delikatniej bo jutro czas wracać do domu. Nie odstraszyło to niektórych i  ponoć jeszcze o 5 nie wszyscy spali, a pobudka przed 9 miła nie była.

Dzień trzeci i ostatni zarazem upłynął w spokojnej atmosferze, bez pośpiechu, za to z miłymi wspominkami dni poprzednich. Cóż czas wracać do domu - kiedyś zawsze nadchodzi ta pora. Z nieukrywanym żalem żegnamy się z Kwidzynem i jego mieszkańcami z solennym postanowieniem powrotu w to miejsce i to nie kolejny zlot tylko dużo wcześniej.

Drogi Elmo - robisz dobrą robotę i tylko pobożnym życzeniem jest by w innych miastach tez takie cuda się działy. Zaangażowanie miasta jest naprawdę duże , co cieszy. Do tego lokalne inicjatywy jaki biedaKlub i Ekoinicjatywa ( tym drugim dziękuję serdecznie za gościnę) Było mega - już zapisuje w kalendarzu termin kolejnego zlotu i pieprzyć te 450 km do przejechania - warto. Powyższy wpis dedykuję przyjaciołom z zaprzyjaźnionego serwisu - taka moda.

Pozdro@