Wybralem sie pozniego jesiennego wieczoru. Okolica calkowicie bezludna, brak latarni, do tego jeszcze caly czas donoszace sie z krzactwa z boku sciezki szelesty. Nie wiem co za zwierzeta tam byly, ale dla pewnosci dostalem noz i skradalem sie starając sie jak najmniej stawac na opadle liscie (co chyba wyglądalo smiesznie ze strony zwierząt - duzy niezgrabny czlowiek mysli ze go nie uslyszą). A dopiero sie zacząlem wahac, gdzy sie zorientowalem, ze za keszem trzeba będzie zejsc z sciezki i przez te krzactwo przejsc. No ale bylo warto - kesz ukryty w pieknej okolicy, ktora w nocną porę wygląda bardzo uroczo, sczegolnie jesli ktos, jak ja, lubi estetykę industrial. Niezly thriller mialem :)