W najbliższym tygodniu porozmawiam z właścicielami lokalu. Dzięki za informację. 

A dla osoby piszącej ze ilestam czasu mi nie starczylo na sprawdzanie - mam inne obowiązki niż patrzenie dobami na logi. ;)

Personel o niczym nie wie. Szkoda.

Podchodzę do lady, pytam ładnie o skrzyneczkę geocache, a Pani nic o keszu nie wiedziała, zrobiła wielkie oczy pytając cóż to w ogóle jest. Mimo tego bardzo miło, że zapytała innych na zapleczu - oni też nic o keszu żadnym nie wiedzieli. Zadzwoniła jeszcze do zmienniczki, ta jednak nie odebrała. Wyszedłem stąd na tarczy. A o papu się nie pokusiłem, bo pędem trzeba było na pociąg.

Po ostatnim wpisie poszliśmy bez wiary w sukces. A tu taka niespodzianka - kesz na miejscu.I do tego jeszcze znaleźliśmy mocno wspólny temat do rozmowy z panią. To była druga fajna niespodzianka.No i jak tu nie wyjść z kiełbaską?TFTC :)

Znaleziona.Tu przydarzyła się nam przygoda, jaką długo będziemy pamiętać. Warto w to miejsce zajść! Przemiła obsługa!I na dodatek wyszliśmy stamtąd z kiełbasą!No powiem - Life!TFTC. :)

Dwanaście dni nie wystarczyły Założycielowi na wyjaśnienie sytuacji. dziś dostałem podobna odpowiedz.

Zakladąjąc ze do Mińska w większości przyjeżdźają Keszerzy raczej z innych miejscowości Założyciel mógł by się lepiej postarać tym bardziej ze to idealne miejsce na zakończenie Geoscieżki.

Z obiadu i tak najlepiej mi smakowało książęce ciemne. A i gwiazdki za całość też nie mam gdzie dać. 

Nie lubię takich keszy. Pomimo zapewnień obsługa przeważnie nic nie wie, tym razem dowiedziałem się że kesza juz tu nie ma. 

Myśleliśmy,że będzie tłok, ale nie było. Myśleliśmy, że kelnerka będzie zorientowana, ale nie była, ale za to była miła. Myśleliśmy,że będzie zbyt drogo jak na knajpkę po "rewolucji", ale nie było. Naprawdę było..."kaczo, byczo i indyczo" . TFTC! Z pełnym brzuszkiem na dalsze bobrowanie. Czuwaj!

Po długiej podróży ze Śląska dotarliśmy z Zyfiką na miejsce rewolucji, specjałów skosztowaliśmy, do kesza się wpisaliśmy i ruszyliśmy dalej 

PS. Ja pamiętam to miejsce jeszcze gdy funkcjonowało pod nazwą "Pod Strzechą"

Mimo tłumów w środku załapaliśmy się z Unieskim na wolny stolik, zamówiliśmy małe co nieco i poprosiliśmy o skrzynkę Pani kelnerka się zdziwiła, bo nic o keszu nie wiedziała, ale poszła się doinformować i wróciła już z nim Dziękuję

Dorzuciłam kreta