Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
WŁODAWA - PARCZEW - kamień AK - OP9MNF
Właściciel: grafen
Ta skrzynka należy do GeoŚcieżki!
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: m n.p.m.
 Województwo: Polska > lubelskie
Typ skrzynki: Tradycyjna
Wielkość: Mikro
Status: Gotowa do szukania
Data ukrycia: 26-01-2023
Data utworzenia: 26-01-2023
Data opublikowania: 26-01-2023
Ostatnio zmodyfikowano: 26-01-2023
10x znaleziona
0x nieznaleziona
0 komentarze
watchers 0 obserwatorów
17 odwiedzających
7 x oceniona
Oceniona jako: znakomita
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Można zabrać dzieci  Szybka skrzynka  Weź coś do pisania  Umiejscowiona na łonie natury, lasy, góry itp  Miejsce historyczne 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

 Droga z Włodawy do Parczewa, między Adampolem a Wyrykami. Pomnik upamiętniający walkę żołnierzy Armii Krajowej z Niemcami 8 maja 1944 r.

Na szosie między Adampolem a Wyrykami znajduje się pomnik nieopodal miejsca, gdzie 8 maja 1944 r. została stoczona walka z Niemcami. Akcję zbrojną przeprowadzili żołnierze III batalionu 7. pp Leg. Armii Krajowej Obwodu Włodawa, pod dowództwem por. Antoniego Mariana Parzebuckiego „Marsa” i ppor. Wiktora Piątkowskiego „Singla”. Ogółem w bitwie wzięło udział – według różnych relacji – od 40 do około 75 żołnierzy AK, z których ośmiu zginęło, a trzech zostało rannych. W walce polegli: Leon Hulip „Kula”, plut. Kazimierz Kotowski „Kocio”, plut. Ludwik Mojsa „Sęk”, Witold Pielach „Kmicic”, szer. Józef Szyszko, Stanisław Tadyniewicz „Twardowski”, Zbigniew Wołoszuk „Zbyszek”, Kazimierz Bartnicki oraz przypadkowa ofi ara, gospodarz z Wyryk, Michał Dohojda. Spośród kilku relacji, opisujących to tarcie, najbliższa prawdy (choć również niepozbawiona wątpliwości, np. co do miejsca stoczonej walki) wydaje się ta pozostawiona przez kpt. Bolesława Flisiuka „Jaremę”, ówczesnego Komendant Obwodu AK Włodawa i dowódcę III batalionu 7. pp Leg. AK, który w swoich wspomnieniach „Żołnierskim szlakiem 1939-1944” tak opisywał ten dzień: "Po wyjeździe inspektora [chełmskiego Inspektoratu Rejonowego AK] „Leśnika” [kpt. Władysław Zalewski], udałem się do Włodawy celem nawiązania łączności z tamtejszą placówką. Zatrzymałem się u chorążego Wiktora Lipko ps. „Czarny”. Przeprowadziłem u niego rozmowy z funkcyjnymi i z szefem wywiadu Obwodu Stanisławem Adadyńskim ps. „Ronin”. „Ronin” ustalił, że stacjonujący we Włodawie w koszarach niemiecki oddział, wysyła dwukrotnie w tygodniu cztery wozy ciężarowe do m[iejscowości] Brus Wyryki po ziemniaki. Ziemniaki te pochodziły z kontyngentu wiejskiego z ubiegłego roku i były w tej miejscowości kopcowane. „Ronin” ustalił, że transport ziemniaków odbywa się pod ochroną 20-tu Niemców z Wehrmachtu. Po moim powrocie do oddziałów leśnych zameldował się u mnie Wiktor Piątkowski „Singiel” /było to około 2 maja 1944 r./ – były komendant obwodu chełmskiego ZWZ, który po ucieczce kanałami z Majdanka, został skierowany do mojej dyspozycji. Tymczasowo przydzieliłem mu funkcję referenta oświatowego oddziału. Na naradzie z dowódcami kompanii, przedstawiłem im mój plan przeszkodzenia Niemcom w wywożeniu ziemniaków z Brusa Wyryk. Na ochotnika do wykonania zadania zgłosił się „Mars” [por. Antoni Marian Parzebucki], „Singiel” na jego zastępcę. W pierwszej dekadzie maja 1944 r. [8 maja 1944 r.] oddział złożony z 40 partyzantów pod dowództwem „Marsa” i z-cy „Singla” wyjechał furmankami na wykonanie zadania. Z meldunku „Marsa”, jaki otrzymałem po akcji – przebieg jej był następujący. Miejsce zasadzki zostało zostało wybranie na północny zachód od m[iejscowości] Kołacze na lizjerze [brzegu] lasu w odległości około 4 km od m[iejscowości] Brus – Wyryki, skąd Niemcy wywozili ziemniaki. Główne siły oddziału zajęły stanowiska przy szosie Włodawa-Lublin. W stronę Włodawy „Mars” wysłał sekcję pod dowództwem ppor. „Singla”, składającą się z 5-ciu partyzantów, której zadaniem było zawiadomić na czas siły główne o zbliżających się Niemcach. Odległość sekcji „Singla” od siły głównej wynosiła 500 mb., gdyż tylko na taką odległość posiadaliśmy kabla telefonicznego. Łączność pomiędzy sekcją „Singla”, a resztą oddziału, którym dowodził „Mars”, utrzymywano przy pomocy aparatów telefonicznych typu wojskowego sprzed wojny. W wypadku pojawienia się Niemców, „Singiel” miał przepuścić pierwsze trzy wozy ciężarowe, a zaatakować czwarty, bowiem wszystkich wozów miało być cztery. Po zajęciu stanowiska, „Singiel” umieścił wysoko na drzewie obserwatora z zadaniem meldowania o zbliżaniu się Niemców i o wszystkim co się dzieje na szosie. Kolumny niemieckiej spodziewano się się około godz. 11-tej. „Singiel” przykucnął pod drzewem przy aparacie telefonicznym. – Jedzie auto osobowe – meldował „Singlowi” obserwator. – Dobrze, obserwuj dalej – ja łączę się z „Marsem”. – Po chwili dzwoni „Mars” – „Singiel! Co słychać? – Spóźniają się cholery – już po jedenastej! – Pilnuj – rzucił „Mars” w słuchawkę – i dzwoń gdy się ukażą! – Nie zawiedziesz się, ale pamiętaj czwarty mój –zabezpieczał się „Singiel”. – Dobrze, dobrze, aby tylko nie nie zawiedli – u mnie wszystko gotowe. Z dwóch stron odłożono słuchawki. Byłem trochę zdenerwowany – opowiadał „Singiel” –sięgnąłem po tytoń i zacząłem kręcić papierosa, gdy obserwator zameldował, że daleko widzi cztery jadące samochody zielonego koloru. Patrz dalej i melduj – ja łączę się z „Marsem” – nakazał. Singiel zakręcił korbą aparatu telefonicznego i przekazał meldunek „Marsowi”. – Dobrze – powiedział „Mars” – tylko ty nie wyrwij się za wcześnie. Wydawał rozkazy celowniczym RKM i gdy pierwsze auto mijało jego stanowisko, rozległ się krzyk z drzewa: Jadą jeszcze – cała kupa ciężarówek. „Singiel” podrywa słuchawkę. W tym momencie cztery auta przejechały obok jego punktu, a za chwilę w słuchawce głos „Marsa” – Pal! Silny wstrząs ziemi oznaczał dla „Singla”, że założona na szosie mina wybuchła. Równocześnie zagrały RKM-emy i palba z broni ręcznej. Nie zdążył ostrzelać czwartego samochodu. Zakręcił korbą aparatu i meldował „Marsowi”: – Jadą dalsze samochody – jest ich dużo – zaraz tu będą. – Ostrzelaj – krzyknął w słuchawkę „Mars” – ja dołączę do ciebie, bo tutaj nie ma co robić – wyłączam się. Z dalszej grupy samochodowej, która zatrzymała się w niedalekiej odległości od punktu obserwacyjnego „Singla”, Niemcy zaczęli się wyładowywać. – W nich ognia! – krzyknął „Singiel” do celowniczego RKM. Zaterkotała broń maszynowa. Z dobrze zamaskowanego stanowiska, celowniczy skutecznie strzelał [do] wyładowujących się Niemców i zmusił ich do krycia się po drugiej stronie szosy. Niemcy otworzyli gęsty ogień, ale strzelali niecelnie, gdyż nie wykryli jeszcze stanowiska obserwacyjnego patrolu. Na szosie pełno niemieckich rannych i trupów. Gardłowy wrzask niemieckich d[owód]ców, tumult, harmider i trzask zagłuszał komendy. „Singiel” strzelał ze Stena, gdy doczołgał się do niego obserwator z drzewa i zameldował, że za zatrzymaną kolumną samochodową, jeszcze dalej dojeżdżają od Włodawy samochody, z których wyładowują się Niemcy. Uciekajmy – mówi do „Singla”. Naraz ze strony partyzantów ogień wzmógł się i przydusił Niemców do ziemi. To „Mars” dołączył do „Singla” i wsparł go ogniem, ale nie na długo. Wyładowani z dalszych aut Niemcy, rozpoczęli regularne natarcie. Partyzanci byli już rozpoznani. Celowniczy z patrolu obserwacyjnego dostał serię w brzuch. Pośpieszono mu z pomocą – odsunął rękę i resztę amunicji, jaka została w magazynku wpakował sobie w głowę. Kapral „Sęk” … ostatnim strzałem w usta pozbawił się życia. Natarcie niemiecki przybierało na sile. Wróg posiadał olbrzymią przewagę w ludziach i broni. Całkowicie opanował ogniem pole walki. Tu i ówdzie słychać było wybuchy granatów ręcznych, co oznaczało, że lada chwila Niemcy ruszą do szturmu. – Do lasu! – krzyczy „Mars” – prędzej w las! Uciekali. Niemcy nie silili się na pogoń. Ścigali partyzantów ogniem pościgowym, ale nie był on już szkodliwy. Na placu boju pozostało 9-ciu [sic! – ośmiu] zabitych partyzantów i trzy auta niemieckie. Wywiad włodawski ustalił, że Niemcy pochowali około 30-tu zabitych, a w szpitalu, zatrudnione do prac fizycznych Polki, naliczyły 42 rannych. Ustalono też, że po ziemniaki do Brusa jechały pierwsze cztery samochody. Natomiast było dziełem przypadku, że za tymi samochodami jechała kolumna wojska do Lublina. Z tą kolumną stoczył przymusową walkę „Mars” ze swym pododdziałem. Przyjęcie walki przez grupę „Marsa” uważałem za zupełnie zbyteczne. Z chwilą wysadzenia w powietrze jednego samochodu z Niemcami oraz sparaliżowania ruchu pozostałych, powinien natychmiast wycofać się do lasu i nie wdawać się w walkę z o wiele silniejszym wrogiem. Taka jest taktyka partyzancka. Krwawo okupione wykonanie zadania kosztowało życie 9-ciu [sic! – ośmiu] ludzi, dzielnych i odważnych partyzantów. Niewłaściwe rozwiązanie taktyczne tej akcji wytknąłem „Marsowi” na naradzie. Od tamtej potyczki Niemcy zaprzestali wywożenia z 1 iemniaków z Brusa – Wyryki".

Skrzyneczka - długi PET, po lewej stronie obiektu. 

Powodzenai.

Zasady reaktywacji Reaktywacja jest możliwa tylko po bezpośrednim kontakcie z autorem/właścicielem skrzynki
Przeczytaj więcej o reaktywacji skrzynek TUTAJ
Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.
Obrazki/zdjęcia
pomnik AK
taabl ica na pomniku
Wpisy do logu: znaleziona 10x nieznaleziona 0x komentarz 0x Wszystkie wpisy