Odkąd pamiętam, lubiłam chodzić przez las. Nie po ścieżkach, ale luzem, przed siebie, przez krzal, błoto, jeżyny i jagody. Nigdy się nie zgubiłam, nawet jako malutkie dziecko. Będąc w okolicy Regetowa, tym razem dłużej, bo bazując... naszła mnie chętka na spacer na górkę w okolicy. Jedną z nielicznych, gdzie nie prowadzi żaden szlak ani żadna wyznaczona konkretna droga. A że miałam pod ręką pudełko i logbook z ołówkiem, to zabrałam ze sobą. A może się znajdzie miejsce do oskrzynkowania? No i się znalazło. Niestety w trakcie chowania skrzynki złamałam ołówek. On tam jest, więc jeśli macie temperówkę, to sobie poradzicie, ale lepiej zabrać coś do pisania lub pieczątkę.
Góra nie jest bardzo wysoka ani bardzo stroma, natomiast nie jest łatwa do zdobycia z winy porastających ją jeżyn i paproci. Atakowałam szczyt od południowego zachodu, ale okazało się na zejściu stokówami odkrytymi po drodze, że wygodniej jest iść od północnego zachodu, poprzez bród na potoku i potem bardzo wysoko leśnymi dróżkami, zygzakiem prawie pod sam szczyt. Ostatni kawałek przez młodnik i na szczycie jest już łatwo. Prawdopodobnie od południa podejście jest mniej strome, ale za to zdaje się nie ma żadnych dróg. Dlatego daję teren 3, choć być może dla typowych górołazów to po prostu mocna dwójka.
Latem zabierzcie kilka menażek na jeżyny, bo podjadając po drodze nigdy na szczyt nie dotrzecie. Na stokach można też spotkać jelenie. Innej zwierzyny się spotkałam.
Skrzynki szukajcie mniej więcej na szczycie, w dość charakterystycznym miejscu.