Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
Komorze Przybysławskie - bitwa [SŻ] - OP97CT
Właściciel: szabla
Ta skrzynka należy do GeoŚcieżki!
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: m n.p.m.
 Województwo: Polska > wielkopolskie
Typ skrzynki: Tradycyjna
Wielkość: Mikro
Status: Gotowa do szukania
Data ukrycia: 01-08-2020
Data utworzenia: 13-06-2020
Data opublikowania: 07-08-2020
Ostatnio zmodyfikowano: 08-10-2020
21x znaleziona
1x nieznaleziona
5 komentarze
watchers 4 obserwatorów
38 odwiedzających
19 x oceniona
Oceniona jako: znakomita
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Można zabrać dzieci  Weź coś do pisania  Miejsce historyczne 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

"...Krzyżacy z Szamotulskimi po spaleniu i złupieniu Pyzdr, dowiedziawszy się, że Kazimierz uszedł z nich szczęśliwie, wyprawili za nim w pogoń 400 rajtarów wraz z Szamotulskimi do pobliskiego Komorza, gdzie go się już napewne pochwycić spodziewali. O! Cóżby to była dla nich za zdobycz ten pojmany królewicz!. Jakiegożby oni za takiego jeńca w tym opłakanym dla Polski czasie nie byli się domagali okupu od znękanego króla Władysława!i czegóżby na nim nie byli wymogli!.

Tymczasem i tu także nie znaleźli Kazimierza. Dwór nawet cały zastali pusty, bo wszystko z obawy o życie swoje wyniosło się ztąd i pokryło w głębi lasu; wzięli się więc do ulubionego rzemiosła; złupili dwór i zabrali z sobą wszystko to, co tylko unieść mogli, głównie rzucili się na spiżarnię pełną najrozmaitszego pożywienia i na sklepy mieszczące w sobie beczki z piwem, miodem i wódką. Zapaliwszy potem na czterech rogach Komorze, rozłożyli się opodal wsi obozem i zaczęli jeść i pić aż do przesytu. Jaka dla nich pociecha, jeszcze nie wytrzeźwieli z krwawego bankietu Pyzdrskiego, a tu Szamotulscy, którzy ich w te strony poprowadzili, zgotowali im drugą nową kozacką pohulankę, w której wszyscy tak bardzo uraczyć się mogli.

Kiedy więc obok płonącego Komorza, bezpieczni i spokojni o siebie w najlepsze jedzą i piją, pojawia się nagle z dala z jazdą swoją Mojek i rączym krokiem posuwa się naprzód, jakoby ku nim chciał zmierzać; nagle jednak zwalnia krok jazdy swojej, a nawet stawa, jakoby się strwożył. Co zamierzał, to też wywołał tym ruchem swoim; Krzyżakom zdało się rzeczywiście, że zląkł się ich potęgi i nie byli by wcale na niego zważali gdyby ktoś z pomiędzy nich, dobrze pijany, nie był ryknął z całego gardła "to Kazimierz ucieka!" Okrzyk ten wpłynął nan ich jak iskra elektryczna, zapalił na nowo złośliwe ich serca rządzą pojmania królewicza i dla tego spiesznie wsiedli na koń i pogonili za uciekającym. Ziemia zatętniła od kopyt koni, które w cwał z jeźdźcami swoimi w stronę Mojka się puścił. Gonią więc Mojka z garstką jego jazdy, lecz nigdy doścignąć go nie mogą, bo on raz w prawo umyka, to znów drugi raz w lewo przed nimi przez rowy skacze i suwa. Ostatecznie po długiej daremnej gonitwie serce Krzyżaków zatrzęsło się z radości. Już im nie ujdzie, bo konie jego już ustały, już dalej uciekać nie może. Lecz cóż się to dzieje? Ten zuchwalec z garstką swoich zwraca się na nas? Tego już za wiele i dla tego "dalejże na niego!" tak brzmi komenda i Krzyżacy z dobytym mieczem w ręku cwałem rzucili się na Mojka. W tem z prawej ich i z lewej strony wypada reszta jazdy Ostrowskiej, która w lesie była ukryta, a za nią z strony północno-zachodniej występuje na znak dany piechota i gęstym gradem kamieni miotanych z proc i strzałami z łuków razi nieprzyjaciela. Przyszło do bitwy a wkrótce nawet do rzezi, bo Krzyżacy zewsząd otoczeni choć przeważni liczbą, uledz musieli waleczności naszych. Całe pole zasłane ich trupami i z 400 ledwo kilkunastu uciec zdołało, puściwszy się w pław przy ujściu Prosny do Warty, aby smutną wiadomość o klęsce, tej ponieść reszcie braci swoich, pozostałych pod Pyzdrami i przerazić ich tą nowiną, że tuż za rzeką znajduje się król Władysław z wojskiem swojem. Jakoż rzeczywiście wiadomość ta i poniesiona klęska tak ich przeraziła, iż niebawem spod Pyzdr udali się w dalszą stronę, zdaję się ku Środzie. Chlubnem było wprawdzie zwycięstwo kasztelana ostrowskiego; lecz nie mało ono z strony naszej pochłonęło ofiar. Jeśli wielu zginęło Krzyżaków, nie mało także poległo rycerstwa naszego. Sam Kasztelan, który jako lew walczył i niejednego Krzyżaka na ziemię powalił, pod koniec bitwy o mało co nie zginał, bo nagle przyskoczył do niego jeden z rajtarów i mieczem swoim prosto w głowę cios swój wymierzał, lecz gdy mu się to nie udało, bardzo ciężko kasztelana w lewe ramię ranił. Pomścił tej krzywdy poczciwy Skitek i od razu rajtara z konia zwalił. Miał to bydź Polak z obozu Szamotulskiego, jak o tem nadmienia Idzi Skorupka, który w chwili skonu swojego przypomniał sobie jeszcze i wybełkotał św imiona: Jezu Maryja! Obok kasztelana, jako nieodstępni jego towarzysze, dokazawszy cudów waleczności w tej potrzebie, polegli: Cichoń, Grzyb i Warzywoda, który zgonu acz chwalebnego na polu bitwy za króla i ojczyznę wszyscy wyżałować nie mogli. Ciała poległych naszych przywieziono do Ostrowa i pochowano je z czcią wielką w jednej mogile w pobliżu kaplicy św. Stanisława. Pobitych zaś Krzyżaków ciała wraz z Szamotulskimi pochowano na miejscu w dwóch mogiłach w lesie komorskim w pobliżu dróg rozstajnych. Zaklęsły one od dawna, lecz pamieć ich przechowała się w długie czasy śród ludu pod nazwa "mogił potępieńców".

Każdy z przechodniów we dole rzucał na nie kamień, albo sucha gałązkę, z czego powstały w lesie dwa kopce; nocą zaś bał się każdy przechodzić około tego miejsca i żegnał się już z daleka, bo mówiono, że tam coś straszy i kusi, że wyje i jęczy tak przeraźliwie, że aż włosy na głowie dębem stawają. Mogiły te dotrwały jak mi powiadał p. Ignacy Drogosław Skórzewski, aż do czasów ojca jego starosty dziedzica Komorza i dopiero za rządów pruskich ślad ich zaginął po wycięciu lasów w Komorzu, po zmianie ziemi ich na role i po usamowolnieniu włościan przez co nie jedna zaszła zmiana na powierzchni całej okolicy."

 

Strażnica Ostrów i miasto Żerków ks. Maksymilian Łukaszewicz, strona 71-73

Z uwagi na możliwość przebywania owadów w okolicy nie szukać w tym dużym!!

Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.
Obrazki/zdjęcia
gdzieś tutaj
Wpisy do logu: znaleziona 21x nieznaleziona 1x komentarz 5x Wszystkie wpisy