40 lat temu Jerzy Wołoszynowicz stworzył wyjątkowe dzieło: ozdobił płot okalający wrocławskie ZOO wizerunkami zwierząt. Ząb czasu (a i warunki klimatyczne, i wandale) zrobiły swoje. Mural powoli niszczał: lwy wypłowiały, od antylop zaczęła odpadać farba, a sowy straciły swój czar.
Ponad 80-letni artysta sam próbował ratować swoje dzieło: godzinami poprawiał, naprawiał (nawet wieczorami, przy blasku ulicznych latarni). Jednak ocalenie malowidła – długiego na 350 metrów – go przerosło. Nie miał siły sam go uratować. Z pomocą przyszła mu grupa młodych ludzi z Jagodą Łagiewską na czele.
Jagoda, absolwentka wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych, biegając po okolicy, zobaczyła pana Jerzego przy pracy. Zaapelowała (wśród znajomych, i w internecie) o pomoc dla malarza.
Udało się uzbierać 8 tysięcy złotych (na farby, czyszczenie murów) i skrzyknąć grupę artystów, którzy chwycili pędzle w dłonie i odrestaurowali (pod okiem autora) mural.
Jako dziecko często przychodziłem tu z dziadkiem oglądać oryginalne jeszcze malowidło. Miałem okazje zoabaczyć jak się zmienia na przestrzeni mijających lat. Taka podróż wspomnień.
Kordy wskazują generalnie malowidło. Kesz wielkości mikro.
Tam gdzie wilki podchodzą guśca, który patrzy w stronę kesza. Do 5 m od ściany.