Legenda o spaleniu czarownic
W dawnych wiekach zasądzone wyroki sprawował kat, który był ważną postacią w mieście, ale jednocześnie
budził odrazę i niechęć. Uczucia te przenosiły się na katowską rodzinę i jego potomków. Boleśnie przekonał się
o tym owczarz, którego przodkiem był właśnie gnieźnieński kat. Zgodnie z wyrokiem sądu stracił on dwóch
złoczyńców, których rodziny całą złość i żal wylały na kata i jego rodzinę. Niedaleko Wrześni mieszkał
wspomniany owczarz wraz z żoną Katarzyną i córką Kunegundą. W akcie zemsty, żony straconych złoczyńców
zaczęły rozpowiadać, że widziały jakoby Katarzyna i Kunegunda wychodziły nocą na cmentarz, gdzie miały
odbywać tańce z czartami. Plotka padła na podatny grunt i w efekcie sprawa kobiet trafiła do sądu. Przekupiony
sędzia wydał wyrok, jakim w tamtych czasach karano za konszachty z diabłem. Ustawiono więc na wrzesińskim
rynku stos, na którym spłonęły niewinne kobiety. Rozżalony owczarz zebrał prochy żony i córki, pogrzebał je na
cmentarzu i udał się szukać sprawiedliwości. Na jego prośbę dziedzic Wrześni nakazał schwytać zawistne kobiety,
które spalono na tym samym miejscu. Aby upamiętnić te wydarzenia miejscowy proboszcz postawił na rynku
figurkę Matki Boskiej, przy której zasadził lipy. Rosły one aż do 1921 r. kiedy przeprowadzono gruntowny remont
wrzesińskiego rynku, a dzisiaj zachowały się tylko w ludzkiej pamięci.
Skrzynka:
Skrzynka to większe mikro w tematycznym maskowaniu.
Umiejscowiona gdzieś, gdzie być może żona i córka owczarza wychodziły nocą na cmentarz,
by odbywać tańce z czartami.
Przyjemności!