Osiedle Słowackiego w Lublinie jest jednym z (podobno) cudów współczesnej architektury jako żywy pomnik eksperymentu małżeństwa Hansenów. Samemu osiedlu niedługo poświęcę jakąś skrzyneczkę, więc gdyby ktoś się nie mógł doczekać, to trochę o osiedlu dowie się tutaj.
Ja tymczasem zapraszam Was na podróż do jednego z miejsc, które w założeniu architeekta miało być ciekawe i interesujące, ale proza życia pokazała, że jest trochę inaczej...
Witajcie w amfiteatrze na LSM! Zapomniany amfiteatr znajduje się na rogu ul. Wileńskiej i Balladyny. Składa się z kilkunastu kwadratowych platform o różnych wysokościach i rozmiarach. Powstał na niezabudowanym, sztucznym wzgórzu, utworzonym z ziemi wydobytej spod fundamentów. Póki porosły go drzewa, zyskało przydomek "łysa góra".
Według zamysłu architektów, amfiteatr na wzgórzu miał być więcej niż miejscem rekreacji, czymś dla sfery duchowej. Hansenowie chcieli, by tu mówiło się o rzeczach ważnych, czytałoby się twórczość patrona osiedla. Miał to więc być pewien rodzaj pomnika Słowackiego.
Jak skończyły się ich pomysły można się przekonać samemu: dzisiaj amfiteatr porastają chwasty, po siedziskach dla publiczności nie ma śladu, ale za to można usiąść na starych wersalkach. O dziwo jest dosyć czysto, jest trochę porozbijanego szkła, ale ogólnie widać, że służby porządkowe w postaci ekip sprzątających odwiedzają to miejsce. Uwaga: wersalki straszliwie śmierdzą, nie chcę nawet wiedzieć dlaczego ;)
O keszu słów kilka: mała skrzyneczka ukryta pod kamieniem w jednej ze szczelin. Po wykonaniu czynności keszerskich zamaskuj jak było. W środku logbook i ołówek.
Uwaga: sądząc po szklanych śladach amfiteatr jest miejscem spotkań tankujących, więc lepiej nie chodzić tam samemu w nocy.
Kordy z dokładnością do 5 metrów, w razie czego spojler prawdę powie.