Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
Czarsmutślenie - OP8FL7
Kraina Czarów - Bonus XX
Właściciel: Kwasiek
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: 104 m n.p.m.
 Województwo: Polska > mazowieckie
Typ skrzynki: Own cache
Wielkość: Mała
Status: Zarchiwizowana
Data ukrycia: 24-04-2016
Data utworzenia: 20-04-2016
Data opublikowania: 24-04-2016
Ostatnio zmodyfikowano: 31-01-2020
0x znaleziona
0x przeniesiona   0 km
0x nieznaleziona
1 komentarze
watchers 3 obserwatorów
99 odwiedzających
0 x oceniona
Oceniona jako: b.d.
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Dostępna w określonych godzinach lub płatna  Można zabrać dzieci  Dostępna dla niepełnosprawnych  Dostępna rowerem  GeoHotel  Weź coś do pisania 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

CZARSMUTŚLENIE

 

Czułem się trochę niepewnie, choć nie umiałbym wyjaśnić dlaczego. W końcu to chyba nic niezwykłego: popijać piwo z Królikiem, niskim człowieczkiem podobnym do Rertranda Russella, uśmiechniętym Kotem i moim starym przyjacielem Lukiem Raynardem. Luke śpiewał irlandzkie ballady, a za jego plecami dziwaczny pejzaż przechodził od fresku w rzeczywistość. Owszem, wielki niebieski Gąsienica, palący nargile na czubku gigantycznego grzyba robił spore wrażenie - ponieważ wiedziałem, jak łatwo gaśnie wodna fajka. Ale nie w tym rzecz. Lokal był przyjemny, a wiedziałem, że Luke często obraca się w dziwnym towarzystwie. Więc skąd ten niepokój?
Piwo było dobre i nawet podawali darmowy lunch.(...) Wszystko było przepiękne. Kiedy Luke śpiewał o Zatoce Galway, skrzyły się tak ślicznie, że miałem ochotę wskoczyć i zatracić się w niej. Smutne też. Miało to jakiś związek z uczuciem... Tak. Zabawny pomysł. Kiedy Luke śpiewał smętną pieśń, ogarniała mnie melancholia. Kiedy śpiewał wesołą, byłem rozradowany. W powietrzu unosiła się niezwykła dawka empatii. To chyba bez znaczenia. Światła pracowały doskonale...
Sączyłem piwo i obserwowałem, jak Humpty kołysze się na końcu baru. Przez moment usiłowałem sobie przypomnieć, skąd się tu wziąłem, ale ten akurat cylinder miał niesprawny zapłon. W końcu i tak będę wiedział. Miła impreza...
Patrzyłem, słuchałem, smakowałem, dotykałem i czułem się świetnie. Cokolwiek zwróciło moją uwagę, było fascynujące. Czy chciałem spytać o coś Luke'a? Chyba tak, ale był zajęty śpiewem, a ja i tak nie pamiętałem, o co chodziło.
Co właściwie robiłem, zanim zjawiłem się w tym miejscu? Próba przypomnienia sobie nie wydawała się warta wysiłku. Zwłaszcza że tu i teraz wszystko było takie ciekawe.
Chociaż miałem wrażenie, że to coś ważnego. Może dlatego jestem niespokojny? Może zostawiłem jakąś sprawę, do której powinienem wrócić? Odwróciłem się, żeby zapytać Kota, ale on znowu zanikał, wciąż lekko rozbawiony. Przyszło mi wtedy do głowy, że też bym tak potrafił. To znaczy zniknąć i pójść gdzie indziej. Czy w taki sposób tu przybyłem i tak mógłbym odejść? Możliwe. Odstawiłem kufel, potarłem oczy i skronie. Miałem wrażenie, że w głowie też wszystko mi pływa.
Nagle przypomniałem sobie własny wizerunek. Na wielkiej karcie. Atucie. Tak. Właśnie tak się tu dostałem. Przez kartę... Czyjaś dłoń opadła mi na ramię. Odwróciłem się: to był Luke. Z uśmiechem przeciskał się do baru, by napełnić kufel.
- Świetne przyjęcie, co? - zapytał.
- Świetne - przyznałem. - Jak znalazłeś ten lokal?
Wzruszył ramionami.
- Nie pamiętam. Czy to ważne?
Odwrócił się, a zamieć kryształków zawirowała na moment między nami. Gąsienica wydmuchał fioletową chmurę. Wschodził błękitny księżyc. Co nie pasuje do tego obrazka?, zapytałem sam siebie. Ogarnęło mnie nagłe przekonanie, że moje zdolności krytyczne padły zestrzelone w bitwie, ponieważ nie potrafiłem się skupić na anomaliach. A czułem, że muszą tu istnieć. Wiedziałem, że zostałem pochwycony przez chwilę bieżącą...
Zostałem pochwycony...
Pochwycony...
Jak?
Chwileczkę. Wszystko się zaczęło, kiedy uścisnąłem własną rękę. Nie. Błąd. To brzmi jak w zen, a przecież było całkiem inaczej. Dłoń wysunęła się z przestrzeni, zajmowanej poprzednio przez mój wizerunek na karcie, która zniknęła. Tak, to było to... W pewnym sensie. Zacisnąłem zęby. Znowu zagrała muzyka. Rozległo się ciche skrobanie przy mojej dłoni opartej o bar. Kiedy spojrzałem, kufel znowu był pełny. Może za dużo już wypiłem. Może to właśnie przeszkadza mi się zastanowić.
Odwróciłem się. Spojrzałem na lewo, poza miejsce, gdzie fresk na ścianie stawał się rzeczywistym pejzażem. Czy przez to ja sam stawałem się częścią fresku?, pomyślałem nagle. Nieważne. Gdybym tylko potrafił się skupić... 
(...)
Sięgnąłem po kufel. Skoro nie umiem znaleźć wyjścia z tej sytuacji, mogę się chociaż zabawić. Kiedy pociągnąłem pierwszy łyk, dostrzegłem nagle niezwykłą parę bladych, płomiennych oczu, wpatrujących się we mnie. Wcześniej ich nie zauważyłem. Najdziwniejsze było to, że tkwiły w ciemnym kącie fresku, na drugim końcu sali... i że się poruszały: sunęły wolno w lewą stronę. Wyglądały fascynująco, a nawet kiedy zniknęły, mogłem śledzić ich ruch dzięki kołysaniu traw, przemieszczającemu się w obszar, do którego niedawno próbowałem dobiec. A daleko, daleko po prawej - za Lukiem - odkryłem szczupłego dżentelmena w ciemnym surducie, z paletą i pędzlem w rękach, który wolno poszerzał fresk. Łyknąłem znowu i powróciłem do obserwacji tego, co przechodziło z płaskiej rzeczywistości w trzy wymiary. Czarny, matowy pysk pojawił się między skałą i krzakiem. Nad nim błysnęły blade oczy; niebieska ślina ściekała z paszczy i dymiła na ziemi. Stwór był albo bardzo niski,
albo przykucnął. Nie umiałem zdecydować, czy wpatruje się w całą naszą grupę, czy konkretnie we mnie.
(...)
- Więc to był Banderzwierz - stwierdził. - Zawsze chciałem wiedzieć, jak wygląda. Gdyby teraz wpadł jeszcze Dżabbersmok...
- Psst! - ostrzegł Kot. - Z pewnością jest gdzieś tam na fresku i możliwe, że słucha. Nie zakłócaj mu spokoju. Może sapgulcząc wynurzyć się spomiędzy Tumtum drzew i złapać cię za tyłek. Pamiętaj o szponach jak kły i tnących szczękach! Nie szukaj gu...
Kot zerknął na ścianę, po czym kilka razy szybko przefazował się w niebyt i z powrotem. Luke nie zwrócił na to uwagi.
- Myślałem o ilustracji Tenniela.
Kot zmaterializował się na końcu baru i wychylił kufel Kapelusznika.
- Słyszę grzmudnienie, a płomienne oczy płyną w lewo - oznajmił.
Również spojrzałem na fresk. Dostrzegłem parę ognistych oczu i usłyszałem dziwny odgłos.
- To może być cokolwiek - zauważył Luke.
Kot przeskoczył na półki za barem i zdjął ze ściany niezwykłą broń, migoczącą i błyszczącą wśród cienia. Opuścił ją; przejechała po barze i zatrzymała się przed Lukiem.
- Najlepiej mieć pod ręką miecz migbłystalny. Tyle tylko powiem.
Luke roześmiał się, ale ja patrzyłem z ciekawością na klingę. Sprawiała wrażenie wykonanej ze skrzydeł motyli i składanego światła księżyca. I znowu usłyszałem grzmudnienie.
- Nie stój tak w czarsmutśleniu - rzucił Kot, osuszył szklankę Humpty'ego i zniknął.
Wciąż chichocząc, Luke wyciągnął kufel, by go napełnić. Ja stałem w czarsmutśleniu. 

Fragmenty książki "Znak Chaosu" 

Autor: Roger Zelazny

KESZ: (Mój Own z okazji zostania Przewodnikiem)

Z powyższego tekstu jasno wynika, że każdego może spotkać niespodziewana przygoda w Krainie Czarów (nawet tych, którym nie zawsze jest tu po drodze), a już zwłaszcza podczas imprezy (nierzadko suto zakrapianej). Oczywista, więc że jest to skrzynka imprezowo-spotkaniowa. Dostępna tylko i wyłącznie podczas eventów. Zadanie polega li tylko na zaczepieniu mnie, gdy tylko się na jakimś pojawię. Dla trzech pierwszych osób oczywiście certyfikaty, ale w zgoła odmiennej formie. Powodzenia. 

Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.
Wpisy do logu: znaleziona 0x nieznaleziona 0x komentarz 1x Wszystkie wpisy