ELMA - ELESTER
Historia ta oparta jest na faktach autentycznych z 2015 roku.
"Z mototrampem na keszo – wyprawie
Wtorek, 16 czerwca 2015 roku"
"Jedziemy sobie przez miasteczko X. Leniwy dzień, jak co dzień, podczas naszej wyprawy, same ciekawe miejsca, same super kesze. Zatrzymujemy się na małym placyku i ... sprawdzam co na mapie słychać.
„O, dwa kesze tu jakieś mamy. Dobra, to robimy je” – mówię do mototrampa spoglądając na mapę. Wysiedliśmy z auta i idziemy sobie niepozorną dróżką, wśród domków. Nic specjalnego. Nagle zerkam w prawo i kątem oka widzę niezły obiekt. Wzgórze, a na nim okazała, drewniana hacjenda, wyglądająca na opuszczoną. Wejścia na teren posesji strzeże stara brama i tabliczki z zakazem wstępu. No ale co? Willa kusi mocno (jak wszystko, co opuszczone ), ciekawość jest silniejsza, zatem szybka decyzja i turlam się szybko pod bramą na drugą stronę. Nie muszę mototrampa namawiać. Za sekundę jest tuż obok mnie. Wchodzimy na teren. Niepewność miesza się z ciekawością. Idziemy nieśmiało w stronę szczytu wzgórza. Modlę się w duchu, by tylko psów nie było, bo nas rozszarpią na strzępy, nim zdążymy pomyśleć o ucieczce. Hacjenda wygląda ponuro i takie też robi wrażenie. Jak po opuszczonych miejscach przechadzam się już jakieś 20 lat, tak tutaj czuję jakiś taki lekki niepokój. Jest otwarte na oścież okno na werandzie, tak mocno zapraszające do wewnątrz, więc zaglądamy, że „teren czysty”, po czym wskakujemy do środka.
Weranda wygląda całkiem zwyczajnie, jak to w opuszczonym miejscu – kurz, brud, jakieś graty. Po cichu wchodzimy dalej, do korytarza. Z każdej strony są otwarte drzwi do dalszych pomieszczeń. Zaglądamy zaciekawieni do pierwszego pokoju. Na środku stoi krzesło. Niby zwyczajne, ale zaraz, zaraz... Ono ma nogę z maszynki do mięsa !!!! a do oparcia przymocowana jest spłuczka od WC.
WTF ???
No to już nie jest nam tak wesoło... Zaczynam się niepokoić. Pech chciał, że wyszliśmy z auta tylko po dwa keszyki, więc nie zabrałam aparatu. Mam tylko więc tablet, a mototramp ma telefon. Tyle sprzętu foto musi wystarczyć. Robimy zdjęcia dziwnemu krzesłu, po czym powoli przemieszczamy się do innych pomieszczeń. Zauważamy stertę dziwnych, popakowanych w kartony i gazety przedmiotów nadanych z Rosji czy Ukrainy, bo napisy na nich jakieś wschodnie. Pod nogami widzimy rozsypane głowy od lalek...
Całe to pomieszczenie wytapetowane jest od wewnątrz gazetami z 1941 roku. Patrzę niepewnie na te głowy lalek... "Psychopata zapewne tu mieszka, jak nic..." - przebiega mi przez myśl
Kurde, tyle się naoglądałam horrorów w swoim życiu toteż teraz mam za swoje.... Ściskam ze strachu Krzyśka za rękę. Oglądamy wielką, czarną szafę, która ma ... wmontowaną maszynkę do mielenia mięsa oraz oczy. Wyglądają jak ludzkie.
Szok, to nas już rozwala...Brrr, wycofujemy się z tego pokoju i postanawiamy zwiedzić górę budynku.
Wspinamy się po schodach na piętro. Tam już nie ma dziwnych wynalazków, są tylko notatki jakiejś kobiety z jakiejś francuskiej szkoły. Rozmyślamy nad nimi i zastanawiamy się, czy była pracownikiem lub nauczycielką w tejże szkole. Wygląda na to że tak. Po obejrzeniu ich schodzimy ponownie na dół, bo piętro nic już ciekawego nie zawiera i nie jest tak psychodeliczne jak parter.
I wtedy mototramp pokazuje mi drzwi na parterze do kolejnego pomieszczenia. Są nowiutkie i jest w nich zamontowany zamek. Jakby ktoś w tym pokoju mieszkał. Nasłuchujemy, ale póki co cisza. Okazuje się, że ten pokój musi kryć jakieś mega tajemnice, bo jest zastawiony łóżkiem i ma kraty we wszystkich oknach...Zastanawiamy się co robić dalej, gdy nagle słyszymy jakiś chrobot za drzwiami. O nie..... Błyskawicznie wyskakujemy przez okno na werandzie, którym dostaliśmy się tu, do środka. Co sił w nogach biegniemy do bramy. Za nami biegnie jakiś starszy gościu, krzyczy i wymachuje chyba siekierą. Nie widzę dobrze, bo biegnę i staram się nie odwracać do tyłu.
Serce nam bije jak oszalałe. Udaje się nam wydostać szybko za bramę, ale facet chyba nie ma zamiaru ustąpić. Biegniemy do auta, wskakujemy i z piskiem opon ruszamy, byle jak najdalej stąd. Jedziemy szybko przed siebie, na oślep. Scena niczym z filmu akcji.
Dopiero po jakimś czasie, jadąc tak bez opamiętania ( nie wiemy, czy facet pojechał za nami, czy nie) docieramy w jakieś tajemnicze, leśne miejsce. Mototramp parkuje i wychodzimy szybko z auta. Szukamy bezpiecznego schronienia.
Patrzę, a to jest jakiś ośrodek wypoczynkowy, z tym, że też opuszczony..."
I tu się historia urywa.
Współrzędne wskazują na miejsce, gdzie wysiedliśmy z auta i wbiegliśmy na teren ośrodka szukając schronienia przed naszym napastnikiem.
Na terenie znaleźliśmy, wśród domków letniskowych i innych obiektów, przytulną kawiarenkę, w której odpoczęliśmy i ochłonęliśmy po całej akcji no i ukryłam pamiątkę po tych wydarzeniach. Twoim zadaniem jest odnaleźć kawiarnię i oczywiście skarb.
Do ośrodka ponownie zajrzałam 24 sierpnia 2015r. będąc przejazdem w trasie. Mój spontanicznie założony kesz nadal spoczywał sobie spokojnie na swoim miejscu. Wymieniłam go na "lepszy model"
Miejsce jest opuszczone, więc uważaj na siebie.