Jest w Gdyni taki dom, w którym działy się takie rzeczy, o jakich się Wam nawet nie śniło...
Dom a w zasadzie kamienica - wybudowana w latach 30 - należała wówczas do bogatej, ale bardzo nieszczęśliwej rodziny Slavikoss.
Pierwszym z niewyjaśnionych sekretów ów tajemniczego domu jest nieusuwalna plama krwi, znajdująca się na jednej ze ścian. Pomimo wielokrotnego jej zmywania najróżniejszymi środkami - plama wciąż istnieje.
Należy ona najprawdopodobniej do Maximiliana.. - kochanka pani Sylvii Slavikoss, zadźganego nożem przez jej zazdrosnego męża. Czemu plama wciąż widnieje na ścianie - tego nie wie nikt...
Kilka lat później w innym pokoju spłonęła 17-letnia Ernestina S. -córka - opętana przez demona ( nic nie pomogły egzorcyzmy ), która została oskarżona także o praktyki wampiryczne. Jej duch, zwany duchem „Lady Evil”, wciąż jest widywany, kiedy przechadza się na czworakach po schodach.
W 1949 roku rodzina Slavikoss przygranęła pod swój dach błagającą o pomoc i ochronę przed swymi nieprzyjaciółmi (porachunki na tle finansowym) rodzinę Krasuskich - swoich krewnych z południa.
Przygotowano dla nich pomieszczenia w piwnicy domu.
W niewyjaśnionych do dziś okolicznościach, piwniczne wrota wejściowe zatrzasnęły się za nimi na amen.
Dopiero po dłuższym czasie udało się, kolejnemu już, wezwanemu ślusarzowi cudem je otworzyć.
Kiedy zajrzano do środka , znaleziono w piwnicy tylko jedną jedyną, na wpół oszalałą osobę, która żywiła się ciałami swoich bliskich.
Zabrano ją dla przytułku dla obłąkanych, jednakże niestety zmarła po krótkim czasie.
Po tych przeżyciach pani Sylvia Slavikoss doznała pomieszania zmysłów i przebywała w zamkniętym pokoju, nie wychodząc w ogóle. Jej stan był coraz gorszy aż w końcu powiesiła się na tarasie, na przedostatniej kondygnacji.
Małżonek - Ernest Slavikoss stracił zatem całą swoją rodzinę. Nie wytrzymawszy psychicznie tego, co zdarzyło się w ostatnim czasie - odstrzelił sobie głowę pewnej nocy.
Jak oceniły miejscowe służby, lokatorzy tego budynku zmarli z przyczyn nienaturalnych, bowiem część z dotychczasowych mieszkańców zginęła podczas dziwnych incydentów, reszta "ofiar" popełniła jednak samobójstwo. Tak pisano w ówczesnej prasie.
Dom pozostał pusty.
Niecały rok później, tuż przed Bożym Narodzeniem, dom kupiła rodzina Lubomskich z Legnicy - ( Gerard i Katarzyna z dziećmi) za śmiesznie niską cenę.
Początkowo Lubomscy nie byli zbyt pewni kupna tegoż domu, podejrzewając, że jeśli cena jest tak niska, to w ofercie musi być zawarty jakiś „haczyk”.
Jednak po wstępnych oględzinach domu rodzina decyduje się na kupno.
Plamę z krwi na ścianie ukryto za ogromną szafą, toteż nowi lokatorzy nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, co się tu wydarzyło.
Niedługo po wprowadzeniu się do domu życie rodziny diametralnie zmienia fala dziwnych, niewyjaśnionych zdarzeń. Mieszkańcy słyszeli jakieś dziwne dźwięki i głosy na terenie całej posiadłości, okna same się otwierały, na ścianach domu pojawiała się dziwna, niezidentyfikowana czarna substancja a córeczka Lubomskich - Anastazja dziwnie się zachowywała - (dziewczynka twierdziła, że ma niewidzialną koleżankę, która niegdyś mieszkała w tym domu, jednak została spalona ).
Niepokojące zachowanie przejawiał także Gerard Lubomski, który rzekomo miał słyszeć głosy namawiające go do zamordowania całej swojej rodziny.
Nie namyślając się wiele, Lubomscy opuszczają nawiedzony dom w popłochu, nie czekając aż zaczną się dziać dziwne, tajemnicze zjawiska i nim zacznąć po kolei ginąć.
Dom niezamieszkany i nie remontowany od lat, popadł w ruinę. Reszty zniszczeń dokonali ciekawscy wandale.
Po dziś dzień dom stoi pusty i nikt nie ma odwagi w nim zamieszkać. Bezdomny , który od niedawna tam rezyduje, słyszał, owszem, dziwne odgłosy i jęki dochodzące z głębi pomieszczeń, ale zdążył już przywyknąć. Tak bynajmniej twierdzi. Zresztą i tak nie ma dokąd uciec.
Czy odważysz się podjąć tę skrzynkę ???