Pamiętamy go z programu „Pieprz i Wanilia„, w którym opowiadał o swoich egzotycznych podróżach. Ale zanim urodzony w Toruniu Mieczysław Sędzimir Halik został Tonym Halikiem, przeżył kilka różnych życiorysów. Był Polakiem i Argentyńczykiem. Czasem Indianinem. Francuskim partyzantem, autorem pierwszego wywiadu dla NBC z Fidelem Castro, laureatem Pulitzera, pilotem Juana Peróna i odkrywcą ukrytej stolicy Inków. Albo nie był żadnym z nich. Z całą pewnością wybierał się na księżyc.
Fragment książki pt. „Tu byłem. Tony Halik.” Mirosława Wlekłego.
Źródło obrazu: Wrzeszcz Pointz
Tony Halik jest moim bohaterem. Powinien być bohaterem podróżników, odkrywców... i geocacherów. Kiedy więc dowiedziałem się dzisiaj, że Tuse upamiętnił go na jednym ze swoich murali, natychmiast ruszyłem założyć Halikowi honorowego kesza, zaraz przed muralem.
Tonego na muralu już dawno nie ma. Ale był. Jak wszędzie, na chwilę. Tytuł skrzynki tym bardziej aktualny.
Murale tutaj są. Tylko inne.