Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
Biała Dama na Dębinie - OP4337
Miasteczkowskie bery i legendy #1
Właściciel: Mensor
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: 302 m n.p.m.
 Województwo: Polska > śląskie
Typ skrzynki: Tradycyjna
Wielkość: Normalna
Status: Zarchiwizowana
Data ukrycia: 30-10-2011
Data utworzenia: 31-10-2011
Data opublikowania: 31-10-2011
Ostatnio zmodyfikowano: 26-04-2014
63x znaleziona
1x nieznaleziona
2 komentarze
watchers 1 obserwatorów
9 odwiedzających
48 x oceniona
Oceniona jako: dobra
1 x rekomendowana
Skrzynka rekomendowana przez: GFS
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Można zabrać dzieci  Dostępna rowerem  Szybka skrzynka  Umiejscowiona na łonie natury, lasy, góry itp  Miejsce historyczne 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

"Nikt nie wie kiedy zbudowano pałacyk, w którym dzisiaj mieści się przedszkole. Jedno jest pewne, że park powstał na terenie dawnych wyrobisk górniczych, i że pod koniec XIX stulecia w wiekowym pałacyku otoczonym pięknym parkiem zamieszkał Ryszard Rubin z piękną, o wiele lat młodszą żoną. Był on pierwszym urzędującym w Miasteczku lekarzem, który pod koniec życia był także zarządcą jednej z kopalń rud i właścicielem m.in. kilkunastu hektarów terenów leżących w zachodniej części Miasteczka. Klara Rubin była elegancką damą, wyróżniającą się wysoką kulturą osobistą, ogładą towarzyską i wykształceniem. Rubinka - jak mówili o niej miasteczkowianie - okazała się być dziewczynką, którą Rubin jako pierwszą w karierze lekarskiej odbierał asystując przy jej narodzeniu. Chyba naprawdę zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia, skoro czekał prawie 20 lat, by się z nią ożenić. Państwo Rubinowie mieli dwoje dzieci: córkę o imieniu Elizabeth oraz syna Lothara. Kiedy mała Elizabeth w niewyjaśnionych okolicznościach umarła, Rubinka zaczęła okazywać niechęć wobec każdego spotkanego dziecka. Zgorzkniała jeszcze bardziej po śmierci męża i wyjeździe syna Lothara do Niemiec. Widywano ją czasami jak zamyślona spacerowała po parku z ukochanym psem. W ostatnich latach swego życia zupełnie odizolowała się od świata, dopuszczając do siebie tylko kilka zaufanych osób. Chora na nogi poruszała się pomagając sobie laską lub podpierała się specjalnym stołeczkiem. Ludzie, którzy wówczas opiekowali się nią opowiadali, że wkrótce po jej śmierci w 1949r. w pałacyku miały miejsce niezwykłe wydarzenia.

Pani J.P. opowiadała, że w kuchni pracowała jej babcia. Pewnego dnia, gdy po skończonej pracy wraz z inną kobietą miały wyjść do domu, usłyszały straszny huk i dźwięk tłukących się naczyń. Jakby w kredensie załamała się półka i spadły z niej talerze. Przez dłuższą chwilę żadna z nich nie chciała podejść, by otworzyć kredens i sprawdzić co się stało. Gdy w końcu jedna z kobiet odważyła się otworzyć drzwiczki, okazało się, że wszystkie naczynia stały tak, jak je ustawiono.

Innym razem w pokojach słychać było szuranie, jakby ktoś chodził w papuciach, potem odgłosy wysypywanych na podłogę orzechów lub kasztanów. Przechodzący obok opustoszałych zabudowań słyszeli nieraz dobiegające z piwnicy odgłosy toczenia beczek lub rąbania drewna. Niektórzy słyszeli płacz dziecka dochodzący z pałacowej wieżyczki lub widzieli w niej Białą Damę. Można ją też było dostrzec spacerującą z psem po parku. Mówiono, że to Rubinka stroszo!

Ale najdziwniejsza przygoda spotkała pewne rodzeństwo. Ściemniało się, gdy przechodzący obok parku chłopak tak się czegoś przestraszył, że zdyszany przybiegł do domu i nie potrafił opisać co to było. Jego starsza siostra, chcąc udowodnić, że niczego się nie boi, podeszła pod budynek od strony wejścia. Gdy była już blisko zauważyła przy schodkach postać w habicie. Pomyślała, że to jakiś zakonnik. Nauczona pozdrawiać osoby duchowne wyrzekła niech będzie pochwalony... i nie dokończyła, bo spostrzegła, że ów zakonnik nie ma głowy! Pod kapturem była tylko czarna czeluść...

Przestraszona wróciła do domu i długo nikomu o tym nie mówiła. Kiedy niedawno zgodziła się opowiedzieć mi o tym wydarzeniu, dorzuciła, że na myśl o tym do dzisiaj włosy stają jej dęba i ciarki przechodzą po plecach!

Częste przypadki straszenia spowodowały, że ludzie dali na mszę i poprosili księdza Brannego, by to miejsce pokropił. Od tego czasu straszenie ustało.  

Potem w pałacyku Rubinów swoją siedzibę miał magistrat, a po przeprowadzce do odbudowanego ratusza, jakby na złość Rubince, w jej domu urządzono przedszkole. Odtąd nie tylko pałacyk rozbrzmiewa dziecięcym gwarem. Zimą w Rubinie przyjemnie jest zjechać na sankach z każdej parkowej górki.

A Białą Damę z psem pamiętają dzisiaj chyba tylko najstarsi mieszkańcy..."

"Miasteczkowskie bery i legendy" zebrał i opracował p. Antoni Famuła.

KESZ ukryty intuicyjnie. Ciężki sprzęt zostaw w domu, ale rękawiczki są wskazane. Proszę o staranne zamaskowanie kesza, żeby nie wpadł w ręce Białej Damy.

 

Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.
Obrazki/zdjęcia
pałacyk
w parku
SPOILER