Znana tylko nielicznym historia przyprawiająca o dreszcze... miała miejsce kilka lat temu.
Właściciel szklarni, który po zbankrutowaniu, bez rodziny i przyjaciół, pozostawiony sam sobie z niedochodowymi szklarniami, postanowił zakończyć swój żywot. Jako miejsce tego czynu, wybrał, nie inaczej... jak szklarnie, w których rozpoczął swój biznes. Dokładniej, drugą szklarnie, od strony przebiegającej niedaleko linii tramwajowej nr. 46. Brak rodziny i zainteresowania ludzi, sprawił, że znaleziony został dopiero po kilku dniach...
Pozostała tam ziemia niczyja, braku rodziny, krewnych czy kogokolwiek kto mógłby dalej prowadzić interes spowodował doszcętne wyniszczenie terenu i pobliskich budynków...
Nawet teraz po tylu latach od samobójstwa właściciela, panująca wewnątrz atmosfera sprawia, że ciarki przechodzą po plecach, a wdzierająca się z chęci odzyskania swojego terenu natura, pogarsza to uczucie. Miejsce zapomniane, nie odwiedzane przez nikogo, wręcz unikane, chociaż znajduje się w pobliżu głównego targowiska i nie trudno je zauważyć (dlatego nie wstawiam zdjęcia całości). Pozstała tylko legenda, szkielet konstrukcji, i wzmocnienie stropu, na którym powiesił się właściciel...
Współrzędne wskazują miejsce ukrycia kesza. Podjęcie skrzynki nie wymaga łopatki.