Żal, żal duszę ściska, że takie cudo tak niszczeje. Oto dawna rezydencja familii von Kanitz, rozbudowana na pałac pod koniec XVI w., z nieźle zachowanym murem okalającym posiadłość i kompletnie już zdziczały park.
Swego czasu był to największy renesansowy dwór na Dolnym Śląsku. Bez żadnego uszczerbku przetrwał II wojnę światową, po czym został znacjonalizowany i zaanektowany na potrzeby lokalnego PGR-u. Opuszczony w latach 80., popadł w całkowitą ruinę.
Od późnej wiosny do jesieni głównymi strażnikami tego miejsca są owady, chwasty, pokrzywy i setki innych samosiejek, z zemstą Stalina na czele. Tak właśnie huncwoty nazywają barszcz Sosnowskiego – niebezpieczny chwast wyglądający trochę jak przerośnięty koper, powodujący dotkliwe oparzenia skóry. Roślinę sprowadzono do Polski, aby karmić nią bydło. Wkrótce upraw zaniechano, ale chwast siał się sam, a że produkuje ogromną ilość nasion, to pozbyć się go z określonej okolicy nie jest łatwo. Od lat można go podziwiać w bezpośrednim sąsiedztwie dziewińskiej ruiny, zatem – bardzo uważajmy, zwłaszcza w pełni sezonu.
Obecnie oprócz samego dworu jakoś tam trzymają się jeszcze resztki zabudowań folwarcznych oraz kordegarda.
Zapraszam do odwiedzenia miejsca i do podjęcia niewielkiego keszyka (większe mikro w większym maskowaniu, które pomieściło także pamiątkowe certyfikaty). Logbook w dodatkowej osłonce, nie poparzcie się! Maskowanie kruche jak waza z dynastii Ming, toteż ogromna prośba o ostrożność. Powodzenia, miłych wrażeń.