W zasadzie nie wiadomo, jak trafił Marian do Bratysławy. Wiadomo jednak, że było to pewnej ciepłej, majowej nocy. Oczywiście trafił tu prosto do UFO, gdzie po wypiciu bajońsko drogiej wódeczki zapragnął zrobić coś wyjątkowego..
- Stefan, idziemy walczyć z bratysławskim smokiem! - krzyknął, po czym wstał od stolika i popędzil wprost do "ufowej" windy. Potem wpław przez Dunaj, z brzegu wprost do smoczej jamy.
Smoka nie zastał (wszak Bratysławski Zamek swojego smoka nie posiada, a w każdym razie nikt ze Słowaków w niego nie wierzy) ale w jego włościach się przespał (konsumując przy tej okazji jedną ofiarowaną przez mieszkańców dziewicę).
Na pamiątkę tej nocy kesza tu zostawiam.
Ponieważ jaskinia nie została chyba jeszcze oficjalnie odkryta, nie ma tu dobrej scieżki. Najlepsza znajduje się od dołu, przy początku ulicy zamkowej.
Kesz przy wejściu po prawej.