Łódź jest chyba jedynym miastem w Polsce, gdzie zachowała się największa liczba zabytkowych fabryk - 300, tych mniejszych i większych. Wiadomą jest rzeczą, że są to obiekty niespełniające swoich pierwotnych założeń. Ich budowniczymi byli osadnicy przybywający do tej "ziemi obiecanej". Zaczynali od małych warsztatów, często przydomowych. Z czasem powiększając swój kapitał wznosili fabryki, które są niekiedy dziełami architektonicznymi.
Jedną z takich rodzin osadniczych byli Richterowie, którzy do Łodzi przybyli z Czeskiej Lipy w roku 1825 i swą "budowę miasta przemysłowego" zaczynali właśnie od chałupnictwa. Przy ul. Radwańskiej 30 znajduje się dawna fabryka Zygmunta Richtera (syna Józefa i Julianny z Sieberów). Ten monumentalny obiekt przemysłowy uruchomiony został w roku 1879, funkcjonował jako przędzalnia i wykańczalnia wełny.
Fabryka przez lata swego bytu zmieniał właścicieli. Po śmierci Richtera (1921 r.) kupił ją Nahum Eitingon (łódzki fabrykant). W okresie II wojny światowej w budynkach fabrycznych Niemcy urządzili zarząd komisaryczny. Po zakończeniu działań wojennych zakład upaństwowiono i należał do Zakładów Przemysłu Bawełnianego nr 4, później ZPB Polino.
W roku 2010 cały pofabryczny kompleks (11 budynków) został wpisany do rejestru zabytków i z czasem zostanie poddany rewitalizacji. Rodzina Richterów na stałe wpisała się w karty historii Łodzi. W bliskiej odległości od opisanej powyżej fabryki pozostawiła cztery wspaniałe architektonicznie wille, uznawane za jedne z ładniejszych w mieście, do których obejrzenia zapraszam.
A z nieco nowszych doniesień:
Naczelny Sąd Administracyjny potwierdził w czwartek, że dawna fabryka Richtera w Łodzi to zabytek. Orzekł, że konserwator zabytków, wpisując budynki fabryki do rejestru, nie musiał korzystać z opinii biegłego. Wystarczyła dokumentacja, którą sam zgromadził.
Wyrok dotyczy kompleksu 11 budynków dawnej, łódzkiej fabryki Zygmunta Richtera, które w połowie marca 2010 r. wpisano do rejestru zabytków. Należał do jednej z najbardziej znanych łódzkich rodzin fabrykanckich, która odegrała ważną rolę w wielu dziedzinach życia społeczno-gospodarczego tego miasta.
Fabryka powstała pod koniec lat 70. XIX wieku jako przędzalnia i wykańczalnia wełny. Na przestrzeni lat zmieniała właścicieli i była przebudowywana, jednak mimo tych przekształceń zachowany został pierwotny układ pomieszczeń, rozplanowanie jej wnętrz oraz styl - typowy dla XIX-wiecznej architektury fabrycznej.
Obecnie w budynkach znajdują się różne lokale użytkowe.
Decyzja o wpisie kompleksu do rejestru zabytków oznaczała, że wszelkie dalsze remonty, przebudowy, wyburzenia fabryki muszą być konsultowane z konserwatorem. Z takim rozstrzygnięciem nie zgodziły się dwie spółki będące użytkownikami fabryki. Obie zakwestionowały wartości zabytkowe obiektu. Twierdziły m.in., że podejmując decyzję o wpisie budynku do rejestru, wojewódzki konserwator zabytków powinien był skorzystać z opinii biegłego, a tego nie zrobił.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego utrzymał w mocy decyzję konserwatora. Po zapoznaniu się z materiałem dowodowym uznał, że potwierdza on wysoką wartość historyczną dawnej fabryki. Zdaniem ministra budynki te "są świadectwem przemysłowej historii Łodzi i współtworzą charakter i tożsamość tego miasta".
Minister zauważył, że przed podjęciem decyzji o wpisie do rejestru zabytków konserwator prześledził dokładnie wszelkie zmiany, jakie zaszły w obrębie fabryki, zgromadził wiele danych historyczno-architektonicznych, akt archiwalnych, fotografii i ikonografii, a także - razem z obecnymi właścicielami obiektu - ocenił jego aktualny stan i zakres wprowadzonych zmian. Działania te wystarczająco potwierdzały - według ministra - że wpis do rejestru zabytków był zasadny i że nie potrzebna była do tego opinia biegłego.
Firmy nie zgodziły się z ministrem. Ich zdaniem nie można mówić o wartości historycznej kompleksu, ponieważ został on wielokrotnie przebudowany i tym samym stracił swój pierwotny kształt. Wnętrza zmodernizowano, wynajęto je restauratorom, dostosowano pod kluby i sklepy. Z tego powodu nie można też mówić o wartościach historycznych, artystycznych czy naukowych, które uzasadniałyby uznanie tego miejsca za zabytek - twierdziły obie firmy.
Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, jednak ten uznał skargi spółek za nieuzasadnione. Stwierdził, że dokumentacja znajdująca się w aktach tej sprawy w wystarczający sposób potwierdzała zasadność wpisania fabryki do rejestru. Nie było więc potrzeby powołania biegłego.
Spółki zaskarżyły ten wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego, ale sąd oddalił w czwartek ich skargi. NSA potwierdził konieczność ochrony fabryki Richtera.
Sąd nie zgodził się z zarzutem niepowołania biegłego. Wytłumaczył, że jeśli firmom zależało na opinii biegłego, to powinny były złożyć odpowiedni wniosek i odpowiednio to uzasadnić. Spółki tego nie zrobiły, mimo że były reprezentowane przez profesjonalnych pełnomocników (II OSK 2382/11).
NSA zwrócił uwagę na to, że w aktach sprawy znajduje się szczegółowa dokumentacja, opis budynków, kontekstu historycznego, dokonanych przekształceń, na podstawie których konserwator podjął decyzję. Nie oznacza to - zdaniem sądu - że są to dokumenty niepodważalne, ale - jak podkreślił NSA - bardzo istotne. Dlatego trudno uznać, że opinia biegłego mogłaby zmienić decyzję o wpisie do rejestru zabytków.
Wyrok jest prawomocny.
Skrzynka ukryta na współrzędnych, na terenie PŁ, więc późną nocą dostępna nie jest. Miejsce raczej odosobnione i w miarę osłonięte, ale w sezonie parkuje tam sporo samochodów, więc proszę abyście podejmowali kesza pojedynczo - po co niepokoić postronnych..? ;)
Powodzenia!