Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Bez odwrotu    {{found}} 8x {{not_found}} 0x {{log_note}} 11x Photo 12x Galeria   Pokazuj usunięcia Pokazuj usunięcia

3871580 2022-02-09 04:30 SYSTEM (user activity0) - Skrzynka została zarchiwizowana

Automatyczna archiwizacja - 6 miesięcy w stanie "Tymczasowo niedostępna"

3746925 2021-08-05 09:47 LadyMoon (user activity5212) - Skrzynka będzie czasowo niedostępna

Skrzynka będzie czasowo niedostępna.

3685222 2021-05-31 22:08 deg (user activity6455) - Potrzebny serwis skrzynki

Obawiam się, że keszyk stał się totalnie niezdobywalny :(. Miejscówka zasypana.

3608650 2021-03-14 17:22 stasiekm (user activity2103) - Komentarz

Po zwiedzaniu EC Szombierki zajrzeliśmy i tu -Płot budowlany i sterta płyt betonowych wróżą komplikacje w dostępie w czasie nieodległym.

EDIT

Usunąłem link do rozstrzygniętego przetargu na zabezpieczenie obiektu bo zawiera jego lokalizację.

Zgodnie z umową miało być już w październiku 2020 zamknięte betonowymi płytami, zasypane ziemią i ogrodzone.

Ostatnio edytowany 2021-03-22 17:12:42 przez użytkownika stasiekm - w całości zmieniany 1 raz.

3090850 2019-06-08 11:30 rekomendacja slawekragnar (user activity2078) - Znaleziona

Dzwoni kolega, że jest temat do ogarnięcia w Opolu. Oczywiście się zgadzam, jednak zastrzegam sobie, że pojedziemy na kilka godzin do Bytomia, bo jest tam jedna dziura , która od dawna nie daje mi spokoju. Zapominam rzecz jasna obcykać opisu skrzynki, bo wypadło mi z bańki, że link od dawna jest nieaktywny. No to próba kontaktu z poprzednimi znalazcami , dostaje mgliste wskazówki, że gdzieś za jakimś wielkim zaworem i kilka poziomów niżej. No to chyba wystarczy? :D  Kolega poszedł ciąć komara do busa, a ja myk na kordy, które znalazłem wcześniej bezproblemowo na mapie floppa. Worek ciężki jak diabli, bo szpej i trochę więcej liny w zapasie swoje ważą, no i oczywiście statyw do aparatu, bo selfiak niewiadomo czy kucnie. 9.00 rano zakładam stanowisko na poziomie -1. Szybki zjazd na dół, około 20 metrów po krótkiej walce z workiem pełnym lin, co nie chciał się wciskać do tej dziury. Dalej już po eleganckich stalowych drabinkach i najbardziej czasochłonne wyciąganie liny z wora, która niezbyt jest tu potrzebna, bo wszystko pomimo upływu czasu, jest w nienajgorszym stanie. Obawiałem się , że nie znajdę skrzynki, jako że nie wiedziałem czego szukać, kierowałem się tylko głębokością-100 metrów. Skończyła się 60 wspinaczkowa i odpaliłem setkę bezatestową, mam sentyment do tej liny, zwiedziła ze mną mnóstwo niesamowitych miejsc i tutaj także chciałem ją zabrać. Kesz z oryginalnym logbookiem uśmiechnął się do mnie z daleka, dodam że termos nie trzyma i woda w środku nie była nawet letnia:DMajaczył mi w bani plan wbić się na 211 metr, ale kolega czekał w aucie, a musimy jeszcze ogarnąć temat w Opolu, zatem zostawię sobie tę radość na następny raz, bo miejsce pomimo , że mocno przereklamowane w swojej extremalności, to jest jak najbardziej godne. Zawsze tak jest, że jak się nasłucham od innych o epickości jakiegoś obiektu, to na miejscu mi emocje nie buzują tak mocno, jak w nieznanych. Na dole obowiązkowa sesja , pykło z rąsi, bo miejsca na statyw ni hu hu. A teraz do góry i pakowanie tego ogromu lin do wora. Dodam ,że na wszystkich drabinkach są pozakładane na stałe liny, w całkiem dobrym stanie. Drabinki się kończą i na luzie już można wspiąć się do góry, worek ze sznurkami wyciągam osobno, bo te kilkadziesiąt kilogramów robi się lekko niewygodne. Po spakowaniu całego mandżuru jest  11.30. Zamknąłem się w 2,5 godziny , a zdziwiony kolega , którego obudziłem w samochodzie, pyta co tak szybko ?:)Skrzynka jak najbardziej epicka, chociaż historie jakie o niej słyszałem trochę mnie zwiodły, bo spodziewałem się conajmniej walki ze smokiem:DJakby ktoś chciał się wbić do spodu, to chętnie się raz jeszcze przelecę.

Obrazki do tego wpisu:
Selfiak.
Selfiak.
Tlen w normie.
Tlen w normie.
logbook lekko się rozpływa ;)
logbook lekko się rozpływa ;)

2683499 2018-01-27 12:57 rekomendacja 1bobik1 (user activity29) - Znaleziona

Znaleziona wspólnie z Piolem. Dzięki za tego kesza ;)

 

2683490 2018-01-27 12:57 rekomendacja piol (user activity222) - Znaleziona

Znaleziona, a było to tak.
Pierwsze wzmianki o tym miejscu znalazłem około 10 lat temu na którymś z forów eksploracyjnych jakie wtedy namiętnie czytałem
i podziwiałem przygody opisywane tam przez użytkowników. Relacje eksploratorów były niczym filmy z Indiana Jonesem, np.
jazda wagonikami starej podziemnej kolejki porzuconej po zakończeniu eksploatacji. Takie opowieści rozpalały
moją wyobraźnię i chęć przeżycia na własnej skórze podobnych przygód. Wtedy to też trafiłem na stronę OC.PL, zarejestrowałem
się, ale też szybko o niej zapomniałem gdyż wtedy w mojej okolicy keszy było zaledwie kilka. Minęło parę lat, w międzyczasie
poznałem Pawła (który to swój enigmatyczny nick "1bobik1" wymyślił leżąc ze mną na piasku w Hadesie - OP81TE) któremu również
odpowiadają podziemne klimaty. Szukając w necie ciekawych miejsc do wspólnych wyjazdów, trafiłem na "Bez Odwrotu" i oc.pl.
Przypomniałem sobie, że kiedyś założyłem tu konto, które o dziwo wciąż było aktywne, a ten kesz znajduje się w miejscu o
którym tyle kiedyś czytałem i rozmyślałem. Tak trafiliśmy na Ekstremalny Bytom i okolice. Pewnego dnia wybraliśmy się do
wytypowanego na pierwszy ogień Hadesa, było super. Po wyjściu, godzina jeszcze młoda więc skoro już tu jesteśmy to jedziemy
zobaczyć czy zdobędziemy też TEGO kesza. Sprzęt oczywiście mieliśmy ze sobą, jedną uprząż, kilka karabinków, małpę i 20m liny.
Rzeczywistość jednak szybko zweryfikowała nasze zapędy, sprzęt i umiejętności, miejsce wyglądało zupełnie inaczej niż na zdjęciach
sprzed kilku lat. Spojrzałem w dół i nogi się lekko pode mną ugięły, pomyślałem, że to jest niewykonalne. Myśl jednak
gdzieś pod czaszką zakiełkowała. Zaczęliśmy kompletować sprzęt wspinaczkowy i zdobywać pozostałe kesze ze ścieżki.
W międzyczasie poznaliśmy Sebastiana na jednym ze spotkań przez niego zorganizowanych (OP8J3P) Sebastian przybliżył nam
nieco sprawę lin i kesza ale wciąż byliśmy daleko od podjęcia go.
Mijały miesiące, sprzęt już kompletny i przetestowany na drzewach i wiaduktach czekał na odpowiedni moment.
Moment ten nadszedł gdy Paweł nawiązał kontakt z grupą profesjonalnych eksploratorów do których dołączyliśmy i wspólnie zwiedziliśmy
obiekt zdobywając kesza.
Jeden kesz, dziesiątki nowych znajomości z perspektywami wspólnych spotkań, zabawy i eksploracji, mnóstwo wspaniałych miejsc
odwiedzonych dzięki całej ścieżce i spełnione marzenia sprzed lat.

 

WIELKIE PODZIĘKOWANIA dla LadyMoon oraz Sebastiana i Dega za przetarcie szlaków.

 

Przykro tylko, że to już prawie koniec ścieżki, został ostatni najtrudniejszy "Powrót do przeszłości" ;)

Obrazki do tego wpisu:
logbook
logbook
my
my
-210m
-210m

2328279 2016-10-19 11:04 Charon7 (user activity2697) - Komentarz

Zanim wejdziesz na dół, przeczytaj.

 

Witam.

Każdy powinien być tego świadomy i każdy w takim przypadku odpowiada sam za siebie. Nawet za swoją głupotę, idąc na linę nie zdając sobie sprawy o czyhających niebezpieczeństwach takich jak: nie przeszkolona osoba asekurująca, złe przygotowanie stanowiska, używanie nie odpowiednich lin, używanie uszkodzonych lin, używanie nie właściwego sprzętu do okoliczności, zaplątanie się w linę, zablokowanie się przyrządu asekuracyjnego. Do tego jeszcze umiejętność przepięcia się na linie, znajomość węzłów (przynajmniej dwudziesty), itd., itd. Konsekwencją jest: odpadnięcie, uwięzienie na linie. Wskutek czego grozi śmierć. O wszelkich zagrożeniach i umiejętnościami radzenia sobie z nimi, można dowiedzieć się na wszelkiego rodzaju szkoleniach alpinistycznych.

Proszę dbać o siebie i swoje możliwości. I nie zawierzać swojego życia samozwańczym instruktorom. Wcześniej, czy później może to skończyć się nieszczęściem.

PS

Przez długie lata należałem do Klubu Wysokogórskiego Trójmiasto, o niebezpieczeństwach i radzenia sobie z nimi wiem sporo, więc wiem o czym piszę.

 

Pozdrawiam.

Charon7

2168175 2016-05-28 01:07 rekomendacja Charon7 (user activity2697) - Znaleziona

Kiedyś myślałem o sztolniach, jaskiniach poprzez filmy i wyprawy innych ludzi, może nawet i znajomych. Nie znałem tego, bo na swoim terenie nie miałem takich obiektów. Jedyną jaskinią,  którą mogłem się poszczycić to były Groty Miechowskie, a po za nimi już nic. Strach zawsze był koło mnie, ale zwykle chowałem go głęboko do kieszeni. Oprócz lin i technicznej części do pokonywania barier jest jeszcze pasja i ciekawość, która nakręca ten cały mechanizm ludzkości jaką jest cywilizacja. Inni powiedzą, że to za sprawą kobiet, mężczyźni dla nich przełamują coraz to nowe bariery. Pewnie i tak, w pełni się z tym zgadzam, ale to muszą być specjalne kobiety, wyjątkowe.  Dwa lata temu, w październiku 2014,  świeżo po wykopaniu wielkiej dziury w gdyńskim lesie na reaktywację kesza, Lady zaciekawiła mnie projektem. - "Podziemną Gdynię" zrobiłeś, ot tak, na luzaku, prawie że w kapciach, a jeśli chcesz poznać prawdziwie extremalne i trudne kesze, to przyjedź do Bytomia. W Bytomiu jest coś idealnie dla Ciebie i tam się na pewno odnajdziesz... " - Tak mówiła LadyMoon  . Nie znamy sią długo, ledwie parę miesięcy. Ale ona dobrze wie, czego ja chcę od OC. I stało się, po paru miesiącach przyjechałem do Bytomia. W całej bytomskiej ścieżce są bardzo trudne skrzynki, właściwie ekstremalne, jak sama nazwa geościeżki wskazuje, a dwie wyjątkowo wredne. Te wredne się najbardziej kocha.  Zacząłem od „Nevermore”.  Kruk pokazał mi dosadnie swój czarny charakter. Za drugim przyjazdem dopiero go obłaskawiłem. Następnie resztę skrzynek ze ścieżki stopniowo zdobywałem. Nie, to złe słowo, te skrzynki pozwalały, bym je zdobył/wpisał się do ich dziennika. To jest jedyna ścieżka w Polsce, w której skrzynki decydują kto się do nich wpisze. Oprócz podstawowych cech, jak uporu i determinacji trzeba jeszcze w sobie parę innych, ważnych cech posiadać. Dlatego ścieżka ta, ma tak mało zdobyć... I na koniec, na deser zostawiłem sobie ”Bez odwrotu”. Deser, bardzo umownie powiedziane. To prawdziwa mega exploracyjna przygoda. Przy pierwszej wizycie ponad pół roku temu, od pierwszego momentu już byłem gotowy. Gdybym miał na miejscu trochę więcej sznurka, nie zastanawiał bym się długo. W tym samym momencie LadyMoon przeraziło, że tak szybko się oswoiłem. Mimo, że w głębi podesty były wycięte, bardzo głęboko, tak głęboko, że światło bardzo mocnej latarki z wielkim trudem jest wstanie przebić się przez mroczną głębię i wszechobecną,  wieczną mgłę. Tak, te pierwsze podesty były ledwo widoczne. Złomiarze mocno okaleczyli legendę. Teraz obiekt stał się bardziej mroczny, jeszcze bardziej niedostępny. Poziom trudności zdobycia skrzynki podniósł się znacznie w górę, przed wycięciem podestów stopień trudności był już ustawiony maksymalnie. To teraz to jest już naprawdę  Hardkorprzez duże H. Czyli wręcz idealny dla mnie.  Wiem, ile ja jeszcze mogę, zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Wiem, kiedy ja jeszcze mam sporo zapasu siły, nawet tej wewnętrznej i kiedy jeszcze sporo mi brakuje do zbliżenia się do bariery rzeczy niemożliwych. Kiedy inni, odważniejsi, poddają się, bo coś w nich pęka, lub pojawia się strach tak duży, że przerasta wszystko to daje mi to tym bardziej większą siłę i satysfakcję. A poza tym, przynajmniej nie będzie tłoku na miejscówce    To taka moja mała pycha. I w tym momencie LadyMoon powiedziała NIE. "Nie zejdziesz tam". I było pozamiatane. Jak LadyMoon mówi „Nie”, to nie ma szans na wejście tam, czyli do miejsca, do którego mnie sama zachęcała. Eh, to znaczy, że już jest grubo, i poważna sprawa. Na nic moje przekonywania, dyskusje, zapewnienia. Jest „NIE” i koniec!!!  Obiekt robił się coraz bardziej mroczy. Przez ostatnie miesiące okaleczano go dalej. Ja za to czułem coraz większy zapał, ale i też pokorę. Na drodze do celu stała LadyMoon, jedyna która potrafi poskromić wszystko, nawet TEN obiekt. Wtedy mówiła do mnie: „To jeszcze nie czas na Twoje zejście”. Czyli, jak myślalem, nadzieja jeszcze nie umarła  Mijały miesiące. Padł pomysł na zdobycie skrzynki z większą ekipą i z toną sprzętu, ale terminy się nie zgrały. Chłopaki poszli beze mnie. Może było schodzić bardzo bezpiecznie, ale jednak zbyt tłoczno jak dla mnie. Zdecydowanie jednak wolałem samotność. Męczyłem LadyMoon, żeby zdjęła mi zakaz, bo nie chciałem robić eksploracji bez Jej zgody, a nie podobał mi się ten zakaz, oj nie podobał. No ale to jest JEJ kesz i JEJ miejsce. Z takim argumentami, nie mogłem się przeciwstawić.

Pewnego dnia powiedziała: „Jak chcesz to schodź do kesza, ale sam”. Trochę mnie to wbiło, aż nie wiedziałem co powiedzieć. Taka decyzja, tak nagle, po tylu miesiącach prośby o zgodę i tak bez powodu, jak gdyby nigdy nic. I to jeszcze sam? Tony sprzętu też nie mam, jak Ci poprzedni eksploratorzy. Trochę strach zajrzał mi w oczy. Trochę sznurka mam, no i więcej niż jeden karabinek  , więc może się uda. Do górnej asekuracji i kontaktu radiowego poprosiłem Sebastiana. Cała reszta była w moich rękach. Sebek zrobił tak zwane „betonowe stanowisko”.  Tak to zrobił, że chyba całą karawanę słoni można było opuścić bezpiecznie w czeluść. „Tu jest jeden karabinek, gdyby ten pękł, to zabezpiecza go jeszcze drugi karabinek, ale gdyby oba pękły, to tu są jeszcze dwa karabinki, które zabezpieczają te poprzednie”. Patrzyłem i nie wierzyłem oczom. Jest ok, chyba tylko meteoryt mógłby to wszystko rozpieprzyć, a i pewnie też nie na pewno, takie było to stanowisko.  Wtedy poczułem ulgę, jak to dobrze, że dalej idę sam. Przy takim zabezpieczeniu stanowiska nie musiałem bać się o nic. Jak już wszystko mieliśmy gotowe to przyjechała LadyMoon. „Przyszłam tylko po to, żeby sprawdzić czy wszystko jest dobrze, pogrzać się przy ognisku i ewentualnie obłaskawić obiekt" - powiedziała na przywitanie. Super!!!  Dla mnie bajka, bo dobre i to. Zawsze to trochę raźniej, gdy ktoś będzie czekał u góry. Zaglądamy przez otwór w czeluść, jest tylko gorzej, bo nic nie widać. Wszechobecna mgła. Dość mocna latarka nie jest w stanie przebić się przez chmurę mgły. Nie widać nawet fragmentu podestu. Dopiero jak LadyMoon pochyla się nad czeluścią i świeci swoim super światłem to wtedy widać drabinki i podesty. Do zjazdu mam przygotowaną moją szczęśliwą zieloną linę. Jestem wodo i mrozoodpornie ubrany, mam kask, 2 latarki, jakiś sprzęt na wszelkie ewentualności, sto metrów dodatkowej liny na plecach, do przepinki. Pozostaje już mi jedynie zrobić jeden krok, ten najważniejszy: udać się otchłań, w czeluść, w coś czego nie widać, a wiesz że tam jest. No i stało się, zrobiłem ten pierwszy krok, i zawisłem na linie. Nad głową miałem LadyMoon i Sebastiana, a pod butami dalej było widać tylko mgłę, lina ginęła w ciemnościach. Pojawiło się nowe doznanie, niezbyt przyjemne, bo ten cały sprzęt zaczął mi ciążyć, najbardziej dodatkowa lina i kanciasta torba z aparatem, aż musiałem przyśpieszyć zjazd. Dziwne uczucie, obijałem się o ściany zawieszony na cienkiej linie, światła na górze po woli nikły. Zjeżdżałem po raz pierwszy w życiu w TAKIE miejsce. Piękna, stara, poniemiecka cegła, mogłem podziwiać ją w całej okazałości.  Wszystko było mokre, wilgotne, czym niżej, tym mocniej było słychać szum wyciekającej wody, z jakiejś nieokreślonej instalacji. W końcu dostrzegłem pierwszy cały podest, liny 50 metrowej zostało jeszcze parę metrów zapasu, od razu pojawił się u mnie uśmiech i ulga że wylądowałem na podeście. Podłoże zaczęło mieć jakiś realny kształt, to nic, że wszystko jest mokre, ale ma swój klimat. Sporo gruzu jest na podestach, wszystko pokryte jeszcze dodatkowo błotem i kalcytem. Łączność radiowa nadal jest bez zarzutu. Sebek gdzieś mi wcisnął tlenomierz, no ale jeszcze mam czym oddychać. Wypakowałem się, dopiąłem setkę i piętrami/podestami schodzę coraz niżej, wprost do piekła . Zawsze mnie to fascynowało, jak można zbudować taką konstrukcję pionowo w dół aż 520m, w czasach kiedy sprzęt był naprawdę ubogi i wszystko w kilku warstwowej cegle. Dobra, stara przedwojenna robota, w dodatku niemiecka.  Doszedłem do magicznego znaku - XI, na początku bałem się że przejdę znak, po drodze nie było żadnej innej numeracji i nagle pojawiła się ta jedenastka. Tam, gdzie jeszcze woda na głowę mi się nie lała, to udało mi się porobić zdjęcia. Z parasolem nad aparatem, można by się bawić na dłuższą sesję, ale czas leci jak szalony, a i kesza jeszcze nie ruszyłem. Ze ściany "sikawka" sika jak szalona, woda jest właściwie wszędzie, niczym padający deszcz pod ziemią. Z drugiej "sikawki", tej wyższej woda obmywa ściany i dając im piękną błyszczące barwę, pod wpływem słabego, rozproszonego światła latarki. Skrzynki pozostawionej przez chłopaków nie było trudno znaleźć. Biorę ją ze sobą dla LadyMoon a sam zakładam profesjonalne pudełko. Tam w logbooku, nie ma zbyt wielu znalezień i to mnie jara, bo nie każdy może tu trafić, to kesz wyjątkowy dla wybranych zdobywców. Jedyne takie, wyjątkowe miejsce, dla niewielu. Czuć tu wszystko przez te mury, cały ten oddech historii, legendy. Te ponad 100 lat, które minęło od powstania obiektu, od wmurowania tych cegieł. Czuć też inny oddech, tajemnicy skarbu ukrytej w czasie II Wojny Światowej, a może i też tą tragedię więźniów przymusowo pracujących dla Niemców. Wszystko jest jakoś ciężkie, psychiczne. Niby duży, długi obiekt, ale światło rozświetla tylko parę metrów wokół Ciebie i czuje się klaustrofobię,  psychicznie wszystko się nawarstwia. Chyba czas stąd  wychodzić. Wszystko z keszem zrobiłem zgodnie z poleceniem autorki. Bo gdyby było coś nie tak, to mam świadomość że wiszę na cienkiej, w dodatku pojedynczej linie i tam na górze zawsze ktoś może zrobić użytek z ostrego przyrządu Po drabinie w powrotną stronę poszło sprawnie, lina zabezpieczająca nie poplątała się, ani nigdzie nie przetarła. Tylko jest mokra, brudna, usyfiona, tak jak przyrządy, oblepione jakimś brązowym błotem kopalnianym. Na tym mimowolnie usyfionym sprzęcie, jakoś się wdrapywałem, coś tam się blokowało, ale najważniejsze że przesuwałem się do góry. Ostatnie chwile na linie, ostatni dotyk czerwonych ścian. Pod butami znowu pustka, nad głową tylko strop z mysią dziurką. A z niej, bije jakieś światło. To chyba nie to światło ze snów, ostatnie światło do przekroczenia bram niebios  To tylko LadyMoon i Sebastian - spragnieni wiadomości z otchłani. Mysia dziurka, na tyle była duża, że jeszcze się przez nią przecisnąłem, z tym całym majdanem. Wyszedłem, na czymś tam usiadłem, nawet nie miałem siły sprzętu z siebie zdjąć - musiałem najpierw odpocząć. Moi towarzysze szczęśliwi, że powróciłem, ja zresztą też. Na tą okazję miałem zakamuflowany szlachetny napój miodowy. I tuż obok, przy stanowisku, w środku nocy, w przerzedzonym lesie, oświetlonym wielkim księżycem i płomieniem ogniska, spijałem toast za wyjątkowe miejsce, za kesza i 100% zdobytej ścieżki " Extremalny Bytom"

Warto było czekać na upragnioną chwilę. Warto było uzbroić się w cierpliwość, bo wszystko ma swój czas i miejsce. A skrzynka? To jest tak zwana "wisienka na torcie", bonus. Skąd ja to znam u LadyMoon, ONA jest mistrzynią w dawaniu piękna, w dawkowaniu emocji, a przede wszystkim jest perfekcjonistką. Pierwszą wisienką była „Samotna Pani Grozy czyli Torpedowaffenplatz”, a ”Bez odwrotu” jest drugą wisienką i nie wiem która jest wspanialsza. W całym OC nie ma jak dla mnie wspanialszych skrzynek i obie należą do LadyMoon, oraz do dwóch świetnych ścieżek.

Wielkie dzięki!!!!! Chapeau bas!   

 

Szynkę zdobyłem w kwietniu  , ale teraz loguję, dla uhonorowania TYSIĘCZNEGO KESZA

Obrazki do tego wpisu:
Bez odwrotu ;-)
Bez odwrotu ;-)

2041833 2016-03-05 21:59 Thundercat (user activity1479) - Komentarz

Razem z Galowianie dzisiaj robimy przerwe.Ale kiedyś tu wrócimy SZACUN DLA ZDOBYWCÓW

2041511 2016-03-05 19:07 galowianie (user activity3638) - Komentarz

Bardzo ciekawa nierozwiązana historia,nawet z bardzo profesjonalnym sprzętem, uważamy że podjęcie skrzynki dla nas jest za bardzo ekstremalne.

Obrazki do tego wpisu:
.
.

1956394 2015-11-14 20:04 rekomendacja R-Sol (user activity10254) - Znaleziona

Miejsce odwiedzone dogłębnie TYLKO i WYŁĄCZNIE dzięki GIGANTYCZNEJ pracy i pomocy użytkowników : stasiekm, krcr, deg, sebastian. PANOWIE WIELKI SZACUNEK za pełen profesjonalizm (który nawet moją małżonkę uspokoił ). DZIĘKUJĘ !!!!!

Miejscówka fascynująca, choć jako lokalizacja kesza dla mnie mocno dyskusyjna. To jest zbyt niebezpieczne chyba jednak. Nie mniej, to tylko dzięki OC tam się znalazłem i powiem tylko : WOW!!!!!! . Wobec powyższego proszę Właścicielkę o uszanowanie mojej decyzji o tym, iż nie będę oceniał.

Co do samej skrzynki to dotarłem do niej ostatni i pierwszeństwo należy się chłopakom. Troszkę ją życie sponiewierało i zrzuciło w czeluść... Aktualnie więc jej mniejsza replika znajduje się poziom wyżej w bardzo charakterystycznym miejscu. Co do akcji wszystko zostało już opisane. Ja ze swojej strony jeszcze raz dziękuje za zaproszenie do wspólnej eksploracji. To miejsce na pewno na trwałe zagościło w mojej świadomości i to bardzo pozytywnie

EDIT: Oczywiście musiałem zmienić godzinę, bo FTF dla mnie to by było nie uczciwe.

 

Ostatnio edytowany 2016-05-10 09:21:57 przez użytkownika R-Sol - w całości zmieniany 2 razy.

1956602 2015-11-14 20:03 rekomendacja krcr (user activity1230) - Znaleziona

Długo myślałem nad komentarzem i w sumie nic nie wymyśliłem...

TFTC - dzięki za pokazanie miejscówki

:P

Ok, a teraz na serio. Jakoś latem skrystalizował się plan, aby zaatakować tego kesza. Podjęcie poprzedziło wiele godzin wspólnych debat w tworzącej się ekipie. Obmyślany był plan, kompletowana lista potrzebnego wg nas sprzętu, dogrywanie terminu. Nieocenioną pomocą wsławił się Sebastian, który cierpliwie zabierał nas na rekonesans, cierpliwie tłumaczył i służył radą.

Nie mogę też nie wspomnieć o Staśku (StasiekM). To on był motorem napędowym tego szalonego przedsięwzięcia... Ten człowiek ma w głowie tyle wiedzy, że czasem aż onieśmiela :)

Wraz z Sebą odwalili tytaniczną pracę przy przygotowaniach. Reszta z nas (w tym ja) przyjechała w sumie na gotowe.

Muszę też wspomnieć o pomocy Pawła (KapiceTuByli), który użyczył ogromne ilości sprzętu, bez którego zdobycie kesza byłoby trudniejsze i bardziej niebezpieczne. Niestety Paweł nie mógł do nas dołączyć, ale i tak dziękujemy!

Dziękuję Grześkowi (Deg) oraz Zbyszkowi (R-sol) za obecność i wspólną zabawę.


 

Teraz tak może w skrócie:

Piątek 13tego... Stasiek przyjeżdża z Warszawy i melinuje się u Sebka. Razem jadą czynić potrzebne przygotowania. Ja niestety przybywam dopiero po 19-tej kiedy wszystko już jest gotowe. Atak ustalamy na następny dzień. Wracamy do Sebka gdzie spożywamy skromny posiłek przy piwku, dociągamy ostatnie niedociągnięcia i przeglądamy sprzęt planując atak na kesza.

Z pewnych względów nie może do nas dołączyć Semair, więc wydzwaniamy w trybie CITO Dega i R-sola. Obaj godzą się na wyprawę, ale w późniejszych godzinach. Sobotni poranek i przedpołudnie poświęcamy więc na spacer po Bytomiu połączony z targaniem parapetowców i magnetyków. Potem ogromne ilości pierogów w barze mlecznym i wracamy do Seby na kawę i ostatnie przygotowania.

Po drodze porywamy Dega i ruszamy w odwiedziny do tego starego Helmuta. Szybkie wypakowanie sprzętu oraz jego instalacja wg wcześniej założonego planu. Dojeżdża R-sol. O godzinie 18:10 Stasiek jako pierwszy wchodzi do starego Niemca. Ja za nim. Po mnie Deg i na końcu Zbyszek. U Helmuta jest ciemno i strasznie. Osobiście czuje się niepewnie i jestem trochę zdezorientowany. Z zewnątrz Sebek za pomocą radia utrzymuje z nami łączność oraz czuwa nad przebiegiem naszej wizyty. Po niecałych dwóch godzinach ostrożnego podchodzenia jesteśmy u celu. Stasiek jako pierwszy... Nie widzi kesza. Wołamy Dega, który tu był podczas zakładania. Deg potwierdza - kesza brak. Jak na złość zapomnieliśmy czegokolwiek, co nadawałoby się na reaktywację. W końcu z kawałka tekturki (logbook) i biedronkowej latareczki (pudełko) robimy nowego kesza, który odkładamy w trochę inne (bezpieczniejsze dla niego) miejsce. Potem ponad dwie godziny wracamy do świata żywych.

Przy Sebastianie meldujemy się około 22:10, a więc cztery godziny. Potem pakowanie i odwrót. Do domu docieram około 4 nad ranem w niedzielę przysypiając prawie za kierownicą. Po dwóch godzinach snu budzi mnie pieseł, któremu aż oczy musztardą zachodzą od niesikania. A więc spacer z psem... w międzyczasie zastanawiam się, czy wyprawa po kesza to był tylko sen, czy jawa? Siniaki, obtarcia, zakwasy i masa brudnych rzeczy w łazience mówią że to jednak się zdarzyło.

Staruszek z opowieści stary ale jak to mówią jary.

Subiektywnie jest to chyba NAJTRUDNIEJSZA i NAJBARDZIEJ WYMAGAJĄCA skrzynka w całym serwisie. Jej podjęcie wymaga zgranego zespołu, masy sprzętu, wiedzy i odwagi...

Ale najwięcej tu trzeba POKORY. Stary dziadek o ciemnych oczach nie przepuści żadnemu śmiałkowi i narwańcowi...

PS: Kesza nie ocenię, bo się stracił. Miejsca też nie ocenię, bo nie mam skali porównawczej. Miejsce ukrycia jest jedyne w swoim rodzaju...

 

Ostatnio edytowany 2015-11-18 19:56:15 przez użytkownika krcr - w całości zmieniany 2 razy.
Obrazki do tego wpisu:
Obrazek zgodnie z wymogami... bez kesza bo brak.
Obrazek zgodnie z wymogami... bez kesza bo brak.

1553194 2015-11-14 20:03 rekomendacja deg (user activity6455) - Znaleziona

Zgodnie z wcześniejszą obietnicą - edytuję opis. Byłem przy zakładaniu, byłem przy reaktywacji - prawie jak ojciec chrzestny skrzynki ;).

Wyprawa z 14 listopada była niezwykła - wspaniałe przygotowanie, wiedza i spokój Staśkam pomógł nam wszystkim w okiełznaniu miejscówki. Jego profesjonalizm było widać w każdym calu, w każdym ruchu i w każdej minucie. Dziękuję serdecznie ekipie Stasiekm, krcr, Sebastian za zaproszenie do wspólnej wyprawy i R-Solowi za wspólnie spędzone chwile.

 

Gdy dotarliśmy na miejsce kesza ogarnął nas niesamowity żal. Wiele dni przygotowań, godziny spędzone podczas zaawansowanej eksploracji niemal poszły na marne - skrzynki nie było. Gdy ją zakładaliśmy wiele miesięcy wcześniej, pomyślałem sobie, że ta skrzynka będzie na wieki - nigdy nie zniknie. A tu albo ktoś, albo coś sprawiło, że jej nie ma. Na miejscu były 4 osoby i na wieść o jej braku zamiast naszych głosów, na kilka długich chwil zaległa cisza. To niezwykłe, przejmujące zjawisko.

 

Pokusiłem się przemierzyć kolejne 16 metrów wgłąb tej cudownej miejscówki, by poszukać skrzynki. Niestety i tam kesza nie było. Ale za to to niezwykłe miejsce zmienia się na zarówno dużo piękniejsze jak i dużo bardziej niebezpieczne. Nacieki kalcytowe pokrywają ściany. Na wszędzie wokół - półtorametrowej grubości warstwy gruzu, gotowego spaść wprost na głowę. Trakty komunikacyjne są uszkodzone i nie a się z nich normalnie korzystać. Zupełnie inny świat.

 

Jeszcze raz dziękuję chłopakom z ekipy jak i Założycielce za kolejną okazję wybrania się w tak niesamowite miejsce. Z całą pewnością należy do TOP3 niezwykłych miejsc, które przyszło mi odwiedzić w moim życiu. Dzięki!

 

=== Oryginalny wpis sprzed 10 miesięcy ===

Niesamowity kesz. Jedyny w swoim rodzaju, nie widziałem drugiego takiego w serwisie. Trudno cokolwiek napisać, żeby nie ułatwiać rozwiązania quizu. Nie zdobyłem (na razie) FTFa, jednak byłem przy Jego zakładaniu - loguję w porozumieniu z Założycielką. Jeśli ktoś zdobędzie FTF - zmienię datę. Kesz niedługo niestety będzie niedostępny na zawsze...

Dla mnie - początkującego adepta sztuk wspinaczkowo-podziemnych - "Bez odwrotu" było jednym z największych wyzwań w życiu. Adrenalina na 120%, byłem mokry, brudny, zmęczony, ale warto było. Chylę mojego wysokiego czoła za pomysł, miejscówkę i całą wyprawę. Namawiam wszystkich do rozwiązania quizu i wpisania hasła - tam ukrytych jest znacznie więcej informacji i zdjęć z naszej wyprawy. Do teraz mam ciarki na plecach na samą myśl o Nim...

Tym większą radość mi sprawia, że ta właśnie skrzynka jest moją 1000, a absolutnie zasłużona zielona gwiazdka, którą przyznaję - jest 600'tną otrzymaną gwiazdką LadyMoon. WIELKIE dzięki i gratuluję!

Ostatnio edytowany 2016-10-19 15:20:14 przez użytkownika deg - w całości zmieniany 4 razy.

1956808 2015-11-14 20:02 rekomendacja stasiekm (user activity2103) - Znaleziona

Bez najmniejszej wątpliwości skrzynka ta zawładnęła mym umysłem kilka miesięcy temu, gdy pierwszy raz o nim usłyszałem. Na szczęście udało mi się wygrać tę walkę i rozpracować ją na zimno. Tygodnie planowania, dwa rekonesanse i wreszcie ustalony termin, z którego niestety wypadły trzy zainteresowane i mocno zasłużone dla tej wyprawy osoby. Ostatecznie przybywam i jedziemy z Sebastianem zakładać stanowisko przedyskutowane wcześniej wielokrotnie z Karolem i Pawłem. Cztery godziny poświęcone na to zajęcie procentują w sobotę - pojawiamy się i wchodzimy jak do siebie. Tak się przynajmniej wydawało dopóki worek na linę, z którym zjeżdżałem nie zahaczył o resztki stalowej zardzewiałej konstrukcji którą wycięli złomiarze...

Niemniej odwrotu nie było i pojechałem dalej. Dotarcie do przedziału drabinowego nie sprawiło, że stało się bezpieczniej, wręcz przeciwnie - mnóstwo luźnego gruzu i przypadkowych, zawieszonych niestabilnie przedmiotów nie napawało optymizmem, zwłaszcza że grawitacja działała nieubłaganie - sporo tego spadło w czasie naszego schodzenia. Od trzeciego podestu dołączyła kapiąca i/lub lejąca się woda. Apogeum nastąpiło na poziome 12, gdzie miała być skrzynka - niestety został tylko fragment opakowania. Początkowo uważałem, że reszta jest zagrzebana/przysypana dla lepszego maskowania  - niestety prawda okazała się brutalna - skrzynka przepadła, co potwierdził Deg obecny przy zakładaniu. Zapewne coś spadającego porwało ją w czeluść.

Zapada decyzja o prowizorycznej symbolicznej reaktywacji i wracamy na górę. Wszyscy, w jednym kawałku i to jest moim zdaniem największym sukcesem wyprawy. Bo można ją powtórzyć. Wszystkim się podobało, choć każdy dostał kawałkiem gruzu, niektórzy nawet latającym Lockerem, a każdy wyszedł brudny, mokry i zmęczony. Statystycznie rzecz biorąc nuda - przez 80% czasu stoisz i czekasz aż ktoś inny zejdzie i przepnie się bezpiecznie, ale spadający gruz różnego kalibru sprawia, że nigdzie się nikomu nie spieszy.

Skrzynka bezdyskusyjnie szczególna - z jednej strony porywające wyzwanie a z drugiej skrajne, realne niebezpieczeństwo. Teoretycznie dotarłem do celu pierwszy, ale celu nie było. Ponadto, a raczej przede wszystkim, dotarłem tylko dla tego, ze wszyscy z ekipy spisali się na medal, wykazali pokorą, spokojem i rozsądkiem. Raz jeszcze dziękuje wszystkim, którzy wzięli udział w wyprawie, zwłaszcza jeśli nie dotarli a poświęcili czas, zaangażowanie i sprzęt. Do zobaczenia następnym razem.

 Skrzynka poza skalą ocen i to w obie strony na raz. Zanim po nią ruszysz, dobrze się zastanów i przygotuj na wszystko. Tylko wtedy masz szanse, że najgorsze cię nie spotka. Priorytetem jest wyjście - na dole nie ma zasięgu, żeby zalogować znalezienie.

Ostatnio edytowany 2015-11-18 12:12:17 przez użytkownika stasiekm - w całości zmieniany 1 raz.
Obrazki do tego wpisu:
regulaminow z R-Sol
regulaminow z R-Sol
ostał ci się jeno sznur
ostał ci się jeno sznur

1847043 2015-08-20 02:09 sebastian (user activity4078) - Komentarz

@ekipacentrum, przy odwiedzaniu tego miejsca, potrzebna jest przede wszystkim pokora, sporo wiedzy. Kiedy przyjdzie na to czas dowiecie się w jaki sposób zapewnić sobie minimum bezpieczeństwa w dotarciu do pojemnika.

1780057 2015-07-09 01:10 ekipacentrum (user activity59) - Komentarz

Byłem, zobaczyłem i co? hmm ... po dzisiejszej burzy na śląsku teren w okolicy wygląda jakby coś tam wybuchło i zmasakrowało wszystko dookoła, całkowicie inaczej to teraz wygląda niż w podpowiedziach na stronie po wpisaniu hasła. Zazwyczaj jak pisało weź linę to robiliśmy bez niej, i tak tym razem wybraliśmy się bez sprzętu, ale zdecydowanie się nie da tego tak zrobić. Za niedługo zawitam znów aby spojrzeć potworowi jeszcze raz w oczy.

1531059 2014-12-17 18:02 sebastian (user activity4078) - Komentarz

Przy SRT bym zakładał na zewnątrz, przy DRT jedno na zewnątrz drugie w środku. Tutaj masz podstawy, kombinuj - http://www.sztolnie.fora.pl/techniki-linowe,67/poradnik-ekipera-cz-i-zakladanie-stanowiska,468.html

 

1530975 2014-12-17 12:48 deg (user activity6455) - Komentarz

Czy jest tam możliwość jakiegoś sensownego założenia stanowiska? Na zdjęciach (FB) widziałem, że zostały jeszcze stalowe dwuteowniki na poziomie podłogi - nadadzą się do tego? Czy trzeba zakładać na drzewie na zewnątrz?

1530830 2014-12-16 23:44 LadyMoon (user activity5212) - Komentarz

Ja  - jako wielka miłośniczka TAKICH miejsc - rzekłabym, że raczej lepsza i fajniejsza zabawa teraz.  I bezpieczniejsza, bo na łeb nic już nie spada.

1530760 2014-12-16 21:45 deg (user activity6455) - Komentarz

Spieszmy się kochać miejscówki. Z trudnych stają się ekstremalnie trudne...

1510873 2014-11-16 15:40 szydzik30 (user activity639) - Komentarz

To moje klimaty, ale niestety uprząż i liny dawno sprzedane, szkoda a taką ochotę miałem na tą skrzynkę