Z bloga pana Jana Matury:
„…Są trzecim pokoleniem Greków mieszkających w Policach i urodzili się w Polsce. Ich rodzice i dziadkowie przybyli tutaj na początku lat 50. Wtedy Police przygarnęły blisko 3,5 tys. uchodźców z Półwyspu Bałkańskiego - Greków i Macedończyków. Początek tego exodusu wiąże się z wojną domową, która toczyła się w Grecji w końcu lat 40. Komuniści z Armii Demokratycznej Grecji wywołali powstanie przeciw rządom monarchistycznym. W 1949 r. powstanie upadło. Państwa socjalistyczne postanowiły przygarnąć wycofujących się powstańców, przy czym w tej zawierusze ewakuowano wiele przypadkowych osób niezwiązanych z powstaniem.
Do Polski trafili przez Albanię. Zaczynali od Lądka i Szczawna Zdroju. Później był Zgorzelec i wakacje w Szklarskiej Porębie. W końcu września 1951 r. trafili do Polic.
Cały czas usiłowano utrzymać w tajemnicy ich pobyt. Wychowawcy polscy którzy opiekowali się uchodźcami musieli podpisać zobowiązanie, że nie powiedzą nikomu z kim pracują. Mieli być kadrą wyzwalającą Grecję. Rozdzielono rodziny. Rodzicom i dzieciom nie wolno się było kontaktować. Wprowadzono reżim wojskowy. Dzieci zwracały się do wychowawców i nauczycieli „towarzyszu”. Wokół panował duch laicki. Wymyślili to Grecy, ale władze polskie nie przeciwstawiały się tej formie wychowania. Trudny to był czas dla uchodźców. Najpierw II wojna światowa, później powstanie. Pobyt w Policach to wyzbycie się rygorów wojskowych, łączenie się rodzin pielęgnowanie kultury, zdobywanie wiedzy i nauki.
Pierwsi opuszczali Polskę Macedończycy, którzy nie musieli czekać na upadek rządu „pułkowników”. Po prostu wyjeżdżali do Jugosławii. Grecy zaczęli wyjeżdżać po upadku junty wojskowej (połowa lat 70). Niewielu pozostało w Policach. Najmłodsze pokolenie to często dzieci z małżeństw mieszanych. Od polskich rówieśników różnią ich tylko egzotyczne brzmiące imiona i nazwiska: Antygona, Odys, Afrodyta, Aleksandros, Stamatis, Wasula, Orestes...W Policach pozostało tylko wspomnienie po dawnej enklawie greckiej. Nie ma już Związku Uchodźców Politycznych z Grecji, przestała działać świetlica, zabrakło nauczyciela języka greckiego. Młodzi między sobą rozmawiają po polsku. Zostaliśmy, bo tak zadecydowali nasi rodzice.
Prezes ZUPzG Grigoris Kalkandzis
Kilka zdań od siebie:
Historię znam pobieżnie z ust koleżanki, która mieszka w pobliżu, budynek z czerwoną elewacją był jednym z domów gdzie przebywali greccy chłopcy, była tam wtedy piękna oranżeria. Budynki mają pokaźne wnętrza ogromne piwnice i dosyć dużo terenu naokoło.
Przed wojną i w jej trakcie mieszkała tu kadra kierownicza Fabryki Benzyny Syntetycznej.
Czasy współczesne: W dalszym ciągu jest to kameralne i chiche osiedle, niestety nowe inwestycje będą burzyć charakter osiedla.
O skrytce:
To duża PETka rozmiar mała. W środku logbook, pisadło, Certyfikaty FTF-y i pamiątkowe. Ostrzegam nie jest na wierzchu, trzeba będzie pomyśleć. Kordy w tym miejscu szaleją, więc patrzcie raczej na mapkę. Oczywiście spojler bardzo pomoże.