Swego czasu na skraju lasu pojawiał się zaciekawiony pojawiającymi się ludźmi zając. Został zauważony i nazwany po poznańsku kicek. I tak sobie kicał, po polnej drodze, przyglądając się budowanym domostwom, linii kolejowej, drogom. Od czasu do czasu z ogródków zabrał jakąś marchewkę, gdyż jeść trzeba. Mimo to Kicek cieszył się sympatią okolicznych mieszkańców, z jednym wyjątkiem. Znalazł się pewien człowiek, który nie tolerował zjadania pieczołowicie hodowanych roślin. Pewnego dnia zaczaił się na tego sympatycznego szaraka w ogrodzie i niestety po miłym zwierzaku został tylko pasztet zajęczy i skórka na kołnierz. Tym sposobem ulica została Bezkicka.