Meteorowi 2017 dedykuję...
Łowicz jest jednym z niewielu polskich miast, które istnieje w nauce jako posiadające "własny" meteoryt,
i to określany przez znawców jako najciekawszy. Meteoryt "Łowicz" nie istnieje jako pojedynczy okaz,
spadł na Ziemię w okolicach Łowicza jako deszcz meteorytów w nocy z 11 na 12 marca 1935 roku.
Z budzącego grozę wydarzenia zachowały się relacje świadków: po przejeździe pociągu (0:50), dróżnik
kolejowy w Lipcach Reymontowskich patrząc na północny zachód widział wysoko nad horyzontem szybko
powiększającą się, pędzącą na wschód czerwoną kulę. W pewnej chwili nastąpił wybuch, oślepiające, białe
światło zalało całą okolicę. Trwało to kilkanaście sekund, po czym światło zgasło a dróżnik usłyszał huk
podobny do wystrzału armatniego, następnie w dudnienie, wreszcie trzy detonacje.
Andrzej Strugiński obserwował całe zjawisko z progu swojej chaty We wsi Wrzeczko, po huku ujrzał 6 lub
7 spadających, świecących kamieni. Dwa z nich spadły na jego podwórko (30-40 metrów od niego). W
nastepnych tygodniach po zakrojonych na szeroką skalę poszukiwaniach odnaleziono 58 okazów (o łączej
wadze 59 kg). Największy znaleziono we wsi Krępa Podgóry na polu Stanisława Barbuchy - miał średnicę
około dwudziestu kilku centymetrów a ważył około 10 kilogramów. Gospodarz z sąsiadami rozbił bryłę na
części, a gdy zobaczył, że nie zawierają "niczego cennego", rozdał na pamiątkę mieszkańcom Krępy i
Domaniewic. Podobno do dzisiaj na polach w okolicach Krępy i Domaniewic można odnaleźć większe lub
mniejsze fragmenty "ciała niebieskiego"...
Kesz ukryty jest przy ścianie domu który zaostał niewątpliwie trafiony jednym z odłamków meteorytu ;)
Teren ukrycia kesza (pola między wsiami Krępa i Rzeczyc) to przypuszczalnie najbardziej "ostrzelane"
miejsce podczas owego desczu meteorytów w marcu 1935 roku.
Z lewej budowa zewnętrzna Meteorytu Łowickiego, z prawej jego przekrój.
Taka to juz okolica, ża co jakiś czas coś tu z nieba spada... W nocy z 7 na 8 listopada 1941 roku nad
wsią Czatolin z bombowca transportowego Handley Page Halifax skoczyli Cichociemni: por. Jan Piwnik
"Ponury" (legendarny Komendant partyzanckich Świętokrzyskich Zgrupowań AK), kpt. Niemir Bidziński
"Karol Ziege", ppor. Napoleon Segiera "Wera", "Bronek". Był to pierwszy skok Cichociemnych na
obszar okupowanego kraju. Polecam związaną z tym faktem skrzynkę: OP1CC3