Neogotyckie mauzoleum
Karla Roberta von Lachmanna z 1871 r.
w Jałowcu
A było to tak:
W 2022 roku na wszelkich możliwych stronach urbexowych,
stronach czy portalach o opuszczonych miejscach,
pojawiały się niemal masowo zdjęcia tegoż mauzoleum.
Chyba zrobiła się wówczas moda na wrzucanie zdjęć z tego miejsca.
Mauzoleum biło wręcz rekordy popularności i nie było dosłownie dnia,
aby nie pojawiały się w internecie nowe zdjęcia kaplicy.
Nie było tygodnia, by jakiś fan zapomnianych miejsc nie zamieszczał swoich zdjęć z tego miejsca.
Zainteresowałam się oczywiście tym obiektem natychmiast,
gdyż wpisuje się idealnie w moje zainteresowania i pasje,
bo - jak wiadomo nie od dziś - uwielbiam wszelkie stare cmentarze, kaplice grobowe, nagrobki itp. -
- ale jak zobaczyłam odległość to
wpisałam na mapę z zaznaczeniem, że "kiedyś tam pewnie zawitam".
Był to dla mnie po prostu drugi koniec Polski,
więc wiadomo było, że tak od razu - któregoś popołudnia na spontanie - to na pewno tutaj nie dotrę.
I tak sobie mijały miesiące.
Zbliżał się listopad 2022 - mój ukochany miesiąc i moje urodziny.
Trzeba było znaleźć, jak co roku, jakiś nowy zamek
na świętowanie i celebrację tego dnia,
gdyż musi być zachowana tradycja - co roku spędzam urodziny w innym zamku. :)
Tym razem wybrałam zamek Czocha.
Obejrzałam przy okazji opencachingową mapę, sprawdzając czy są tu w okolicy skrzynki i jakie.
Miałam na uwadze również odwiedziny mauzoleum,
które na opencaching.pl pozostawało wciąż nieokeszowane,
ba - nawet tam nigdy nie było żadnej skrzynki z OC.
W związku z tym faktem - postanowiłam, że założę tu swoją skrzynkę,
skoro nikt nigdy wcześniej tego nie dokonał, a miejsce jest wyjatkowe i jedyne w swoim rodzaju, dlatego zasługuje na to.
Zastanawiałam się, dlaczego pomimo takiej popularności tego miejsca - nikt nie pofatygował się założyć tu kesza ? Dlaczego ?
Teraz po takim czasie już wiem - miejsce to chyba czekało po prostu na mnie... ;)
W wyznaczonym sobie terminie dotarłam pociągiem z Gdyni do Lubania, wraz z kotem Podmiotem OP8JJJ,
a tam spotkaliśmy się już z Charonem, który wracał do Polski na urlop.
Był biwak i nocleg nad Kwisą, były przyczółki po dawnym moście, był zamek Czocha, było zbieranie grzybów, było zwiedzanie sztolni w Leśnej, było mauzoleum rodziny Woller, było oczywiście zbieranie skrzynek, zwiedzanie terenów, poznawanie nowych miejsc.
Było jednym słowem wszystko to, co zwykle kocham i uwielbiam na wyjazdach. Czułam się spełniona.
W drodze powrotnej na Pomorze odwiedziliśmy jeszcze pewien cmentarz
( można rzec, iż na "deser" - ale o tym to już w innym keszu ),
a potem już ruszyliśmy na północ.
I wtedy przypomniała mi się moja mapa z zaznaczonym mauzoleum.
Mauzoleum było położone między Lubaniem a Leśną, czyli dokładnie na tych terenach,
na których spędzaliśmy ostatni czas a ja.... zupełnie o nim zapomniałam i przegapiłam to miejsce.
Ogarnęła mnie czarna rozpacz.
O zawróceniu z trasy nie było już mowy.
Jedyne, co wchodziło w grę, żeby poznać na żywo to miejsce, to ponowna wizyta w tym rejonie.
A na to w najbliższych miesiącach się nie zanosiło.
Byłam zdruzgotana.
Było mi z tym źle i czułam, że muszę coś w końcu wykombinować.
Przełom nastąpił po evencie w Dalkowie w dniu 1 lipca 2023,
gdzie poznałam osobiście rodzinkę, której zadedykowany jest ten kesz. ;)
Dostałam wtedy jakiś impuls.
Zrozumiałam, że nie ma na co czekać, załamywać rąk i trzeba działać.
Co prawda na sierpniowy wyjazd już miałam inne plany,
ale wszystko odwołałam i oznajmiłam Charonowi,
iż wracamy do Leśnej, bo ja już naprawdę muszę to mauzoleum...
I tak oto, ponownie dotarłam pociągiem do Lubania i oczekiwałam na przyjazd Charona do Polski,
a gdy tylko dotarł - ruszyliśmy żwawo do Jałowca.
Serce mi biło, bo przez ostatnie dni myślałam tylko o mauzoleum,
zastanawiałam się wielokrotnie jak wygląda na żywo, jakie zrobi na mnie wrażenie
i wreszcie - jak ukryć tam kesza, nie robiąc uprzednio wizji lokalnej i nie znając terenu.
Na wszystkie te pytania dostałam odpowiedź jak tylko dotarłam do muru okalającego obiekt.
Z daleka kaplica wygląda imponująco.
Wycięte dookoła krzaki i wykarczowana trawa sprawiają,
że widać ją jak na dłoni i można swobodnie wykonać zdjęcia, nie martwiąc się o kadr.
Najpierw więc ujrzałam mur otaczający obiekt,
a potem przez dawną bramę - od strony zabytkowych drzew -
wkroczyłam już na ogrodzony teren i chwilę później nastąpił ten długo wyczekiwany moment.
Stanęłam przed mauzoleum i wreszcie na żywo ujrzałam zdewastowaną obecnie,
ale ciągle piękną rzeźbę, którą już niemal na pamięć znałam ze zdjęć z internetu.
Niesamowita była dla mnie to chwila, oto spełniało się właśnie jedno z moich małych marzeń.
Sam obiekt urzeka swoim wciąż nieprzemijającym pięknem a zarazem smutkiem,
pomimo zniszczeń i bezlitosnego upływu czasu.
Robert Karl urodził się 16 lutego 1847 r. jako jedyny syn właścicieli majątku w Jałowcu -
- Karla Christiana i Mathildy Theodory von Lachmann-Falkenau.
Zginął w dniu 16 sierpnia 1870 roku ( mając 23 lata ) w bitwie pod Mars la Tour, podczas wojny prusko-francuskiej.
Służył wtedy w stopniu porucznika 16. Pułku Huzarów Schleswig-Holstein Królewskiej Armii Pruskiej.
Rodzina ufundowała zmarłemu synowi to przepiękne mauzoleum w parku, w pobliżu pałacu, w którym zamieszkiwała.
Budowę mauzoleum oraz zagospodarowanie otoczenia zrealizował architekt - Johann Karl Bogislav Lüdecke, działający na terenie Śląska, który zasłynął z licznych realizacji,
zarówno obiektów świeckich, sakralnych a także cmentarnych.
Zaprojektował między innymi mauzoleum Wollerów w Leśnej.
Mauzoleum w Jałowcu usytuowane zostało w parku - po przeciwnej stronie drogi,
na przeciwko pałacu.
Dookoła otoczone murem, z dwiema - obecnie zniszczonymi - bramami wjazdowymi.
Za jedną z bram znajduje się długa aleja złożona zabytkowych drzew - 21 lip drobnolistnych.
Samo mauzoleum jest w stylu neogotyckim,
z usytuowaną centralnie rzeźbą autorstwa Rudolfa Siemeringa - rzeźbiarza z Berlina,
przedstawiającą mężczyznę w mundurze i pochylającego się nad nim anioła.
Napis na postumencie brzmi:
UNSERM GELIEBTEN EINZIGEN SOHN ROBERT LIEUT IM SCHLESWIG HOLST REGT 16 GEB 16. FEB 1847 GEFALLEN BEI MARS LA TOUR 16. AUG 1870
w tłumaczeniu:
"NASZ UMIŁOWANY JEDYNY SYN ROBERT PORUCZNIK W 16. REGIMENCIE SCHLESWIG – HOLSTEIN URODZONY 16 LUTEGO 1847 R. POLEGŁY POD MARS LA TOUR 16 SIERPNIA 1870 R."
Drugi napis, pojawiający się dość często na ewangelickich krzyżach i nagrobkach:
SEI GETREU BIS IN DEN TOD SO WILL ICH DIR DIE KRONE DES EWIGEN LEBENSGEBEN.
czyli:
"BĄDŹ WIERNY AŻ DO ŚMIERCI, A DAM CI KORONĘ ŻYCIA WIECZNEGO."
Całość robi niesamowite wrażenie, pomimo zniszczeń.
Panuje tutaj taki niewyobrażalny klimat smutku i nostalgii.
Szukając informacji o tym miejscu, natrafiłam na artykuł mówiący o tym,
iż zarówno pałac wraz z zabudowaniami oraz mauzoleum kupiła pewna moja imienniczka,
która ma zamiar wyremontować obiekty pałacowe
i również odrestaurować kaplicę wraz z jej przyległym terenem.
Czy to się wydarzy ? Czas pokaże.
Zapraszam do odwiedzenia tego niezwykłego miejsca oraz do podjęcia skrzynki.
Tak wyglądała rzeźba, zanim została zniszczona.
O keszu:
Ukryty na współrzędnych dodatkowego waypointa,
z dala od kaplicy, bo nigdy nie wiadomo, kiedy się ten obiecany remont zacznie.
Idź aleją kilkadziesiąt metrów i szukaj w wielopiennym drzewie, nisko.
Skrzynki strzeże strażnik, jego kolor jest hasłem do logu.
W murze od kaplicy jest ukryty kesz z GC, więc proszę się nie pomylić.
Certyfikatów, które zazwyczaj tworzę - z racji wielkości pojemnika - nie ma,
ale na życzenie trzem pierwszym znalazcom
mogę wysłać wydrukowane lub też w mailu do wydruku.
Życzę udanych wrażeń i powodzenia,
a po podjęciu kesza koniecznie polecam obejrzeć pałac.
Etap | Symbol | Typ | Współrzędne | Opis |
---|---|---|---|---|
Punkt końcowy | --- | Tu szukaj skrzynki :) | ||
Interesujące miejsce | --- | Pałac w Jałowcu |