W Opolu Lubelskim, przy ul. Puławskiej, napotkamy obelisk upamiętniający akcję, podczas której śmiertelnie ranny został organizator i pierwszy dowódca oddziału dyspozycyjnego lubelskiego Kedywu por. cc Jan Poznański „Ewa” oraz Janusz Jarosławski „Szponder”. 22 października 1943 r. podjęto próbę likwidacji konfidentki z Opola Lubelskiego - Michalczykowej. Do zadania został wytypowany patrol Januarego Ruscha „Kordiana” pod osobistym dowództwem por. „Ewy”. Z braku przygotowania wywiadowczego wykonanie wyroku nie udało się, a w czasie akcji śmiertelnie ranny został „Ewa” oraz Janusz Jarosławski „Szponder” z patrolu „Kordiana”, który w tym czasie zabezpieczał akcję. Wacław Nieleszczuk „Sokół” wspominał: Byłem w ich bezpośredniej obstawie. Stałem przy samym budynku. „Ewa” i „Hajnarek” [Henryk Żabicki – przyp. aut.] weszli do mieszkania. […] Otworzono im. „Hajnarek” strzelił do znajdującej się w mieszkaniu kobiety i uważał, że Michalczewska już nie żyje. Tymczasem komendant „Ewa” mówi: Ona się jeszcze rusza. Pójdę i poprawię! Wszedł do mieszkania, aby do niej strzelić, a tam zza parawanu strzelił do niego volksdeutsch młynarz. Komendant „Ewa” dostał jedną kulę w głowę, a drugą w szyję. Na jego krzyk wbiegliśmy do mieszkania, a w tym czasie młynarz wyskoczył przez okno i poszedł w kierunku miasta. […] Wpadliśmy do mieszkania, wzięliśmy nieprzytomnego komendanta na ramiona i ponieśliśmy w kierunku Zajączkowa. Nas było wtedy kilku. Przechodziliśmy koło takich stawów. Słyszeliśmy strzały. To do naszych chłopaków, którzy byli w obstawie i nie wiedzieli, że my już się zlikwidowaliśmy, strzelała polska policja. Tamci chłopcy byli w naszej obstawie, stali jakieś 500 metrów od nas, przy studni, gdzie schodzą się drogi. W strzelaninie zginął wtedy „Szponder”, a Ferdynand Zaborski „Lew” został postrzelony. […] Komendant zmarł na naszych ramionach. Martwego „Ewę” przywieźliśmy do Godowa. Leżał w trumnie w stodole Stanisława Chmielewskiego w Antonówce, gdy zajechali tam Niemcy za kontyngentem. Zarządzono ostre pogotowie. Skierowaliśmy karabiny w stronę drogi, lecz Niemcy nie wkroczyli w obręb zabudowań. Pochowaliśmy komendanta niedaleko w lasku godowskim.
Skrzyneczka - pojemnik z magnesem, po przeciwnej stronie ulicy.
Powodzenia.