Pomnik odsłonięto 8 czerwca 1997 r. wysiłkiem ówczesnego Środowiska AK-WiN „Zaporczyków” przy ŚZŻAK w Lublinie. Został poświęcony dowódcy – mjr. Dekutowskiemu, ale przede wszystkim jego podkomendnym pochodzącym z gminy Urzędów, którzy licznie zasilali oddziały partyzanckie AK-WiN. W czasie okupacji niemieckiej jeden z plutonów, który tworzyła w większości młodzież z Bęczyna, podporządkowany był przez kilka miesięcy rozkazom „Zapory”. Patrol partyzancki pod dowództwem Mieczysława Cieszkowskiego „Grzechotnika” liczył ok. 30 ludzi. Część z nich zasiliła szeregi oddziału „Zapory” w czasie walk z reżimem komunistycznym. Warto wspomnieć, że lokalizacja pomnika nawiązuje również do dwóch tragicznych wydarzeń, które rozegrały się na Bęczynie już po zakończeniu okupacji niemieckiej. 3 września 1944 r., w potyczce z funkcjonariuszami MO zginął Tadeusz Gajewski „Nagan” – żołnierz patrolu „Grzechotnika”. Tego dnia do gospodarstwa Stefana Wyrostka udało się pięciu milicjantów, żeby odebrać konia, którego pozostawili u niego partyzanci. Z zamiarem pomocy gospodarzowi udało się kilku miejscowych konspiratorów. W wyniku starcia jakie się wywiązało pomiędzy milicjantami a żołnierzami podziemia ranny został „Nagan”, który pomimo udzielenia pomocy lekarskiej zmarł 7 września 1944 r. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Urzędowie. Do kolejnej walki z siłami resortu, w czasie której „Zaporczycy” ponieśli straty, doszło 12 lipca 1945 r. Partyzancki pluton, pod osobistym dowództwem „Zapory”, został osaczony na kwaterach przez 100-osobową grupę operacyjną KBW-UB z Kraśnika, która pacyfikowała okolice Bęczyna. Nad ranem zaskoczeni i zmyleni przez konfidentkę UB partyzanci, uciekając przed wrogiem, weszli w zastawioną pułapkę. W czasie wymiany ognia raniono „Zaporę”, którego z pola walki wyniósł Michał Szeremiecki „Miś”. Na miejscu poległ NN „Śruba”, a Tadeusz Majkowski „Dornier” oraz Mieczysław Raczkowski „Wilczek” zmarli z powodu odniesionych ran. Do niewoli dostali się: Zbigniew Sochacki „Zbyszek” (późniejszy adiutant „Zapory”), Jerzy Seroka „Terry” oraz Marian Klocek „George”. Stanisław Gajewski wspominał, że po akcji złapanych żywych Zaporczyków pokładali UB-owcy na wielkich kamieniach głazowych, leżących przy drodze, łamali żerdziowy płot i tymi drągami bili bezbronnych jeńców. Widok ten był okrutny, po prostu nie do uwierzenia, że Polak Polaka mógł tak torturować.
Skrzyneczka - pojemnik z magnesem, przed pomnikiem po lewej stronie.
Powodzenia.