Tym razem jest to kesz-nie-kesz, do podjęcia przy okazji (po zmroku praktycznie drive-in), jednak nie mogłem się powstrzymać przed pokazaniem Wam tego miejsca :)
Przyzwyczailiśmy się już w Warszawie do różnych urbanistycznych absurdów, znikających ulic, domów o podwójnych adresach, niepełnych numeracji... Tym razem trafiłem jednak na wyjątkowo jaskrawy przykład - pierwszy raz widzę rondo, na którym ulica krzyżuje się sama ze sobą :)
Tablice ze zdjęcia znajdują się dokładnie na środku ronda, tam też wskazują namiary. Keszyk magnetyczny, ukryty za billboardem najbliżej ronda (a więc z niewielkim offsetem). W środku logbook, 3 certyfikaty i mini-pisadło.