Stałyśmy tam we trzy - Młodsza po lewej, Starsza po prawej. Był środek lata, gorąco, ale powietrze było rześkie, w końcu ostatniej nocy była solidna burza i lało. Młodsza zaczęła swój monolog, a szło to mniej więcej tak:
"I takie to życie. Rodzimy się, umieramy. W sumie nie ma to większego sensu. I za życia i po śmierci niewiele kogo obchodzimy. Koniec końców zostaje po nas co najwyżej nagrobek, a i to nie jest pewne. Ironią jest fakt, że jesteśmy w parku, który powstał na miejscu cmentarza, który z kolei został wiele lat temu zniszczony, a teraz lepiej unikać go wieczorami przez jakiś dziwnych typów. I po co to wszystko?"
Na to Starsza rzuciła:
"No dobra, to teraz chodźcie za mną."
Przeszłyśmy parę kroków do schodów, a naszym oczom ukazał się staw z ogromną liczbą kwiatów.
"To, co za nami to jedna część życia. Teraz popatrzmy na to, co przed nami. Jeszcze nie tak dawno temu był tu piaszczysty, bezużyteczny teren. Nie wiadomo po co i czemu. Dziś mamy tutaj piękny staw, kwiaty, drzewa. I co ciekawe, z każdą moją wizytą odnoszę wrażenie, jakby te kwiaty były coraz piękniejsze."
O keszu:
Koordynaty wskazują na okolice pomnika prof. Gerarda Labudy. Stojąc przed pomnikiem spójrz na wzniesienie po prawej stronie, znajdują się tam metalowe leżaki. ;)
Powodzenia,
DRM404