SKRZYNKA NALEŻAŁA PIERWOTNIE DO GEOŚCIEŻKI "MARIAN"
Niestety, Mariola wróciła tylko na krótką chwilę. Nie zdradzimy tu wielkiej tajemnicy, jeśli przyznamy, że kiedy Marian obudził się następnego dnia rano kurka już pofrunęła - tym razem na dobre. Marian poleżał chwilę patrząc w sufit, po którym łaziła jakaś tłusta, włoska mucha i postanowił, że wraca do Ojczyzny. „Nie pierwsza kurka z tej kurki i nie ostatnia, kurka jego pac-pac” pomyślał rezolutnie. Nie mam wprawdzie pewności, czy cytuję tę myśl marianową dosłownie, ale zdaje się, że sens jej został tu zachowany. Spakował w torbę, co tam miał do spakowania i ruszył za miasto, żeby łapać stopa, bo kurka odlatując zatroszczyła się o to, żeby dobrze posprzątać co się dało.
Początkowo szczęście Marianowi nie dopisywało. Rozpędzone auta mijały go z hukiem, a Marian nabierał coraz większego przeświadczenia, że kierowcy raczej przyspieszali na jego widok, niż okazywali chęć dopomożenia mu w biedzie. W końcu uznał, że trzeba by się rozejrzeć za jakąś miejscówką na noc i już miał wcielić to postanowienie w czyn, kiedy tuż przed nim zatrzymał się głośno kaszląc zupełnie kosmiczny pojazd. Była to furgonetka, niewiele większa od tej, którą Marian dziecięciem będąc zabawiał się w piaskownicy z kolegami na podwórku. Tyle, że jego ciężarówka z piaskownicy miała cztery koła, a to dziwadło – tylko trzy. Kabina ledwie mieściła kierowcę, który bynajmniej nie miał gabarytów atlety. Za to na pace było tyle jakiegoś złomu i innych klamotów, że Marian instynktownie zrobił duży krok w tył obawiając się, że to wszystko za chwilę na niego runie.
Kierowca zagadał coś do Mariana, a że miał życzliwość wypisaną na twarzy Marian śmiało odparł:
– Tak, tak, do Żyrardowa. Albo chociaż do Skierniewic.
– Si, si – powiedział Włoch z ciężarówki, któremu na imię było Lorenzo, ale o tym Marian dowiedział się dopiero później. – Io sono senza vizio... – i zaśmiał się rubasznie. Chyba właśnie ten śmiech przekonał Mariana, że trafił swój na swego. Wcisnął się do kabiny, w której o dziwo jakoś się jednak zmieścił i pojechali. Co prawda nie do Skierniewic, ale generalnie w tamtym kierunku.
Włoch dużo gadał i jeszcze więcej się przy tym śmiał. Marian trochę przysypiał, ale jego nowemu koledze chyba to nie przeszkadzało. Dopiero, kiedy dotarli na miejsce szturchnął Mariana w bok i coś tam do niego powiedział po włosku.
A potem przez trzy dni zawierali przyjaźń nie ograniczając się przy tym bynajmniej do swojego towarzystwa. Przez te trzy dni Marian uświadomił sobie, że rozumie po włosku znacznie więcej niż mu się do tej pory wydawało. Jego nowy kolega miał trudne dzieciństwo, bo tatuś koniecznie chciał z niego zrobić śpiewaka operowego. Wprawdzie Marian początkowo opacznie zrozumiał jego przesłanie, kiedy Lorenzo opowiadał mu, jak omal nie został przez szalonego tatę wykastrowany (bo stwierdził on, że w ten sposób syn zrobi światową karierę), ale koniec końców wszystko udało się wyjaśnić bez mordobicia. Zapędy tatusia skłoniły Lorenzo do podjęcia decyzji o opuszczeniu rodzinnego gniazdka. Miał wtedy 13 lat i z dość ponurej dzielnicy Mediolanu Quarto Oggiaro, gdzie do tej pory mieszkał zawędrował do sielskiej Val di Sole. Przez jakiś czas terminował u miejscowego kowala, ale potem pomyślał, że skoro los rzucił go właśnie do tej doliny, to może powinien się wyspecjalizować w jakiejś dziedzinie związanej ze słońcem właśnie. I tak został zegarmistrzem słonecznym dając przykład innym i inspirując lokalną społeczność do masowej budowy zegarów słonecznych...
Marian pozostał w Dolinie Słońca przez jakiś czas. Zaprzyjaźnił się nie tylko z Lorenzo, ale również z Francesco, Daniele i – jakże by inaczej – ze Stefano! Zawarł również bliskie przyjaźnie z Giulią, Claudią i Beatrice, ale nie będziemy tu mówili o szczegółach tych przyjaźni, bo to ostatecznie prywatne sprawy Mariana. Warto natomiast wspomnieć, że Marian ani przez moment nie zapomniał o swoich prawdziwych przyjaciołach. Tęsknił za nimi i chcąc sobie osłodzić tę tęsknotę namówił Włochów, by nazwali jedną z głównych ulic Monclassico na cześć jego ulubionej przyjaciółki Werrony. Do dziś się tak nazywa, co potwierdza zdjęcie, które tam zrobiłem:
Zadanie dla poszukiwaczy
W znalezieniu kesza znacząco może pomóc ustalenie współrzędnych miejsca ukrycia. Do pełni szczęścia brakuje jednak kilku cyfr:
N 46° 19.ABC'
E 10° 53.DEF'
W ustaleniu tych cyfr pomoże Ci spacer po Monclassico i Presson, gdzie można spotkać najwięcej śladów działalności Lorenzo. Ja w ciągu niespełna trzech godzin przeszedłem obie te miejscowości wzdłuż i wszerz odwiedzając chyba wszystkie tutejsze zegary słoneczne. Do ustalenia kordów wystarczy odwiedzić tylko sześć z nich. Proponuję określoną kolejność podejmowania, bo ona pozwala przy okazji zobaczyć i inne miejsca, ale równie dobrze możesz ją zmienić. Oto te miejsca:
Kilka uwag dla poszukiwaczy:
Etap | Symbol | Typ | Współrzędne | Opis |
---|---|---|---|---|
1 | Punkt wirtualny | --- |
MERIDIANA 34 – All’alba è il sole a scandir le ore Na budynku stojącym po drugiej stronie Via Borgo znajduje się zegar słoneczny, który nie należy do projektu Le Meridiane. Jest na nim umieszczony rok (zapewne rok powstania tego zegara). Dodaj do siebie pierwszą i trzecią cyfrę roku by otrzymać A. |
|
2 | Punkt wirtualny | --- |
MERIDIANA 36 Po dokładnym obejrzeniu zegara i dokonaniu pomiaru czasu, co samo w sobie jest niezłą zagadką – obróć się o 180 stopni. Po twojej prawej stronie, obok drewnianych siedzisk i schodków zobaczysz tabliczkę opowiadającą o tym miejscu (Piazza della Fontana). Na tabliczce podane są cztery różne lata. Druga cyfra z najstarszego z podanych tam lat to cyfra B. |
|
3 | Punkt wirtualny | --- |
MERIDIANA 37 – Tempora mutantur et nos mutamur in illis Nieopodal tego zegara słonecznego znajduje się dom z numerem 9. Na drzwiach tego domu znajduje się ozdobna drewniana tabliczka z jego nazwą. Policz, ile razy w tej nazwie powtarza się litera Z, a otrzymasz cyfrę C. |
|
4 | Punkt wirtualny | --- |
MERIDIANA 2 – Il tempo passò in un leggero soffio di Vento... Stań tyłem do tego zegara słonecznego. Po lewej będziesz widział budynek, na którym znajduje się MERIDIANA 23, nieco dalej ruchliwą Via Nazionale, a tuż za nią linię kolejową. Zwróć uwagę na słup sieci trakcyjnej, na którym znajdują się dwie tablice z liczbami – czarna i czerwona. Pierwsza cyfra na tablicy czerwonej to D. |
|
5 | Punkt wirtualny | --- |
MERIDIANA 19 – Guarda e pensa W odległości około 50 metrów od tego zegara słonecznego znajdziesz krzyż na kamiennym postumencie z 1882 roku. Stań w miejscu, z którego zrobiłem zdjęcie i obróć się o 180 stopni. Zobaczysz duży, wolnostojący dom, na którym znajduje się zegar z 1969 roku (nie jest on częścią projektu Le Meridiane). Liczba okien wyposażonych w zielone okiennice znajdujących się na frontowej ścianie tego domu to E. |
|
6 | Punkt wirtualny | --- |
MERIDIANA 28 – Ab Ortus Solis usque ad occasium. Laudetur nomen domini W odległości około 100 metrów od tego zegara słonecznego (azymut 232) znajdziesz rozwidlenie dróg, a przy nim dwa słupki z tabliczkami kierunkowymi. Dodaj do siebie cyfry składające się na odległość do Carciato, żeby otrzymać F. |