Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
Pomnik ofiar obozu pracy - OP8G3Q
Właściciel: Wesoły Bronek
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: 228 m n.p.m.
 Województwo: Polska > śląskie
Typ skrzynki: Tradycyjna
Wielkość: Mikro
Status: Gotowa do szukania
Data ukrycia: 04-04-2016
Data utworzenia: 12-05-2016
Data opublikowania: 12-05-2016
Ostatnio zmodyfikowano: 20-05-2016
38x znaleziona
0x nieznaleziona
0 komentarze
watchers 3 obserwatorów
60 odwiedzających
17 x oceniona
Oceniona jako: normalna
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Można zabrać dzieci  Szybka skrzynka  Miejsce historyczne 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

W Parzymiechach, jak i sąsiednich wsiach, odbierano Polakom gospodarstwa, wysiedlając ich lub wywożąc na roboty w głąb Niemiec, bądź zmuszając do pracy u sprowadzanych tu zewsząd (nawet z Besarabii) kolonistów niemieckich. Część tych gospodarstw wraz z zajętym przez Niemców majątkiem Potockich stanowiła nowo utworzone gospodarstwo niemieckie administrowane przez kierownictwo SS. Jego centrum znajdowało się w Parzymiechach. Budowano stajnie, stodoły i inne pomieszczenia gospodarcze. Zaczęto budować i krematorium, ale tej "inwestycji" nie udało się Niemcom oddać "do użytku" aż do końca wojny. W majątku pracowali Polacy oraz Żydzi, którym wydzielono utworzony w 1942r. " Zwangsarbeitslager für die Juden und Gefremde" - obóz przymusowych robót. Pobudowano drewniane baraki, oddzielnie dla Polaków, oddzielnie dla Żydów. Zarząd nad całością majątku sprawowali Brigadefuehrer - SS (gen. mjr) Otto Schmelt, Praesident des Regierungs Bazirk Oppeln, który zamieszkał w oficynie Potockich, stale otoczony strażą funkcjonariuszy SS i SA.

W szczególnie ciężkich warunkach pracowali Żydzi, bici, maltretowani,głodzeni. Pochodzili głównie ze Śląska i  Zagłębia. Skoszarowani byli w obozie otoczonym kolczastym drutem, którego strzegli SS-mani i policjanci z komendantem obozu Oberscharfuehrerem - SS Meiwaldem na czele. Stan liczebny obozu wynosił mniej więcej zawsze ok. 500 osób. Zmarłych z wycieńczenia i zabitych przez straż obozową, których grzebano na terenie żwirowni przy wsi Grabarze lub w lesie gołocińskim pod Zimnowodą, zastępowali ciągle nowi. Trzeba powiedzieć, że mieszkańcy Parzymiech w miarę swych możliwości starali się ulżyć doli nieszczęsnym więźniom, choć groziły za to surowe kary ze śmiercią włącznie. Ułatwiano im zdobywanie żywności, przekazywano wieści od rodzin.

Oto fragmenty relacji świadka tych wydarzeń, Stanisława Sobery:

"Żydzi byli bardzo źle traktowani, kąsani przez policyjne psy, kopani, bici i zabijani w torturach, umierali z głodu i wycieńczenia. Wyprowadzano ich po kilku do lasu i tam kazano kopać doły mogilne. Rozebranych do naga, zabijano strzałem w tył głowy. Przed każdorazowym wykonaniem egzekucji wśród SS-manów odbywało się losowanie, kto ma być jej wykonawcą. (...) Zwłoki grzebali inni Żydzi z obozu, koledzy zamordowanych".

Obecnie w miejscu mordu Żydów znajduje się ufundowany przez Szymona i Chaima Snopkowskich obelisk. Napis na pamiątkowej tablicy głosi: "Błogiej pamięci ofiar terroru i zagłady przymusowego obozu pracy dla Żydów i obcokrajowców w Parzymiechach."

W dużym stopniu wydarzenia wtedy rozgrywające się w Parzymiechach przybliży relacja Józefa Grądysa:

"W drugiej połowie września 39r. życie w Parzymiechach wróciło do normy o tyle, że zmarłych zdążono już pogrzebać (w tym i walczących w obronie wsi żołnierzy z 83pp - uczyniła to nowo utworzona sekcja strażaków ochotników z jej przełożonym na czele Kazimierzem Stodółką), a ocalali z pogromu ludzie zaczęli się już jakoś urządzać. Zamieszkaliśmy (mówię o mojej rodzinie) wraz z Piątkami i Szczukami w chlewiku na podwórzu plebanii. Warunki materialne były bardzo ciężkie, brakowało wszystkiego. Po objęciu majątku Potockich przez administrację niemiecką wszyscy mieszkańcy wsi zmuszeni zostali do pracy. Dzieci w wieku od 8 do 12 lat zbierały kamienie na utwardzenie nowo budowanej drogi, sprzątały i plewiły, zaś pozostali robili wszystko to, co nakazali Niemcy. Wynagrodzenie otrzymywaliśmy w postaci kartek, za które jednak niewiele można było nabyć. Mimo szykan ze strony dozoru niemieckiego żyliśmy nadzieją na lepsze jutro, wierząc w potęgę Francji i Anglii. Nigdy nie zapomnę rozpaczy, jaka zapanowała wśród nas na wieść, że Niemcy zdobyli Paryż. W 1941r. w Parzymiechach utworzono obóz przymusowych robót. Dla Żydów wzniesiono baraki na terenie przyległym do parku z jednej strony, a ulicy Częstochowskiej z drugiej, po czym całość otoczono kolczastym drutem. Baraki pobudowane dla rodzin polskich mieściły się w południowo-zachodniej części wsi, za budynkiem rodziny Orzełków. Domy Popiołków i Sypickich zajęło komando SS. Bezpośredni nadzór nad całością majątku pełnił z ramienia generała Schmelta Niemiec o nazwisku Lison. SS-mani i volksdeutsche odnosili się z pogardą w stosunku do Polaków. Zdarzyło się, że następca zarządcy majątku, Mueller, bił batem robotników polskich. Tym, którzy podpisali volkslistę, działo się lepiej. Edward Obstój uruchomił rzeźnię, Marain Obstój - piekarnię, zaś inni - sklepy. Jednakże trzeba dodać, że volksdeutchom w wieku poborowym nie dano długo przebywać we wsi. Niezależnie od tego, czy chętnie, czy nie, musieli przywdziać mundury Wehrmachtu. Pamiętam, że  Józef Obstój dwukrotnie rozmawiał z moim ojcem, zachęcając go do podpisania volkslisty takimi słowy: „Jaśku, trzeba podpisać, Polski już nie ma i nie będzie. Kto umarł, to już nie wstanie”. Na co ojciec krótko: „Zdrajcą nie będę” Obstój nie tylko nie przekazał treści tej rozmowy, ale, jak się później dowiedziałem, pomógł nawet przygotować paczki żywnościowe dla mego brata Karola, który przebywał w stalagu. Nawiasem mówiąc paczki te (z suchą kiełbasą i szynką, wszystko „nur für Deutsche”) wysłane przez ojca w Krzepicach, nigdy do adresata nie dotarły.

W Pierwszej połowie stycznia 1945, kiedy Niemcy ewakuują obóz żydowski, wraz z nim muszą opuścić wieś ci Polacy, którzy obsługiwali zaprzęgi konne i traktory. Byli wśród nich m.in. Stefan Ptak, Antoni i Leon Smorągowie, Roman Osik, Franciszek Szczepaniak. Wielu z nich powróciło dopiero po wojnie, o innych słuch zaginął. W dniu wkraczania oddziałów radzieckich do Parzymiech (17 stycznia 1945r.) grupa SS-manów nie zdążyła uciec i ukryła się w owczarni na Karczach. Można powiedzieć, że z chwilą ich wyparcia nastąpiło wreszcie ostateczne wyzwolenie.

Nie muszę chyba mówić, jaka radość zapanowała wśród nas..."

 

Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.