To niepierwszy młyn w Młodziejowicach. Który z kolei - nie wiadomo; wiadomo tylko, że jego poprzednik stał nieco bliżej zrujnowanego dziś dworu. Był z 1834 r., drewniany, a spłonął doszczętnie w międzywojniu. Dużo wcześniejszy, pełniący rolę papierni, podobny los spotkał podczas potopu szwedzkiego. Ani po jednym, ani po drugim - ani po innych, bo takie też zapewne były... nie ma śladów, choć ich sumiennie szukano.
Tak jak przeminęły kieraty, wozy konne, niedługo przeminą też wiejskie młyny. Ot znak czasu. Gdy powstawały nikt przecież nie myślał o fundamentach: stawiano je na kamieniach, drewnianych słupach wbitych w ziemię, co więc po nich miało zostać? Tylko tyle, co w ludzkiej pamięci. Obecny młyn powstał w latach trzydziestych XX wieku i na szczęście jeszcze stoi choć mąki z niego niema, znajduje się przy bocznej drodze, nad korytem rzeki Dłubnia, niestety nieczynny już.
Posiada dwie kondygnacje oraz poddasze, kryty jest dwuspadowym dachem. Jego urządzenia, które nadal znajdują się we wnętrzu, napędzała turbina wodna.
Do dziś podziwiać można znajdujący się od strony koryta rzeki jaz.