Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
Bezludna Wyspa Hatifnatów - straznik - OP8E4G
Właściciel: straznik
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: 22 m n.p.m.
 Województwo: Polska > pomorskie
Typ skrzynki: Nietypowa
Wielkość: Mikro
Status: Zarchiwizowana
Data ukrycia: 24-01-2016
Data utworzenia: 25-01-2016
Data opublikowania: 25-01-2016
Ostatnio zmodyfikowano: 09-11-2016
2x znaleziona
0x nieznaleziona
0 komentarze
watchers 2 obserwatorów
11 odwiedzających
2 x oceniona
Oceniona jako: b.d.
2 x rekomendowana
Skrzynka rekomendowana przez: abigeo, justrad
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Dostępna tylko łodzią  Skrzynka niebezpieczna  Wymagany dodatkowy sprzęt  Weź coś do pisania 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

 

 

Muminki spakowawszy wszystkie potrzebne rzeczy wsiedli do wcześniej przycumowanej do pomostu łodzi i ruszyli w nieznane.

 

Daleko na morzu otoczona skałami i falami leżała Samotna Wyspa Hatifnatów.

Mamusiu kim są Hatinatowie? - Zapytał Muminek.

"To taki rodzaj trollowatych zwierzątek. Przeważnie są niewidoczni.Czasem siedzą pod podłogami u ludzi i kiedy wieczorem robi się cicho, słychać, jak tam drepczą i szurają. Ale najczęściej wędrują dookoła świata, nigdzie się nie zatrzymują i nic ich nie obchodzi.

 

Nigdy się nie wie, czy Hatifnat jest wesoły czy zły, zmartwiony czy zdziwiony. Jestem przekonana, że nie mają w ogóle żadnych uczuć " - odrzekła Mamusia Muminka

 

Hatifnatowie zbierali się na niej co roku przed wyruszeniem na swoje nieskończenie długie wędrówki naokoło świata. Zjawiali się tu ze wszystkich  pięciu stron świata, cisi i poważni, o małych pustych twarzyczkach.

 

Dlaczego odbywali te doroczne zebrania, trudno odgadnąć, skoro ani nie słyszą, ani też nie potrafią mówić, i skoro wzrok ich nie zatrzymuje się nigdy na niczym, wpatrzony jedynie w daleki cel, ku któremu zdążają. Widocznie jednak lubią mieć miejsce, w którym czują się jak w domu, gdzie mogą trochę odpocząć i spotkać przyjaciół. Ich doroczne zebrania odbywały się zawsze w czwartym miesiącu i dlatego złożyło się tak, że rodzina Muminków i Hatifnatowie prawie jednocześnie przybyli na wyspę.

          Wyspa wyłaniała się z morza dzika i kusząca, uwieńczona spienionymi falami, w koronie zielonych drzew - jak gdyby w świątecznym stroju.

- Ląd na godzinie drugiej przed nami! - krzyknął Muminek.

Wszyscy wychylili się przez burtę, Żeby popatrzeć. 

 - Tam jest piaszczysty brzeg! - zawołała Panna Migotka ucieszona.

 - I pięknych osiem skał! - dodał Tatuś Muminka sterując zręcznie między skałami, by dobić do brzegu. 

            Łódź miękko wsunęła się na piasek. Muminek chwycił cztery liny i wyskoczył na ląd.Wkrótce na brzegu wyspy aż kipiało od gorączkowej pracy.

- Czy możemy ci w czymś pomóc? - spytał Muminek, gdy wszystko już było gotowe.

- Zbadajcie wyspę - powiedziała Mama Muminka (która wiedziała, że jest to coś, czego bardzo pragną).

- To ważna rzecz wiedzieć, gdzieśmy wylądowali. Może tu jest niebezpiecznie, prawda? Ale wróćcie do godziny szótej. 

             W samym środku wyspy była równa i gładka zielona polanka, na której kwitł jeden krzew. Tutaj Hatifnatowie mieli tajne miejsce zebrań, na którym spotykali się tutaj około świętego Jana.

Przybyło ich tym razem już około siedemnastu. Odczuwali zero strachu.  Oczekiwano jeszcze na przybycie kolejnej grupy. Krążyli cicho po trawie, wymieniając uroczyste ukłony.

Na samym środku polanki ustawili  jeden wysoki, pomalowany na niebiesko słup, na którym wisiał duży barometr. Ilekroć przechodzili koło barometru, zginali się przed nim w głębokim ukłonie. (Wyglądało to dość zabawnie).

Tymczasem Paszczak krążył po lesie, zachwycony rzadkimi okazami kwiatów, których napotykał tu mnóstwo. Nie były one podobne do kwiatów rosnących W Dolinie Muminków. O, tamtym daleko było do nich! Były to srebrnobiałe, ciężkie kiście, wyglądające jak gdyby były ze szkła, karmazynowo - czarne kielichy podobne do koron królewskich i róże błękitne jak niebo.

 

Ale Paszczak niewiele widział z ich piękna. Liczył słupki, pręciki i liście i mruczał sam do siebie pod nosem:

- kolejny numer w moim zbiorze.

            W końcu doszedł do polanki Hatifnatów i powędrował tamtędy, pilnie wypatrując rzadkich roślin w trawie. Szedł, nie podnosząc głowy, zanim nie uderzył nią o pomalowany na niebiesko słup. Wtedy zdumiony rozejrzał się wokoło. Nigdy w życiu nie widział tylu Hatifnatów naraz. Roiło się od nich wszędzie i wszyscy wlepiali w niego małe, blade oczka.

„Ciekawym, czy są źli - pomyślał zaniepokojony Paszczak.

- Są co prawda mali, ale za to w strasznych ilościach!”

Spojrzał na wielki, lśniący, mahoniowy barometr. Strzałka wskazywała na deszcz i wiatr.

- To dziwne - mruknął Paszczak i zmrużywszy oczy spojrzał na słońce.

Zapukał w barometr, który opadł jeszcze bardziej. Widząc to  dziewięciu Hatifnatów zaszeleściło groźnie i podeszli do niego o krok bliżej.

- Wszystko w porządku! - powiedział wystraszony Paszczak.

 - Nie mam zamiaru zabierać waszego barometru!

Ale Hatifnatowie go nie słyszeli. Zbliżali się do niego coraz bardziej w milczących szeregach, szeleszcząc i wymachując rękoma. Paszczak poczuł, że serce podchodzi mu do gardła.

Zaczął rozglądać się za możliwością ratunku. Dziewięciu Hatiffnatów otoczyło go murem i zbliżali się coraz bardziej! Spomiędzy pni drzew wyłaniały się coraz to nowe rzesze Hatifnatów, milczące, o nieruchomych twarzach.

- Idźcie sobie! - krzyknął Paszczak.

- Akysz! Akysz!

Ale Hatifnatowie podchodzili bezgłośnie coraz bliżej. Wówczas Paszczak, nie namyślając się długo, zebrał spódnicę w garść i zaczął wspinać się po słupie. Był on śliski i obrzydliwy, ale strach dodał mu nadpaszczakowskich sił, więc w końcu znalazł się drżący na jego szczycie, gdzie kurczowo chwycił się barometru.

Tymczasem Hatifnatowie podeszli do podnóża słupa i czekali. Cała polana pokryta była nimi niczym białym dywanem. Paszczakowi niedobrze robiło się na myśl, co będzie, jeśli spadnie.

- Ratunku! - zawołał  jeszcze cztery razy słabym głosem.

- Ratunku! Ratunku! Ratunku Ratunku!

Ale las milczał.

Wówczas włożył palce - do ust i zagwizdał:

krótkie sygnały, długie, krótkie...

OpenSprawdzacz
Autor tej skrzynki umożliwił sprawdzenie poprawności rozwiązania zagadki (współrzędnych pojemnika finałowego).
Statystyki: prób: 25 razy, trafień: 8 razy.
Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.
Wpisy do logu: znaleziona 2x nieznaleziona 0x komentarz 0x Wszystkie wpisy