Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
Holmes, Watson i Ty - OP84PU
Współrzędne są losowe. Prawdziwe otrzymasz po rozwiązaniu zagadki Sherlocka Holmesa, którą ci wrzuciłem
Właściciel: Indianapiotrek97
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: 190 m n.p.m.
 Województwo: Polska > łódzkie
Typ skrzynki: Quiz
Wielkość: Mikro
Status: Gotowa do szukania
Data ukrycia: 13-09-2014
Data utworzenia: 13-09-2014
Data opublikowania: 13-09-2014
Ostatnio zmodyfikowano: 14-03-2016
35x znaleziona
2x nieznaleziona
19 komentarze
watchers 8 obserwatorów
107 odwiedzających
33 x oceniona
Oceniona jako: normalna
2 x rekomendowana
Skrzynka rekomendowana przez: Gremlin0505, Niflhel
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Dostępna rowerem  Weź coś do pisania  Umiejscowiona na łonie natury, lasy, góry itp 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

Wrzucam fragment opowiadania autorstwa sir A.C. Doyle'a, w którym Sherlock Holmes próbuje dociec kto zabił Panią Gibson. Jeśli tobie też uda się ta sztuka, zapamiętaj inicjały mordercy i zamień na liczby według zasady A=1, B=2, C=3... Następnie podstaw do wzoru

LI- pierwsza litera imienia

LN- pierwsza litera nazwiska

Współrzędne": N51*AB.CDE' E19*FG.HIJ

A= (LI-LN)-2

B=(LI+LN):10

C=LN

D=(LI+2LN-3):3

E=LN-2

F=B

G=LI-4

H=D

I=LI-LN-6

J=E

 

Miejsce ukrycia nie jest historycznie ani kulturowo ciekawe. Wiąże się z fabułą opowiadania. Kesz jest przysypany pod drzewem. Nie potrzeba dodatkowego sprzętu. Wystarczy odsunąć ręką płytkie maskowanie. Myślę, że trudniej rozwiązać zagadkę niż znależć kesza

 

OTO OPOWIADANIE:

 

Zabójstwo przy moście
 
Gdzies w piwnicach banku Cox & Co na ulicy Charing Cross stoi noszace slady licznych
podróży płaskie blaszane pudło, jakiego sie zazwyczaj używa do przewożenia poczty wojskowej,
z moim nazwiskiem wymalowanym na wieku:
John H. Watson, dr medycyny,
emerytowany oficer armii indyjskiej
Pełno w nim notatek, a prawie wszystkie dotycza zagadkowych spraw, z którymi w różnych
okresach Sherlock Holmes miał do czynienia. Niektóre, nawet bardzo ciekawe, zakonczyły sie
kompletnym fiaskiem. Nie warto wiec o nich mówic, nie doczekały sie bowiem rozwiazania. Nie
rozstrzygniety problem może interesowac naukowca, ale znudzi zwykłego czytelnika. Do tych
nie zakonczonych opowiadan należy sprawa niejakiego Jamesa Phillimore’a, który wrócił do
domu po zapomniany parasol, po czym nikt go już wiecej na tym swiecie nie ogladał. Równie
niezwykła jest zagadka kutra „Alicja”. Pewnego wiosennego poranka wszedł w niewielki kłab
mgły i już z niej nie wypłynał. Od tej chwili statek wraz z cała załoga zniknał bez najmniejszego
sladu. Trzecia godna uwagi tajemnica jest los Isadora Persano, znanego dziennikarza i bohatera
kilku głosnych pojedynków, którego znaleziono w stanie kompletnego obłedu, z pudełkiem od
zapałek przed soba, zawierajacym nie znanego nauce robaka. Oprócz spraw, które pozostały nie
wyjasnione, moje notatki zawieraja nieco innych, tak scisle zwiazanych z tajemnicami
rodzinnymi, że sama możliwosc ich opublikowania wywołałaby nie lada konsternacje
w arystokratycznych sferach różnych krajów. Nie może byc oczywiscie mowy o podobnym
nadużyciu zaufania, i teraz, gdy mój przyjaciel ma dosc czasu, aby sie tym zajac, wspomniane
relacje zostana wyłaczone i zniszczone. Pozostanie jednak sporo spraw mniej lub bardziej
interesujacych, które już dawniej mogłem ogłosic drukiem, lecz nie uczyniłem tego w obawie, że
ich nadmiar mógłby obniżyc w oczach czytelników reputacje człowieka, którego poważam nad
wszystkich. W niektórych uczestniczyłem osobiscie i moge o nich mówic jako naoczny swiadek,
inne znam tylko ze słyszenia lub odegrałem w nich tak marginesowa role, że moge przystapic do
ich opisywania tylko w trzeciej osobie. To, co nastapi, zaczerpniete jest z moich własnych
przeżyc.
Pogoda tego pazdziernikowego poranka należała do najmniej zachecajacych. Ubierajac sie
patrzyłem, jak wiatr porywa ostatnie liscie z samotnego platana, upiekszajacego podwórze za
naszym domem. Schodzac na sniadanie, myslałem, że zastane Holmesa w ponurym nastroju, jak
każdy bowiem wielki artysta miał nature niesłychanie wrażliwa na wpływ otoczenia. Myliłem sie
jednak. Skonczył własnie sniadanie i był w wyjatkowo dobrym humorze. Jego wesołosc, jak
zawsze, gdy widział życie w jasniejszych barwach, przepojona była pogodna ironia.
– Masz jakas nowa sprawe? – zapytałem.
– Zdolnosc dedukcji jest najwidoczniej zarazliwa – odpowiedział. – Pozwoliła ci przejrzec
mój sekret. Tak, mam nowa sprawe. Po całomiesiecznym zastoju i babraniu sie w błahostkach
nareszcie trafia mi sie znakomity kasek.
– Czy moge wziac udział w tej uczcie?
– Udział bedzie skromny, ale pomówimy o tym, gdy sie uporasz z dwoma jajami na twardo,
którymi uraczyła nas nasza nowa kucharka. Ich nie licujaca z pierwszym sniadaniem twardosc
pozostaje zapewne w jakims zwiazku z egzemplarzem „Family Herald”, który wczoraj widziałem
na stole w holu. Nawet tak prosta czynnosc jak gotowanie jajek wymaga skupienia
i uswiadomienia sobie roli, jaka w życiu odgrywa czynnik czasu, a to nie da sie pogodzic
z zamiłowaniem do sentymentalnych powiesci drukowanych w tym znamienitym czasopismie.
W kwadrans pózniej siedzielismy naprzeciw siebie przy uprzatnietym stole. Holmes
wyciagnał jakis list z kieszeni.
– Czy słyszałes o Neilu Gibsonie, zwanym Królem Złota?
– Masz na mysli amerykanskiego senatora?
– Tak, był kiedys senatorem z ramienia któregos z zachodnich stanów, ale znany jest przede
wszystkim jako jeden z najwiekszych magnatów wsród włascicieli kopaln złota.
– Tak, słyszałem o nim. Zdaje mi sie, że przebywał jakis czas w Anglii. Jego nazwisko jest
ogólnie znane.
– Masz racje. Mniej wiecej piec lat temu kupił wielki majatek ziemski w Hampshire. A może
słyszałes o tragicznej smierci jego żony?
– Oczywiscie. Teraz sobie przypominam. Dlatego własnie jego nazwisko jest tak znane. Ale
nic mi nie wiadomo o szczegółach.
Holmes wskazał reka na stos gazet złożonych na krzesle.
– Nie spodziewałem sie, że wypadnie mi zajac sie ta sprawa, wiec nie mam przygotowanych
wycinków i notatek. W gruncie rzeczy ten problem, aczkolwiek w najwyższym stopniu
sensacyjny, zapowiada sie bardzo prosto. Atrakcyjna indywidualnosc oskarżonej nie wpływa na
wage i jasnosc materiału dowodowego. Na takim stanowisku staneły władze sadowe i policja.
Sprawa bedzie rozpatrywana przez sad przysiegłych w Winchesterze. Obawiam sie, że czeka
mnie niewdzieczne zadanie. Moge wykryc fakty, ale nie potrafie ich zmienic. Jesli nie wyjdzie na
jaw nic nowego i nieoczekiwanego, nie wiem doprawdy, na co mój klient mógłby liczyc.
– Twój klient?
– Aha, zapomniałem ci powiedziec. Nabrałem twego zwyczaju komplikowania spraw przez
opowiadanie ich od konca. Przeczytaj to najpierw.
Pismo listu, który mi podał, znamionowało silny, władczy charakter.
Claridge Hotel, 3 pazdziernika
Wielce Szanowny Panie!
Musze uczynic wszystko, co leży w mojej mocy, aby ratowac od smierci najlepsza na swiecie
kobiete. 0ie potrafie wyjasnic faktów… nawet nie próbuje… ale wiem z pewnoscia, że panna
Dunbar jest niewinna. Zna pan na pewno te sprawe. Któż zreszta jej nie zna? Plotkuja o tym
w całym kraju! 0ikt jednak nie podniósł głosu w jej obronie! Szał mnie ogarnia na te krzywdzaca
niesprawiedliwosc. Ta kobieta nie potrafiłaby zabic nawet muchy. Bede jutro u pana, może pan
zdoła rzucic nieco swiatła na te tajemnice. Może, nie wiedzac o tym, sam posiadam jakis klucz do
niej. W każdym razie, jesli pan potrafi ja uratowac, wszystko, co mam, cały mój majatek i samego
siebie oddaje do panskiej dyspozycji. Licze na to, że zechce pan poswiecic tej sprawie wszystkie
panskie zdolnosci.
Łacze wyrazy szacunku
J. 0eil Gibson
– Jak widzisz – rzekł Holmes, wytrzasajac popiół ze swej porannej fajki i powoli nabijajac ja
na nowo – czekam na przybycie do nas autora tego listu. Jesli chodzi o sama sprawe, to watpie,
czy zdażysz uporac sie z tymi gazetami. O ile wiec chcesz wziac czynny udział w tym, co
nastapi, musze ci strescic w paru słowach przebieg wypadków. Ten człowiek to najwieksza
potega finansowa swiata. Jak wnioskuje, odznacza sie ponadto niezwykle gwałtownym
i nieugietym charakterem. Żonaty był z ofiara tej tragedii, kobieta, o której własciwie wiem tylko
tyle, że nie była już pierwszej młodosci. Co gorsza, opieke nad ich dwojgiem małych dzieci
sprawowała bardzo ponetna guwernantka. Oto trzy główne postacie tragedii, scena zas jest wielki
stary pałac, pewna historyczna angielska rezydencja. A teraz przejdziemy do akcji. Pania Gibson
znaleziono w parku, o jakies pół mili od pałacu, pózno w nocy, ubrana w wieczorowa suknie,
z szalem na ramionach i kula rewolwerowa w głowie. Na miejscu nie odkryto żadnych poszlak,
nic, co by wskazywało na osobe mordercy. Zapamietaj sobie: żadnej broni przy zwłokach!
Zabójstwa dokonano najprawdopodobniej póznym wieczorem. Ciało znalazł lesniczy około
godziny jedenastej. Lekarz w asyscie policji dokonał obdukcji zwłok, po czym przeniesiono je do
pałacu. Czy nie streszczam sie zbytnio i czy wszystko jest jasne?
– Wszystko jest jasne, ale dlaczego podejrzewa sie guwernantke?
– Przede wszystkim dlatego, że istnieja bezposrednie obciażajace ja dowody. Na dnie jej
szafy znaleziono rewolwer z jedna komora w bebenku pusta, a kaliber broni odpowiada kuli
wydobytej z czaszki zabitej. – Oczy Holmesa znieruchomiały i raz jeszcze powtórzył
przerywanym głosem: – Na dnie… jej… szafy… – po czym umilkł.
Zdałem sobie sprawe, że w jego mózgu mysli poczynaja sie układac w jakis logiczny łancuch
i że nie należy w żadnym wypadku przerywac ich toku. Nagle Holmes ocknał sie gwałtownie
z zadumy.
– Tak, mój drogi, znaleziono bron. Trudno o bardziej przekonywajacy dowód. Takiego
zdania sa władze. Poza tym przy zabitej znaleziono kartke wyznaczajaca jej spotkanie w miejscu,
w którym zbrodnia została dokonana, kartke podpisana przez guwernantke. Co o tym myslisz?
Wreszcie pobudki popełnionej zbrodni sa najzupełniej oczywiste. Senator Gibson to nie lada
gratka. W razie smierci żony któż zajałby jej miejsce u jego boku, jesli nie młoda i piekna
dziewczyna, która, jak wszystko na to wskazuje, cieszyła sie już przedtem wzgledami swego
chlebodawcy? Miłosc, bogactwo, władza… to wszystko można osiagnac po smierci jednej
kobiety w srednim wieku. Szpetnie sie zapowiada ten casus!
– Tak, masz racje.
– Guwernantka nie może sie zasłonic żadnym alibi, a co gorsza, musiała sie przyznac, że
znajdowała sie koło Thor Bridge – miejsca, w którym zabójstwo zostało popełnione – o tej mniej
wiecej godzinie. Nie może zaprzeczyc, gdyż widział ja tam przechodzacy wiesniak.
– To chyba ostatecznie przypieczetowuje cała sprawe!
– A jednak… a jednak! Ten most, zwykły kamienny łuk, z balustradami po obu stronach,
spina w najweższym miejscu brzegi długiego, głebokiego stawu, zarosnietego sitowiem. Staw
nazywaja Thor Mere. Zabita leżała u samego wylotu tego mostu. Podałem ci główne fakty. A oto,
jeżeli sie nie myle, nadchodzi nasz klient. Znacznie przed czasem.
Billy otworzył drzwi i wymienił nazwisko najzupełniej dla nas nieoczekiwane. Nie znalismy
pana Marlowa Batesa. Był to drobny, szczupły meżczyzna, o niesmiałych, niespokojnych
ruchach. Oceniajac go z lekarskiego punktu widzenia, powiedziałbym, że znajdował sie u kresu
wytrzymałosci nerwowej.
– Pan jest bardzo podniecony – rzekł Holmes. – Prosze, niech pan siada. Niestety, moge panu
poswiecic tylko pare chwil, gdyż o jedenastej oczekuje wizyty.
– Wiem o tym – wykrztusił nasz gosc jak człowiek na próżno usiłujacy złapac oddech. – Za
chwile przyjdzie tu pan Gibson. To mój chlebodawca. Zarzadzam jego majatkiem ziemskim. To
łajdak… to szatan, nie człowiek.
– Dosadne okreslenie.
– Nie moge przebierac w słowach. Czasu jest mało. Za nic na swiecie nie chciałbym, aby
mnie tu zastał. Lada chwila sie zjawi. Ale nie mogłem przyjsc wczesniej. Ferguson, jego
sekretarz, dopiero dzis rano powiedział mi o umówionym z panem spotkaniu.
– Wiec pan jest zarzadca jego posiadłosci?
– Wymówiłem już te posade. Za dwa tygodnie zrzuce z siebie to przeklete jarzmo! Zbyt mi
dokuczał ten człowiek, mnie i całemu swemu otoczeniu. Ostentacyjnie uprawiana filantropia to
tylko zasłona dla prywatnych niecnych postepków. Jego żona była główna ofiara. Traktował ja
brutalnie… tak, brutalnie! Nie wiem, jak doszło do jej smierci, ale jakże sie nacierpiała za życia!
Pan wie chyba, że pochodziła z podzwrotnikowego kraju, z Brazylii?
– Nie, nie wiedziałem tego.
– Była dzieckiem południa z urodzenia i charakteru, dzieckiem słonca i szalonych
namietnosci. Kochała go tak, jak tylko taka kobieta kochac potrafi, lecz gdy zwiedła jej uroda –
była jakoby kiedys bardzo piekna – straciła na niego wszelki wpływ. Lubilismy ja wszyscy
i współczulismy jej. Jego zas nienawidzilismy za okrutny do niej stosunek. Ale to człowiek
chytry i umiejacy wzbudzic zaufanie. To wszystko, co miałem panu do powiedzenia. Niech sie
pan nie da zwiesc pozorom. Dużo sie za nimi kryje. Już ide. Nie, nie, prosze mnie nie
zatrzymywac! On tu zaraz bedzie!
Spojrzawszy z przerażeniem na zegarek, nasz gosc dosłownie pobiegł do drzwi i zniknał.
– No, no – rzekł Holmes po chwili milczenia. – Gibson ma niezwykle lojalnych
współpracowników. Jednakże ostrzeżenie może sie przydac. Pozostaje nam teraz tylko czekac na
główna osobe dramatu.
Scisle o wyznaczonej godzinie usłyszelismy cieżkie kroki na schodach i niebawem Billy
wprowadził słynnego milionera. Patrzac na niego zrozumiałem, dlaczego budził nienawisc
i strach u swoich podwładnych i dlaczego tylu rywali w swiecie biznesu ciskało gromy na jego
głowe. Gdybym był rzezbiarzem i chciał przedstawic ideał człowieka interesów, o nerwach ze
stali i gumowym sumieniu, zaprosiłbym Neila Gibsona, aby mi pozował. W jego wysokiej,
masywnej postaci wyczuwało sie jakas drapieżna zaborczosc. Rzezba Abrahama Lincolna,
w której dłuto artysty uwypukliłoby wszystkie najniższe instynkty zamiast najszlachetniejszych,
dałaby obraz tego człowieka. Twarz miał jakby wykuta w granicie: twarda, posepna,
bezwzgledna, poryta głebokimi bruzdami, sladami minionych przeżyc. Szare, zimne oczy,
przebiegle patrzace spod krzaczastych brwi, zmierzyły nas obu od stóp do głów. Niedbale skinał
głowa, gdy Holmes wymienił swoje nazwisko. Po czym, z władcza mina, przysunał sobie krzesło
do Holmesa i zasiadł naprzeciw niego, nieomal dotykajac go koscistymi kolanami.
– Na poczatek chciałbym powiedziec bez ogródek – zaczał rozmowe – że w tej sprawie
pieniadze nie graja dla mnie żadnej roli. Może pan nimi palic w piecu, jesli w blasku tego ognia
prawda stanie sie widoczna. Ta kobieta jest niewinna i musi byc oczyszczona z wszelkich
zarzutów. Jak to zrobic, to panska sprawa. Prosze wymienic dowolna sume!
– Stawki mego zawodowego honorarium sa stałe – chłodno odparł Holmes. – Nigdy nie
ulegaja zmianom, chyba w wypadku, gdy z niego całkowicie rezygnuje.
– Skoro dolary nie maja dla pana uroku, prosze uwzglednic, jaki czeka pana rozgłos
i reklama. Jeżeli potrafi pan tego dokonac, wszystkie gazety w Anglii i Ameryce roztrabia
panskie nazwisko. Stanie sie pan sławny na dwóch kontynentach.
– Dziekuje. Nie sadze, abym potrzebował reklamy. Zdziwi sie pan może słyszac, że wole
pracowac anonimowo. Interesuje mnie przede wszystkim sam problem. Nie tracmy jednak czasu.
Prosze o fakty.
– Najważniejsze znajdzie pan w sprawozdaniach prasowych. Nie wiem, czy potrafie dorzucic
cos, co by sie panu mogło przydac, lecz chetnie służe wyjasnieniami i gotów jestem odpowiadac
na panskie pytania. Po to przyszedłem.
– Mam takie jedno pytanie.
– Słucham.
– Jakie naprawde stosunki łaczyły pana z panna Dunbar?
Król Złota żachnał sie i uniósł na krzesle. Jednakże opanował sie natychmiast.
– Przypuszczam, że stawiajac podobne pytanie działa pan w granicach swoich uprawnien,
a może nawet spełnia pan swój obowiazek.
– Zgadzamy sie pod tym wzgledem – odparł Holmes.
– A wiec moge pana zapewnic, że łaczyły nas tylko takie stosunki, jakie powinny łaczyc
młoda panne z jej pracodawca, i że nie widywałem sie z nia sam na sam, lecz zawsze
w towarzystwie dzieci.
Holmes powstał ze swego krzesła.
– Jestem człowiekiem bardzo zajetym – rzekł – i nie mam ani czasu, ani ochoty na bezcelowe
rozmowy. Do widzenia panu.
Nasz gosc powstał również; jego wysoka postac górowała znacznie nad Holmesem. Oczy
rzucały gniewne spojrzenia spod nastroszonych brwi, a bladożółte policzki zarumieniły sie
z lekka.
– Co, u diabła, mam przez to rozumiec? Rezygnuje pan z mojej sprawy?
– Rezygnuje z dalszej z panem rozmowy. Sadziłem, że wyrażam sie dosc jasno.
– Jasno… tak. Ale co za tym sie kryje? Chce pan uzyskac ode mnie wyższa sume czy też boi
sie pan do tego zabrac? A może chodzi o cos innego? Mam prawo żadac szczerej odpowiedzi.
– Załóżmy, że ma pan istotnie do tego prawo, udziele wiec jej panu. Ta sprawa jest już
dostatecznie skomplikowana i nie należy zaczynac od fałszywych informacji.
– A zatem zarzuca mi pan kłamstwo?
– Usiłowałem sie wyrazic jak najogledniej, ale jesli pan upiera sie przy tym słowie, nie bede
oponował.
Zerwałem sie na równe nogi, gdyż milioner podniósł swa wielka, żylasta piesc, a twarz jego
przybrała zdecydowanie wrogi wyraz. Holmes usmiechnał sie lekceważaco i siegnał po fajke.
– Po cóż sie tak unosic, łaskawy panie. Po sniadaniu nawet najmniejsza kłótnia wpływa
ujemnie na samopoczucie. Zdaje mi sie, że mały spacer i chwila spokojnej rozwagi dobrze panu
zrobia.
Król Złota z najwiekszym wysiłkiem opanował wsciekłosc. Trudno go było w tej chwili nie
podziwiac: ulegajac swej poteżnej woli, błyskawicznie przeszedł od niepohamowanego gniewu
do pogardliwej obojetnosci.
– Decyzja – rzekł – do pana należy. Sadze, że sam pan wie najlepiej, co odpowiada panskim
interesom. Nie moge zmusic pana do zajecia sie ta sprawa wbrew jego woli. Ale dzisiejszy ranek
nie wyjdzie panu na zdrowie; dawałem już sobie rade z silniejszymi od pana ludzmi. Nikt jeszcze
nie sprzeciwił sie bezkarnie.
– Niejeden już mi to mówił – odrzekł z usmiechem Holmes – a jednak, jak pan widzi, ciesze
sie dobrym zdrowiem. Do widzenia, panie Gibson. Musi sie pan jeszcze wiele nauczyc.
Nasz gosc wyszedł, trzasnawszy drzwiami, Holmes zas palił dalej w milczeniu, z oczyma
utkwionymi w sufit.
– Co myslisz o tym? – odezwał sie wreszcie.
– Mysle, że ten człowiek potrafi usunac każda przeszkode na swej drodze, a że jego żona
mogła stanowic przeszkode i jak to nam wyraznie powiedział Bates, była przedmiotem jego
nienawisci, dochodze do wniosku, że…
– Słusznie, ja również.
– Ale co go łaczyło z guwernantka? I jak to odkryłes?
– Blef, mój drogi, czysty blef. Namietny, niezwykły, powiedzmy nawet – niezbyt rzeczowy
ton jego listu nie uszedł mojej uwagi. Porównałem tresc listu z opanowaniem i wygladem jego
autora i doszedłem do wniosku, że jego uczucie w stosunku do oskarżonej musi byc głebsze niż
wobec ofiary. Jesli mamy dojsc prawdy, musimy dokładnie zbadac stosunki pomiedzy tymi
trzema osobami. Byłes swiadkiem, jak smiało przeprowadziłem czołowe natarcie i jak spokojnie
to przyjał. Potem blefowałem, chcac, aby odniósł wrażenie, że znam cała prawde, podczas gdy
w rzeczywistosci chodziło tylko o usprawiedliwione podejrzenie.
– Może on wróci?
– Na pewno wróci. Musi wrócic. Nie może na tym poprzestac. Zdaje mi sie, że ktos dzwoni.
Tak, słysze jego kroki. Panie Gibson, własnie mówiłem doktorowi Watsonowi, że pan każe na
siebie czekac.
Król Złota wszedł do naszego pokoju w znacznie pokorniejszym nastroju. Z nadasanego
spojrzenia przebijała urażona duma, ale najwidoczniej zdrowy rozsadek wział góre i kazał mu
ustapic na rzecz osiagniecia celu.
– Zmieniłem zdanie – rzekł – i doszedłem do wniosku, że nie należy brac panu za złe jego
uwagi. Słusznie żada pan ode mnie ujawnienia faktów, wszelkich faktów. To tylko podnosi pana
w moich oczach. Zapewniam pana jednak, że moje stosunki z panna Dunbar nie maja nic
wspólnego z ta sprawa.
– O tym, jesli pan pozwoli, ja zadecyduje.
– Zgadzam sie. Jest pan jakby chirurgiem, który zanim postawi diagnoze, musi poznac
wszystkie objawy choroby.
– Słusznie. Doskonałe okreslenie. Tylko pacjent, który ma po temu powody, ukrywa prawde,
aby zwiesc chirurga.
– Tak, lecz przyzna pan, że każdy meżczyzna żachnie sie na postawione mu bez ogródek
pytanie o stosunki łaczace go z kobieta… zwłaszcza gdy w gre wchodzi głebsze uczucie.
Wiekszosc ludzi ma jakis kacik w duszy, do którego innym wzbrania dostepu. Pan zas zapytał tak
prosto z mostu… Jest pan jednak usprawiedliwiony – chodzi o to, by ja ratowac. A wiec
zaczynamy badanie terenu. Czego pan chce?
– Prawdy.
Król Złota zwlekał przez chwile, jak człowiek zbierajacy mysli. Wyraz jego posepnej twarzy
stał sie jeszcze bardziej smutny i poważny.
– Wyznam panu prawde w paru słowach. Sa sprawy, o których nie tylko przykro, ale i trudno
jest mówic, nie bede sie wiec w nie zagłebiał. Poznałem moja żone w Brazylii; brałem tam udział
w poszukiwaniu złota. Maria Pinto, dziewczyna niezwykłej urody, była córka urzednika
panstwowego w Manaos. Byłem wówczas młody i łatwo traciłem głowe, ale nawet dzisiaj, gdy
patrze w przeszłosc okiem bardziej krytycznym i z zimniejsza krwia w żyłach, widze, że jej
pieknosc i wdziek należały naprawde do wyjatkowych. Charakter i temperament miała również
niepospolity: namietna, niezrównoważona, tak niepodobna do wszystkich kobiet, jakie znałem,
prawdziwa tropikalna roslina. Krótko mówiac, zakochałem sie w niej
i ożeniłem. Dopiero po latach, gdy pierwsze gorace uczucie przemineło, przekonałem sie, że
nie mamy ze soba nic, absolutnie nic wspólnego. Moja miłosc odeszła bezpowrotnie. Gdyby
i ona przestała mnie kochac, sprawa byłaby łatwiejsza. Ale pan zna kobiety! Niczym nie mogłem
jej do siebie zrazic. Jesli traktowałem ja szorstko, a nawet, jak powiadaja niektórzy, brutalnie, to
tylko, by zabic w niej miłosc i wzbudzic nienawisc. Los nasz byłby wówczas łatwiejszy.
Niestety, nic nie było w stanie zmienic jej uczucia. Kochała mnie wsród angielskich lasów tak
samo jak dwadziescia lat temu nad brzegami Amazonki. Wybaczała mi wszystko, była mi nadal
bezgranicznie oddana.
I nagle zjawiła sie Grace Dunbar. Poszukiwalismy za pomoca ogłoszenia w gazetach
guwernantki dla naszych dzieci. Grace sie zgłosiła i została przyjeta. Widział pan może jej
zdjecia w prasie. Cały swiat uznał, że jest również bardzo piekna. Nie mam pretensji do
wyższosci moralnej nad bliznimi i przyznaje, że żyjac pod jednym dachem z ta dziewczyna,
widujac ja codziennie, zakochałem sie w niej bez reszty. Czy bierze mi to pan za złe?
– Nie biore panu za złe samego uczucia. Ale miałbym panu za złe, gdyby sie pan z nim nie
krył, gdyż ta młoda dziewczyna była w pewnej mierze od pana zależna.
– Byc może – zgodził sie milioner, chociaż ta uwaga rozpaliła na chwile złe błyski w jego
oczach. – Nie uważam sie za lepszego, niż jestem. Przez całe życie wystarczało mi wyciagnac
reke, aby uzyskac wszystko, cokolwiek chciałem, a nigdy jeszcze niczego nie pożadałem silniej
niż tej kobiety i jej miłosci. Powiedziałem jej to.
– Ach tak? – W chwilach szczerego oburzenia Holmes wygladał bardzo groznie.
– Powiedziałem jej, że ożeniłbym sie z nia, gdybym mógł, ale to przekracza moje
możliwosci. Mówiłem jej, że pieniadze nie graja żadnej roli; zrobie wszystko, co moge, aby jej
zapewnic szczesliwe i dostatnie życie.
– Cóż za wspaniałomyslnosc – rzekł szyderczo Holmes.
– Przyszedłem do pana po fachowa pomoc, a nie po nauki moralne. Panska krytyka w tej
dziedzinie mnie nie interesuje.
– Rozmawiam z panem w tej sprawie – oschle odpowiedział Holmes – wyłacznie ze wzgledu
na los tej młodej kobiety. Nie wiem, doprawdy, co jest bardziej godne potepienia: przestepstwo,
o które ona jest oskarżona, czy też postepek, do którego sie pan przyznaje; wszak usiłował pan
zmarnowac życie młodej, bezbronnej dziewczyny żyjacej pod panskim dachem. Niektórzy tacy
jak pan bogacze winni sie przekonac, że sa jeszcze ludzie na swiecie, których nie można zmusic
przekupstwem do tolerowania niecnych sprawek.
Ku memu zdziwieniu Król Złota przyjał spokojnie te nauczke.
– Dzisiaj i ja podzielam panskie zdanie i dziekuje Bogu za to, że nie udało mi sie
wprowadzic w życie moich planów. Panna Dunbar odrzuciła moja propozycje i chciała
natychmiast opuscic nasz dom.
– Dlaczego tego nie zrobiła?
– Po pierwsze, miała obowiazki wzgledem swej rodziny, której nie mogła z lekkim sercem
skazac na nedze, wyrzekajac sie dobrej posady. Gdy wiec przysiagłem, że już nigdy wiecej nie
bede o tym mówił, zgodziła sie u nas pozostac. Ale był także inny powód. Wiedziała, że ma na
mnie wpływ jak nikt inny na swiecie, i chciała go użyc na rzecz dobrej sprawy.
– Jakiej?
– Orientowała sie nieco w mojej działalnosci finansowej i w moim stanie majatkowym.
Interesy, które prowadze, sa rozległe… obejmuja znacznie wiecej, niż to zwykli ludzie moga
sobie wyobrazic. Moge budowac albo niszczyc… przeważnie niszcze. I to nie tylko jednostki, ale
i społecznosci, miasta, a nawet narody. Biznes to mordercza gra, słabi ida pod mur. Grałem
o każda stawke, nie ogladajac sie na nic i na nikogo. Sam nigdy nie prosiłem o litosc i nie miałem
litosci dla innych. Ale panna Dunbar inaczej na to patrzyła. Sadze, że miała racje. Mówiła, że
majatek zgromadzony w rekach jednego człowieka, majatek, przekraczajacy wszystkie możliwe
jego potrzeby, nie powinien byc oparty na ruinie dziesiatków tysiecy ludzi, pozostawionych bez
srodków do życia. Jej zdaniem sa w życiu wyższe cele niż dolary i pragnełaby ich użyc na rzecz
instytucji trwalszych niż spółki akcyjne. Zdawała sobie sprawe, że chetnie jej słucham, i myslała,
że przysłuży sie swiatu, wywierajac wpływ na moje czyny. Została wiec… a potem to sie stało.
– Czy może nam pan cos o tym powiedziec?
Król Złota siedział bez słowa minute lub dłużej, z głowa podparta rekami, głeboko
zamyslony.
– Nie moge zaprzeczyc, że wszystko przemawia przeciwko niej. Kobiety maja swoje
wewnetrzne, tajemnicze życie i moga popełniac czyny absolutnie niezrozumiałe dla meżczyzn.
Poczatkowo byłem tak zaskoczony i przybity, iż godziłem sie z mysla, że na skutek jakichs
szczególnych procesów psychologicznych panna Dunbar zdobyła sie na cos zupełnie
przeciwnego jej pogladom i usposobieniu. Wtedy doszedłem do pewnej hipotezy. Sam nie wiem,
czy można ja uznac za prawdopodobna, gotów jednak jestem podzielic sie nia z panem. Otóż nie
ulega watpliwosci, że moja żona była szalenie zazdrosna. Zazdrosc o łaczace dwoje ludzi
porozumienie duchowe może byc równie gwałtowna jak zazdrosc o zbliżenie fizyczne. Moja
żona zdawała sobie sprawe z tego, że ta ostatnia jest nieuzasadniona, wiedziała jednak, że panna
Dunbar wywiera na mój umysł i moje postepowanie taki wpływ, jakiego ona nigdy osiagnac nie
zdołała. Wpływ ten był dobry, ale to nie zmienia postaci rzeczy. Szalała wiec z nienawisci – w jej
żyłach płyneła namietna krew Brazylijki. Mysl o zamordowaniu panny Dunbar mogła jej przyjsc
do głowy lub, powiedzmy, postanowiła zagrozic dziewczynie i zmusic do opuszczenia naszego
domu. Mogło zatem dojsc do jakiegos szamotania i bron wypaliła, zabijajac kobiete, która
trzymała ja w reku.
– Rozważałem już taka możliwosc – rzekł Holmes. – Poza rozmyslnym zabójstwem nie
widze jednak innej alternatywy.
– Ale panna Dunbar kategorycznie temu zaprzecza!
– To jej stanowisko nie jest może ostateczne. Można założyc, że kobieta w tak krytycznej
sytuacji straciła zupełnie głowe i pobiegła do domu z rewolwerem w reku. Mogła go nawet, nie
zdajac sobie sprawy z tego, co robi, rzucic do szafy pomiedzy swoje sukienki. Gdy go tam
znaleziono, usiłowała ratowac sie kłamstwem i zataiła wszystko, co zaszło pomiedzy nia
a panska żona, każde bowiem inne wytłumaczenie było niemożliwe. Co przemawia przeciwko
takiemu założeniu?
– Sama panna Dunbar.
– Hm… może… – Holmes spojrzał na zegarek. – Uda nam sie zapewne uzyskac dzis jeszcze
pozwolenie i pojechac wieczornym pociagiem do Winchestera. Po rozmowie z panna Dunbar
bede może wiedział cos wiecej, choc nie obiecuje, że moje wnioski okaża sie zgodne z panskim
życzeniem.
Jednakże nie zdołalismy dokonac tego dnia koniecznych biurokratycznych zabiegów
i zamiast do Winchestera pojechalismy do Thor Place, w hrabstwie Hampshire, majatku
ziemskiego Neila Gibsona. Milioner nam nie towarzyszył, mielismy natomiast adres sierżanta
Coventry z miejscowej policji, który prowadził wstepne sledztwo. Był to wysoki, chudy,
trupioblady meżczyzna, którego tajemniczy sposób bycia nasuwał przypuszczenie, że wie lub
podejrzewa znacznie wiecej, niż mówi. Miał nawet dziwny zwyczaj zniżania głosu aż do szeptu,
jakby wyjawiał cos niezwykle tajnego i ważnego, podczas gdy jego informacje były na ogół
pozbawione wiekszego znaczenia. Poza tym okazało sie, że w gruncie rzeczy jest to porzadny
chłop, który nie wstydzi sie przyznac, iż chetnie powita każda pomoc, gdyż problem smierci pani
Gibson przekracza jego możliwosci.
– Wolałbym skorzystac z panskiej rady niż z pomocy Scotland Yardu – mówił do Holmesa. –
Jesli przekażemy im prowadzenie sledztwa, każdy sukces pójdzie na rachunek tych panów,
niepowodzenie zas obciaży, jak zwykle, miejscowa policje. Z tego, co słyszałem, pan do takich
nie należy.
– Zgadzam sie chetnie na pominiecie mego udziału w tej sprawie – odpowiedział Holmes, na
co nasz smetny znajomy odetchnał z wyrazna ulga. – Jesli uda mi sie wyjasnic te zagadke, nie
zależy mi bynajmniej na wymienianiu mego nazwiska.
– To bardzo ładnie z panskiej strony. Panskiemu przyjacielowi, doktorowi Watsonowi, też na
pewno można ufac. Teraz pójdziemy na miejsce zbrodni i po drodze chciałbym pana o cos
zapytac. Nikomu jeszcze o tym nie wspominałem. – Sierżant rozejrzał sie dokoła, jakby wahał sie
z wypowiedzeniem każdego słowa. – Czy pan nie sadzi, że nasze podejrzenia należałoby
skierowac w strone samego pana Gibsona?
– Brałem to pod uwage.
– Pan nie widział panny Dunbar. To sliczna kobieta, wspaniała pod każdym wzgledem.
Gibson mógłby chciec pozbyc sie żony. A ci Amerykanie sa bardziej od nas, Anglików, skorzy
do strzelaniny. To był jego rewolwer!
– Czy to dowiedzione?
– Tak. Jeden z pary.
– Jeden z pary? A gdzie jest drugi?
– A bo ja wiem? Ten pan ma u siebie pełno najrozmaitszej broni palnej. Nie udało nam sie
znalezc drugiego, ale pudło było na dwa.
– Gdyby to był jeden z pary, na pewno znalazłby pan drugi.
– Cała bron zgromadzilismy w pałacu; może pan zechce sam obejrzec?
– Chetnie, ale może nieco pózniej. Chodzmy teraz na miejsce zbrodni.
Powyższa rozmowa toczyła sie w niewielkim frontowym pokoju, w skromnym domku
sierżanta Coventry. Miescił sie tam również posterunek miejscowej policji. Po mniej wiecej
półmilowym marszu przez otwarte, smagane wiatrem wrzosowisko, brazowozłote od wiednacych
paproci, stanelismy przed boczna brama wiodaca do parku Thor Place. Przeszlismy scieżka
wijaca sie przez bażanciarnie i dochodzac do polany ujrzelismy na szczycie pagórka czesciowo
drewniany, czesciowo murowany, szeroko rozbudowany pałac. Jego architektura była niezbyt
szczesliwym skrzyżowaniem stylu siedemnastego i osiemnastego wieku. Po jednej stronie polany
ciagnał sie długi, obficie zarosniety szuwarami staw, zweżajacy sie w srodku, gdzie znajdował
sie kamienny most, przez który biegła główna aleja wjazdowa. Nasz przewodnik zatrzymał sie
u wylotu mostu i wskazał na ziemie.
– Tu leżało ciało pani Gibson. Zaznaczyłem miejsce kamieniem.
– Pan tu przybył, zanim ruszono zwłoki?
– Tak, zaraz po mnie przysłano.
– Kto po pana posłał?
– Sam pan Gibson. Gdy wykryto zbrodnie, przybiegł tu razem z innymi i nie pozwolił nic
ruszac aż do nadejscia policji.
– Miał racje. Wiem z gazet, że strzał padł z małej odległosci.
– Tak jest. Z bardzo małej.
– Koło prawej skroni?
– Tuż za nia.
– Jak leżały zwłoki?
– Na plecach. Nic nie wskazywało na jakakolwiek walke, żadnej broni, żadnych sladów.
Tylko kartka od panny Dunbar zacisnieta w lewej dłoni zabitej.
– Zacisnieta?
– Tak, ledwie udało sie nam rozgiac palce.
– Niezmiernie ważne! Wyklucza to możliwosc, że ktos wcisnał kartke do reki zmarłej w celu
zmylenia sledztwa. Nadzwyczajne! Kartka, o ile pamietam, brzmiała lakonicznie: Bede przy
moscie o dziewiatej. G. Dunbar. Czy tak?
– Tak jest.
– Czy panna Dunbar przyznaje sie do napisania tej kartki?
– Tak jest.
– Jak to tłumaczy?
– Odkłada wszelkie wyjasnienia do rozprawy sadowej; na ten temat nie chce nic powiedziec.
– Doprawdy, ciekawa sprawa. Najbardziej zagadkowa jest ta kartka. – A mnie sie zdaje, że to
jedyna rzecz nie budzaca watpliwosci, o ile wolno mi sie tak wyrazic.
Holmes potrzasnał głowa.
– Zakładajac, że ten liscik jest autentyczny, musiał byc doreczony przed wypadkiem…
powiedzmy na godzine lub dwie. Dlaczego wiec zmarła trzymała go wciaż w reku? Dlaczego
nosiła go ze soba jak cos cennego? Podczas rozmowy nie potrzebowała sie na ten list
powoływac. Czy to nie dziwne?
– Tak jak to pan przedstawia, to istotnie dosyc dziwne.
– Musze sie przez chwile spokojnie nad tym zastanowic.
Holmes usiadł na kamiennej balustradzie mostu. Widziałem, jak jego oczy rzucały wokoło
badawcze spojrzenia. Nagle zerwał sie, podbiegł do przeciwległej balustrady, wyciagnał
z kieszeni szkło powiekszajace i zaczał ogladac jeden z kamieni, z których zbudowany był cały
most i obie balustrady.
– To ciekawe – rzekł po chwili.
– Widzielismy ten odprysk na balustradzie – odezwał sie sierżant. – To chyba zrobił jakis
przechodzien.
Na szarym kamieniu widac było biała szczerbe wielkosci monety szesciopensowej. Przy
bliższych ogledzinach łatwo można było dostrzec, że powstała ona od silnego uderzenia.
– Niemałej siły to wymagało – mówił zamyslony Holmes. Trzymana w reku laska
parokrotnie uderzył w kamienie, nie pozostawiajac na nich żadnego sladu. – To musiał byc
gwałtowny cios. I w ciekawym miejscu. Od dołu, a nie od góry, bo – jak pan widzi – szczerba
znajduje sie na niższej krawedzi balustrady.
– Ale w odległosci co najmniej pietnastu stóp od miejsca, gdzie znaleziono ciało.
– Tak, około pietnastu stóp. Może to nie ma nic wspólnego z ta cała sprawa, zasługuje jednak
na uwage. To już chyba widzielismy wszystko. Powiada pan, że nie było żadnych sladów stóp?
– Ziemia była twarda jak żelazo. Nie znalezlismy żadnych sladów.
– Chodzmy wiec stad. Pójdziemy do pałacu i obejrzymy bron, o której pan mówił, a potem
pojedziemy do Winchestera. Chciałbym sie widziec z panna Dunbar, zanim przystapimy do
dalszej akcji.
Neil Gibson jeszcze nie powrócił z Londynu. Przyjał nas natomiast nerwowy zarzadca Bates,
który odwiedził nas tego rana. Z ponura satysfakcja pokazał nam ogromna kolekcje broni palnej
najrozmaitszego kalibru, wszelkich rodzajów i wymiarów, zebrana przez jego pracodawce
w różnych okresach jego awanturniczego życia.
– Pan Gibson – mówił Bates – ma wrogów, co jest zrozumiałe ze wzgledu na jego charakter
i sposób postepowania. Sypia z nabitym rewolwerem schowanym w szufladzie przy łóżku. To
bardzo gwałtowny człowiek i wszyscy sie go boimy. Na pewno terroryzował swa nieszczesna
żone.
– Czy był pan swiadkiem jakichkolwiek rekoczynów w stosunku do niej?
– Tego nie moge powiedziec. Ale słyszałem słowa równie okrutne… upokarzajace,
pogardliwe, wypowiadane nawet przy służbie.
– Nasz milioner nie zyskuje przy bliższym poznaniu jego prywatnego życia – mówił Holmes
w drodze na stacje. – Zebralismy sporo faktów, a jednak daleko mi jeszcze do konkluzji. Pomimo
całej nienawisci Batesa do jego chlebodawcy, z tego, co mówi, wynika, że w chwili gdy
znaleziono zwłoki, Gibson znajdował sie w swojej bibliotece.
Kolacje podano o wpół do dziewiatej i do tego czasu wszystko biegło normalnym trybem.
Dwór zaalarmowano co prawda dosyc pózno, ale zbrodnia została dokonana na pewno mniej
wiecej o godzinie okreslonej na kartce. Nie mamy żadnych dowodów na to, że Gibson wychodził
z domu od chwili powrotu z Londynu, a wiec od godziny piatej. Z drugiej strony panna Dunbar,
o ile wiem, nie zaprzecza, że wyznaczyła pani Gibson spotkanie przy moscie. Poza tym nie mówi
nic, adwokat doradził jej bowiem, aby milczała aż do rozprawy. Chciałbym zadac tej
dziewczynie kilka bardzo istotnych pytan i nie odzyskam równowagi umysłu, póki jej nie
zobacze. Przyznaje, że uznałbym jej sytuacje za bardzo grozna, gdyby nie pewien fakt.
– Jaki?
– Rewolwer znaleziono w jej szafie.
– To chyba – wykrzyknałem – stanowi najbardziej przekonywajacy dowód przeciwko niej!
– Nic podobnego. Od razu, już przy powierzchownym czytaniu sprawozdania z wypadku,
zwróciłem uwage na ten zadziwiajacy fakt. Obecnie zas, po bliższym zbadaniu tej sprawy, na
tym przede wszystkim opieram nadzieje. Pamietajmy o logice. Tam, gdzie jej brak, należy
doszukiwac sie podstepu.
– Nie rozumiem.
– Mój drogi, wyobraz sobie przez chwile, że jestes kobieta, która na zimno, z premedytacja
chce sie pozbyc rywalki. Ułożyłes sobie plan działania, napisałes kartke, ofiara przyszła na
spotkanie. Masz bron w reku. Dokonałes zabójstwa. Zrobiłes to umiejetnie i dokładnie. Czy
można przyjac, że po szczegółowo przemyslanej zbrodni zaniesiesz troskliwie rewolwer do domu
i złożysz go we własnej szafie, która na pewno przeszukaja, zamiast wrzucic bron do
zarosnietego stawu, gdzie nikt by jej nie znalazł? Nawet twój najlepszy przyjaciel odmówi ci
zdolnosci przewidywania, ale nie wyobrażam sobie, abys mógł postapic tak nierozsadnie!
– W podnieceniu…
– Nie, nie, mój drogi, nie moge tego uznac za możliwe. W zbrodni popełnionej
z premedytacja zaciera sie slady również z premedytacja. Mam wiec nadzieje, że nastapiło
tragiczne nieporozumienie.
– W takim razie niejedno należałoby wyjasnic.
– Zabierzemy sie do tego. Wystarczy zmienic koncepcje, a sprawa od razu nabiera innego
wygladu. To własnie, co wydawało sie niewatpliwie czarne, staje sie białe i prowadzi do prawdy.
Na przykład ten rewolwer. Oskarżona twierdzi, że nic o tym nie wie. Zgodnie z nasza nowa
koncepcja – mówi prawde. A wiec ktos podrzucił ten rewolwer do jej szafy. Ale kto? Ktos, kto
chciał, aby ja uznano za winna zabójstwa pani Gibson. Czy to nie ta sama osoba dokonała
zbrodni? Jak widzisz zatem, wszystko wskazuje, że jestesmy na dobrym tropie.
Musielismy zanocowac w Winchesterze, gdyż formalnosci nie były jeszcze załatwione, ale
już nastepnego ranka pozwolono nam, w towarzystwie młodego i swietnie zapowiadajacego sie
adwokata, pana Joyce’a Cummingsa, odwiedzic oskarżona w jej celi. Sadzac z relacji o niej,
spodziewałem sie ujrzec piekna kobiete, ale przyznaje, że panna Dunbar wywarła na mnie
niezapomniane wrażenie. Zrozumiałem, że ten despota znalazł w niej indywidualnosc silniejsza
niż on sam, zdolna zawładnac jego umysłem i sercem. Patrzac na pełne energii, stanowcze, lecz
subtelne rysy jej twarzy, na której malowała sie pełna wdzieku wrażliwosc, wyczuwało sie, że
nawet gdyby mogła sie zdobyc na czyn gwałtowny, wrodzona szlachetnosc jej charakteru
przeważyłaby zawsze szale na korzysc dobrej sprawy. Panna Dunbar była wysoka brunetka
o dumnej postawie i urzekajacym sposobie bycia, lecz w jej ciemnych oczach krył sie wyraz
bezradnosci i trwogi, jak u osaczonego zewszad stworzenia, na próżno usiłujacego wydostac sie
z matni. Na widok mego przyjaciela i gdy zdała sobie sprawe, że pragnie jej przyjsc z pomoca,
jej wybladłe policzki zarumieniły sie lekko i w zwróconym ku nam spojrzeniu zabłysnał promyk
nadziei.
– Czy pan Gibson wspomniał panu o tym, co zaszło miedzy nami? – spytała cichym, nieco
drżacym głosem.
– Tak – odrzekł Holmes – może wiec pani sobie oszczedzic mówienia o tym. Gdy
zobaczyłem pania, gotów jestem uznac za wiarygodne oswiadczenie pana Gibsona, dotyczace
zarówno pani wpływu na niego, jak i nienagannosci waszych wzajemnych stosunków. Ale
dlaczego nie wyjasniła pani tego wszystkiego władzom sadowym?
– To oskarżenie wydawało mi sie wprost absurdalne i myslałam, że wystarczy poczekac,
a cała prawda wyjdzie na jaw bez bolesnego roztrzasania intymnego życia rodzinnego.
Rozumiem już jednak, że wszystko sie przez to jeszcze bardziej pogmatwało i moja sytuacja stała
sie jeszcze poważniejsza.
– Droga pani, prosze nie żywic żadnych złudzen! – rzekł poważnie Holmes. – Pan mecenas
Cummings potwierdzi, że na razie wszystko przemawia przeciwko nam i że jesli mamy pania
oczyscic z wszelkich zarzutów, nie wolno nam liczyc sie z jakimikolwiek wzgledami. Ukrywajac
rozmiary grożacego pani niebezpieczenstwa, wprowadzilibysmy pania w bład, co pociagnełoby
za soba fatalne nastepstwa. Bez pani najdalej idacej pomocy nie odkryjemy prawdy.
– Nie bede nic ukrywac.
– Prosze wiec nam powiedziec, jakie naprawde stosunki panowały pomiedzy pania a pania
Gibson.
– Nienawidziła mnie. Nienawidziła mnie cała siła swej południowej natury. Była kobieta nie
uznajaca kompromisu. Miara nienawisci do mnie była jej namietna miłosc do meża. Nie
rozumiała zapewne istoty stosunków pomiedzy mna a jej meżem. Nie chce zle o niej mówic, ale
fizyczny pierwiastek w jej miłosci był tak silny, że nie mogła pojac intelektualnej, a nawet
duchowej wiezi łaczacej mnie z panem Gibsonem. Nie była też w stanie zrozumiec, że zgodziłam
sie pozostac pod jego dachem tylko po to, aby skierowac w dobrym kierunku potege, jaka
reprezentował. Teraz widze, że popełniłam bład. Nic nie usprawiedliwiało mego pobytu tam,
gdzie byłam przyczyna cierpienia i nieszczescia, chociaż jestem pewna, że nawet gdybym
odeszła, szczescie nie powróciłoby do tego domu.
– Prosze mi dokładnie opowiedziec, co zaszło tego wieczoru.
– Opowiem szczerze wszystko, co wiem, ale niestety nie moge niczego dowiesc. Sa pewne
szczegóły… najbardziej zasadnicze szczegóły… których nie potrafie wytłumaczyc, a nawet nie
wyobrażam sobie, jak można by je wytłumaczyc.
– Prosze przytoczyc fakty, a może inni znajda dla nich wytłumaczenie.
– A wiec jesli chodzi o moja obecnosc tego wieczora przy moscie: otrzymałam rano krótki
list od pani Gibson. Znalazłam go na stoliku w pokoju, w którym odrabialismy lekcje. Sama go
tam pewnie złożyła. Pisała błagalnym tonem, że chce sie ze mna zobaczyc po kolacji, aby mi
zakomunikowac cos ważnego, i prosiła o złożenie odpowiedzi na zegarze słonecznym
w ogrodzie, nikt bowiem nie powinien sie o tym dowiedziec. Nie rozumiałam powodu tej
tajemniczosci, ale zgodziłam sie z nia spotkac w podanym przez nia miejscu. Prosiła
o zniszczenie jej kartki, wiec spaliłam ja na kominku w dziecinnym pokoju. Pani Gibson bała sie
swego meża, który traktował ja bardzo szorstko, o co nieraz robiłam mu wyrzuty,
przypuszczałam wiec, że nie chce, aby sie dowiedział o naszym spotkaniu.
– A jednak zmarła do ostatniej chwili nie rozstawała sie z pani odpowiedzia.
– Tak, bardzo sie zdziwiłam słyszac, że trzymała moja kartke mocno zacisnieta w dłoni.
– Co zaszło potem?
– Zgodnie z obietnica wyszłam do parku. Czekała na mnie przy moscie. Aż do tej chwili nie
wyobrażałam sobie, jak gwałtownie ta nieszczesna istota mnie nienawidzi. Zachowywała sie jak
obłakana… Mysle nawet, że była wariatka, przebiegła wariatka, doskonale umiejaca sie
maskowac, jak to sie czesto zdarza wsród umysłowo chorych. Inaczej bowiem nie mogłaby,
nienawidzac mnie z całego serca, tak swietnie utrzymywac pozorów obojetnosci w codziennych
ze mna rozmowach. Nie bede powtarzac tego, co mówiła. W strasznych, najbardziej dotkliwych
słowach wyładowała cała swoja furie. Nic nie odpowiedziałam… nie mogłam… Zbyt byłam
przerażona samym jej widokiem. Przyłożyłam rece do uszu i uciekłam. Zostawiłam ja u wylotu
mostu, wykrzykujaca najokropniejsze przeklenstwa.
– Tam, gdzie ja znaleziono?
– O pare jardów dalej.
– A jednak, zakładajac, że jej smierc nastapiła w kilka chwil po pani odejsciu, nie słyszała
pani wystrzału?
– Nic nie słyszałam. Byłam tak przerażona i zdenerwowana tym wybuchem nienawisci, że
chciałam sie jak najpredzej schronic do mego pokoju i nie byłam w stanie zwrócic na cokolwiek
uwagi.
– A wiec powróciła pani do swego pokoju. Czy nie opuszczała go pani aż do nastepnego
ranka?
– Nie, gdy powstał alarm w całym domu, wybiegłam wraz ze wszystkimi.
– Widziała pani pana Gibsona?
– Tak, widziałam go zaraz po jego powrocie z miejsca wypadku. Posłał natychmiast po
lekarza i policje.
– Czy był zdenerwowany?
– To twardy i opanowany człowiek. Nigdy nie ujawnia swych uczuc. Ale znam go zbyt
dobrze i dostrzegłam, że był bardzo podniecony.
– Przejdzmy teraz do najważniejszego punktu. W pani pokoju znaleziono rewolwer. Czy pani
go widziała kiedykolwiek przedtem?
– Nigdy. Przysiegam.
– Kiedy go znaleziono?
– Nazajutrz, podczas rewizji.
– Leżał wsród pani odzieży?
– Tak, na dnie szafy, pod sukniami.
– Czy może pani wywnioskowac, jak długo sie tam znajdował?
– Poprzedniego ranka jeszcze go tam nie było.
– Skad pani to wie?
– Porzadkowałam w szafie.
– To ma zasadnicze znaczenie. Wynika z tego, że ktos wszedł do pokoju i włożył rewolwer
do pani szafy, chcac w ten sposób skierowac oskarżenie przeciwko pani.
– Tak, niewatpliwie.
– Kiedy to mogło nastapic?
– Tylko w czasie posiłków lub wtedy, gdy znajdowałam sie z dziecmi w pokoju lekcyjnym.
– Wtedy, gdy zastała tam pani kartke od pani Gibson?
– Tak, od tej chwili nie wychodziłam ze pokoju lekcyjnego przez cały ranek.
– Dziekuje. Czy może pani jeszcze cos dodac, co by mogło mi pomóc w dochodzeniach?
– Nie sadze, nic takiego sobie nie przypominam.
– Na kamiennej balustradzie mostu jest slad jakiegos gwałtownego uderzenia – całkiem
swieży, dokładnie naprzeciwko miejsca, w którym znaleziono zwłoki. Czy nic pani to nie mówi?
– To chyba zbieg okolicznosci.
– Czyżby? To jest jednak zastanawiajace. Dlaczego ta szczerba powstała własnie wtedy, gdy
nastapił ten wypadek, i dlaczego w tym własnie miejscu?
– Któż mógłby wyszczerbic kamien? To wymagało wielkiej siły.
Holmes nie odpowiedział. Jego blada, skupiona twarz przybrała wyraz głebokiej, niemal
uduchowionej zadumy. Wiedziałem, że tego rodzaju objawy towarzysza zwykle
najwspanialszym przejawom jego geniuszu. Goraczkowa praca mózgu odbijała sie na jego
twarzy i nikt z nas nie osmielił sie przerwac ciszy. Adwokat, oskarżona i ja siedzielismy
w pełnym napiecia milczeniu, nie odrywajac oczu od Holmesa. Nagle zerwał sie z krzesła –
z całej jego postaci, z każdego ruchu promieniowała energia i żadza czynu.
– Idziemy! – zawołał.
– Co sie stało? – spytała panna Dunbar.
– Prosze sie nie martwic, droga pani! Panie mecenasie, zgłosze sie wkrótce do pana. Z boska
pomoca dostarcze panu takich dowodów, że cała Anglia rozbrzmiewac bedzie echem tej
rozprawy! Pani zas dowie sie jutro czegos nowego, a tymczasem moge pania zapewnic, że mgła
sie rozwiewa i lada chwila przebije przez nia swiatło prawdy.

AUTOR: sir A.C.Doyle

Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.
Wpisy do logu: znaleziona 35x nieznaleziona 2x komentarz 19x Wszystkie wpisy Pokazuj usunięcia