Cześć, na OC posługuję się nickiem Niflhel. Z pochodzenia jestem tomaszowianinem jednak kiedy przyjechałem do Łodzi na studia zakochałem się w łodziance i już tutaj zostałem na stałe. Moją pasją jest historia, a szczególnie lata II Wojny Światowej. W wolnym czasie sklejam modele kartonowe z tamtego okresu i wyszukuję różne ciekawe informacje na temat tamtych trudnych czasów. Ostatnio trafiłem na taką ciekawostkę:
OBÓZ W FABRYCE BAIERA
Na początku chciałbym Wam przedstawić jak się zmieniała struktura narodowościowa Rudy Pabianickiej w XX-leciu międzywojennym:
Rok |
Polacy |
Niemcy |
Żydzi |
Inni |
Razem |
1921 |
4292 (84,03%) |
709 (13,83%) |
114 (2,2%) |
12 (0,23%) |
5127 |
1928 |
7707 (74,62%) |
2150 (20,79%) |
470 (4,5%) |
18 (0,17%) |
10.345 |
1937 |
12.114 (67,11%) |
5372 (29,58%) |
553 (3,04%) |
19 (0,65%) |
18.158 |
1939 |
13.563 (68%) |
6015 (30%) |
489 (2,43%) |
203 (1,01%) |
20.050 |
Oczywiście nie trzeba być wielkim analitykiem, żeby wywnioskować z tabeli, że ludności niemieckiej na tych terenach przybywało znacznie szybciej. Działo się to za sprawą niemieckich fabrykantów, którzy zatrudniali w swoich fabrykach mnóstwo Niemców. Nie oszukujmy się tak jest do dziś. Każdy dużo bardziej woli pracować ze "swoim” niż z „obcym”.
Mimo wszystko książki podają, że społeczeństwo na tym obszarze żyło ze sobą w zgodzie. Były co prawda różnice w poglądach religijnych i politycznych, ale to w czasach pokoju nie ma żadnego znaczenia. Jednak kiedy rozpoczęła się wojna...
Ruda przeszła w ręce niemieckie praktycznie bez walki, bardziej przypominało to początek Potopu Szwedzkiego, kiedy najeźdźca wkracza do miasta głównymi ulicami, a tam wita go wiwatujący tłum. Wielu Niemców z Rudy, tak jak i w całym kraju było przychylnie nastawionych do idei hitlerowskiej, wstępowali do organizacji faszystowskich m.in. NSDAP, Hitlerjugend, Bund Deutscher Maedel. Ponad 3 tys. mieszkańców podpisało Volkslistę. Ruda została zajęta 8 września, a pierwszy obóz powstał 9 września na terenie fabryki Arnolda Baiera. Zapytacie pewnie jak to możliwe, że wszystko zorganizowano w ciągu jednego dnia?
W tym momencie na Rudzie rozgrzebywano stare rany, które po sąsiedzku zadawali sobie przykładowy Jan i Hans.
Polacy prawdopodobnie zostali już wcześniej wytypowani do uwięzienia, Niemcy skupieni wokół Arnolda Baiera często wyrównywali bezkarnie rachunki z Polakami i Żydami. Jedną z ofiar śmiertelnych tych porachunków był Franciszek Śniedź, zakatowany i zakopany w rowie przez volksdeutscha Leona Ebhardta. Człowiek ten, schwytany po wyzwoleniu, wskazał grób swojej ofiary. Ile w tym miejscu odbyło się egzekucji nie wiadomo. Wiadomo, że więźniowie w obozie umierali, być może z wycieńczenia i nieludzkiego traktowania. Po wojnie świadkowie mówili o tym, jak z owych rowów przeciwlotniczych na terenie fabryki niemieccy żołnierze, pod strażą, wydobywali zwłoki pomordowanych Polaków i układali je wzdłuż ulicy.
Oczywiście w tym momencie Polak był najbardziej pożądaną siłą roboczą. Głównym wyznacznikiem było pewnie wynagrodzenie, którego Niemiec właściwie nie musiał mu zapewniać. Okupant jeśli chciał, to go karmił, jeśli nie, to pracował dopóki nie padł... Niestety tak nasi przodkowie byli traktowani... Polaków z obozu wywożono także na roboty wgłąb rzeszy lub do Generalnej Guberni. Przez rok funkcjonowania przez fabrykę Baiera przewinęło się około dwóch tysięcy osób. Po likwidacji obozu utworzono tu punkt niszczenia polskich książek. Zwożono je głównie z bibliotek i przerabiano na makulaturę.
Rozbiórka Fabryki Baiera 2004r.-2007r. (fot. Witold Lewandowski 2006r.)
Natomiast jeśli chodzi o postać Arnold Baiera, to przemysłowiec łódzki wart przypomnienia. Wspierał on różnego rodzaju akcje charytatywne, oprócz tego starał się pomagać swoim robotnikom. Na przykład pracownicy mieszkający daleko od fabryki mogli bezpłatnie korzystać z zakładowych rowerów. W 1936 roku fabryka Baiera zawiesiła działalność. W okresie istnienia obozu Arnold Baier starał się pomóc swoim pracownikom, zabiegając o ich uwolnienie. Tuż przed wyzwoleniem w styczniu 1945 roku rodzina fabrykanta opuściła Rudę. On sam pozostał jednak, uznając, że nic mu nie grozi. Mimo wszystko zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach.
Kesz to zakrętkowy wisielec w pobliżu tablicy pamiątkowej. W środku tylko logbook, więc pamiętaj o czymś do pisania. Miejsce całkiem ruchliwe, także uwaga na ciekawskich. Pamiętaj, że chwilę po Tobie może przyjść ktoś, kto też będzie chciał się wpisać do logbooka, a przez lekkomyślne zachowanie jakiś mugol może go zgarnąć.