Anachrael zeskoczył ze swojego pegaza, tak gwałtownie, że wystraszył całe ptactwo, które jeszcze przed chwilą radośnie ćwierkało na gałęziach drzew w niedużym gaju, położonym na obrzeżach Wschodniej Krainy. Wyciągnął z pochwy Sprawiedliwego - Jego półtoraręczny miecz i powolnym krokiem ruszył w stronę rzeki.
Jego zbroja lśniła pełnym blaskiem odbijając promienie lipcowego słońca. Wyglądał teraz jak jeden z bohaterów książek, które czytał z zamiłowaniem jeszcze w Szkole Adeptów. Zawsze chciał być takim rycerzem. Silny, mający kodeks, którego będzie przestrzegał, nawet jeśli miałby przez to utracić życie. I przede wszystkim nieznający strachu…
To było kiedyś, na długo przed Wielką Wojną, która rozpętała się między Strażnikami a Cieniami. Ostrzegał Radę, że to nastąpi i powinni być lepiej przygotowani, ale Oni stanowczo odmawiali i twierdzili, że nadużywa swojej pozycji Namiestnika w celu wzbogacenia siebie oraz pozostałych żołnierzy. Wtedy właśnie uświadomił sobie, że dni Cytadeli są już policzone…
Od pierwszego ataku Cieni minęły już trzy lata i cztery miesiące. Trzy lata i cztery miesiące nieustannych walk na lądzie i w powietrzu. O świcie brzęk żelaza, natomiast o zmierzchu smród palonych ciał rycerzy, którzy jeszcze parę godzin wcześniej umawiali się na piwo mające pomóc im spokojnie zasnąć. Każdego dnia dało się wyczuć w powietrzu Strach, który otulał swym całunem Strażników tylko po to, aby chwilę później przekazać ich w ramiona swojej siostry Śmierci. Nieraz się zastanawiał, kiedy nadejdzie Jego kolej. Na Jego dłoniach odchodzili najwierniejsi Towarzysze:
Laer - kolega ze szkoły, został dźgnięty włócznią w serce podczas obrony Skarpy trzy lata temu oraz Kreatos - przyjaciel, a zarazem wybitny łucznik, potrafiący ustrzelić pszczołę w locie, został uderzony toporem przez Sierżanta Cieni - Malacha - dwuipółmetrowego potwora, który prezentując swą siłę, rozrywał Strażników gołymi rękoma podczas oblężenia twierdzy w Mirtos.
Anachrael za tę śmierć szczególnie się obwinia, ponieważ to On zadecydował o podróży do zamku omijając Szarą Dolinę przez co wydłużył drogę o pół dnia. Przybyli na miejsce późnym wieczorem, kiedy to ostatnie drewniane słupy zaczęły się łamać osłabione przez ogarniający je zewsząd ogień.
Wjeżdżając na dziedziniec wypatrzył leżącego na schodach Kreatosa, zeskoczył z konia i natychmiast do Niego pobiegł. Łucznik zdążył mu opowiedzieć o trwającej pod murami trzydniowej walce, o tym jak byli dziesiątkowani przez ostrzeliwujące ich machiny oblężnicze i jak dzisiaj rano Cienie przerwali linię murów, tworząc szczelinę dla piechoty, która wdzierając się do zamku przesądziła o wyniku walki. Kazał jeszcze tylko obiecać sobie, że Anachrael pomści Jego śmierć i zabije Malacha, po czym Jego energia opuściła ciało.
Teraz miał taką szansę…
Olbrzym siedział oparty o bok swojego martwego już zielonego smoka ciężko dysząc. Z boku wystawała mu złamana lanca, którą niedawno wbił w Niego Namiestnik, a z ust płynęła rzeka ciemnopurpurowej krwi. Malach wyszczerzył kły w groteskowym uśmiechu widząc, że jego przeciwnik zbliża się do Niego i zapewne zaraz zada mu cios, który na zawsze pozwoli mu opuścić to silne, ale niedoskonałe ciało.
- Naprawdę myśleliście, że Stajnia Pegazów będzie chroniona przez garstkę słabo wyszkolonych rycerzy? - Powiedział Anachrael
Sierżant Cieni uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Jesteśmy żołnierzami, naszą rolą jest słuchanie rozkazów, a nie myślenie. - odpowiedział - Ale skoro już poruszyłeś temat myślenia, to może Wy pomyślcie za kogo walczycie i umieracie. Ludzie nie zasługują na to, żeby stąpać po powierzchni Ziemi. Tylko niszczą planetę na której żyją miliony innych organizmów, w ogóle się tym nie przejmując. Wydaje im się, że są Panami świata i nie widzą nic prócz czubka swojego nosa. Naprawdę chcecie umierać za takie istoty?
- Pradawni ich stworzyli jako istoty niedoskonałe, ale mające ambicje dążenia do doskonałości. Póki są słabi i ułomni będziemy stali na ich straży.
- Mój Drogi, powiem Ci co o tym myślę. - rzucił zdegustowany Malach - Pieprzysz głupstwa, które były w Ciebie wpajane od czasów Szkoły Adeptów. Ziemia od lat rządziła się prawem „Przetrwa tylko silniejszy”. Tak było od początku Jej istnienia i dla Jej dobra nie powinno się w to ingerować. Ludzkość powinna zostać unicestwiona!
Wykrzykując to zdanie olbrzym poczuł przeszywający ból w prawym ramieniu. Namiestnik zagłębił w nim swój miecz, a posoka trysnęła na głownię Sprawiedliwego, kryjąc w purpurze kamienie zdobiące rękojeść.
- To za Kreatosa. - Wycedził przez zęby Anachrael powoli wyciągając ostrze z ramienia sierżanta.
- Był tak samo słaby jak Twoi ukochani ludzie, dlatego zginął. - Odpowiedział Malach z wyraźnym cierpieniem malującym się na twarzy. - No dalej, kończ tę farsę. Moje zadanie i tak zostało wypełnione. Miałem zdobyć Mirtos i znaleźć Stajnię Pegazów, która jest tu gdzieś we Wschodniej Krainie.
- W takim wypadku zawiodłeś sierżancie. Nigdy nie znajdziecie stajni naszych wierzchowców.
Wypowiadając ostatnie słowa, zakończył żywot Cienia odrąbując mu głowę, która potoczyła się w stronę rzeki, aby po chwili z głośnym chlupnięciem zniknąć w jej odmętach.
- Nigdy nie znajdziecie Stajni… - Jeszcze raz wyszeptał pod nosem, po czym schował miecz i wrócił na polanę do swojego pegaza.
O skrzynce
Pod podanymi kordami oczywiście skrzynki nie ma. Jest tam Księgarnia "Pegaz" do której można zajrzeć po jakąś ciekawą pozycję. Aby odkryć położenie skrzynki, należy "rozgryźć" powyższy obrazek. W razie wątpliwości dorzuciłem Open Sprawdzacza do pomocy. Kesz typu sarkofag. Saperka zbędna. Czasami może ktoś się tam kręcić, więc starajcie się nie spalić miejsca. Trochę pracy włożyłem w zawartość (Logbook, Certyfikaty pierwszej trójki i pocieszenia) więc prosiłbym o poświęcenie chociaż 30 sekund na maskowanie po podjęciu, żeby inni też się mogli cieszyć zabawą. Certyfikaty wykonane z balsy modelarskiej, więc można je łatwo połamać, jeśli chcecie mieć pamiątkę traktujcie je delikatnie, bo inaczej będzie trzeba użyć wikolu. Jak już padnie FTF, STF i TTF chętnie będę służył pomocą. 3mam kciuki. Powodzenia.