Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
Łagiewnicka Hestia - OP728B
Pamiątka sprzed wieków
Właściciel: Olo74_Lilalu
Założyciel: morrison-1986
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: 241 m n.p.m.
 Województwo: Polska > łódzkie
Typ skrzynki: Tradycyjna
Wielkość: Normalna
Status: Zarchiwizowana
Czas: 0:30 h    Długość trasy: 1.20 km
Data ukrycia: 03-10-2013
Data utworzenia: 30-09-2013
Data opublikowania: 03-10-2013
Ostatnio zmodyfikowano: 19-03-2017
93x znaleziona
0x nieznaleziona
8 komentarze
watchers 9 obserwatorów
30 odwiedzających
81 x oceniona
Oceniona jako: znakomita
22 x rekomendowana
Skrzynka rekomendowana przez: andesk, Andy_Mark, Asgareth, Bramstenga, dankwiat, elem, hobbbysta, Jari__, karwo69, kaszel3, kustosz12, martinesss i ania, Nati., Niflhel, pani_ka, Ryjek+, Skyqen, Spinkateam, tota200, vulpecula, Wiksmartos12, żeliwny
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Zalecane szukanie nocą  Dostępna rowerem  Umiejscowiona na łonie natury, lasy, góry itp 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

PREZENTUJE
 
"ŁAGIEWNICKA HESTIA" 

  
   By­cie wiedźmą w XXI wieku nie jest łat­we. Mało, kto wie­rzy dzi­siaj w ma­gię.
Zły urok jest zwykłym pechem.
Zła wo­la jest zwykłą złośliwością.
Złe oko to tyl­ko zaz­drość.
Zło to zwykła ludzka rzecz.
Już nikt nie wie­rzy w wiedźmy.
Cho­ciaż istniejemy…



     Historia opowiadana była od wieków. Tak przynajmniej usłyszałem od staruszki, która wyłoniła się z lasu, kiedy podjechałem do Kapliczki św. Antoniego by nabrać wody do mojego rowerowego bidonu i nieco odpocząć w cieniu drzew. Bez najmniejszego strachu przysiadła się do mnie i zaczęła rozmowę. A skąd ja tu? A dokąd jadę? A po co? Zaczynało to po mału irytować ale od dłuższego czasu przekonuję się, że starsi ludzie po prostu tak mają. Albo szukają towarzystwa albo po prostu się boją i wolą wiedzieć wszystko co się da. Uczulony na tym punkcie wiedziałem, że trzeba się oddalać. Kiedy powiedziałem, że będę się zbierał, kobieta powiedziała coś, co sprawiło, że jednak zmieniłem zdanie. Powiedziała, cytuję Wam jej słowa "Samemu w tych lasach jest źle. Trzeba uważać na Wiedźmę". I to był punkt zapalny. Wiedziałem, że teraz nigdzie nie pójdę póki nie dowiem się wszystkiego. I dowiedziałem... Czy słusznie? Sam nie wiem... Posłuchajcie co usłyszałem.


 

      Historia ponoć zdarzyła się przed wiekami. Kiedy to Łagiewniki były małą wioską z pojedynczymi gospodarstwami, a Las Łagiewnicki wydawał się być puszczą nie do przebycia. Zaczynało już zachodzić słońce. Jego coraz bardziej blady blask zaczynał powoli znikać za drzewami. W całym lesie panowała nieprawdopodobna cisza. Nie wiem czy wiecie o jakiej ciszy mówię? Jest to taki rodzaj ciszy, która jest cicha do tego stopnia, że aż ją słychać... I właśnie tak było w tym miejscu. Słychać było tylko i wyłącznie las. Żadnych odgłosów z zewnątrz, żadnego odgłosu z okolicznych gospodarstw, śmiechów zabaw dzieci czy dzwonów pobliskiego klasztoru. Nic. Martwa cisza. O, tak... Martwa jest słowem jak najbardziej adekwatnym. Ciszę przeszył trzask. Nie głośny i natarczywy. Nie trzask gałęzi, które pękają za sprawą ucieczki, szybkiego chodu czy gonitwy. Delikatny trzask łamanych gałązek ale pod wpływem spokojnego chodu. Po chwili stamtąd skąd dotarł odgłos, wyłoniła się młoda dziewczyna. Przedzierała się przez niewielkie krzaki i zarośla. Ubrana była jak na tamte czasy normalnie, jak wiejska dziewczyna. Jednak jej ubiór mógł wskazywać na to, że błądziła już jakiś czas. Gdzieniegdzie jakieś zadarcie na spódnicy, zatarte kolana, brudne dłonie czy koszula. Usta miała fioletowe od jagód. Nie wyglądała jakby gdziekolwiek się spieszyła. Dlatego zdziwił ją odgłos jaki usłyszała nieopodal siebie. Nie, się przestraszyła się. Bardziej zaciekawiła. Zdziwienie przyszło po chwili. Spodziewała się ujrzeć zająca który przyszedł posilić się podobnie jak ona jagodami, czy sarnę szukającą swojego duktu. Dlatego kiedy zauważyła wyłaniającego się zza drzew mężczyznę pojawiło się na jej twarzy spore zdziwienie. Jednak po chwili obdarowała człowieka płomiennym, ciepłym uśmiechem, który został odwzajemniony przez przybysza.

- witaj! - krzyknął już z kilku metrów, nie chcąc być zbyt nachalnym by nie przestraszyć dziewczyny

     Już z pewnej odległości było widać, że dłonie mężczyzny były brudne od ziemi. Z resztą sam fakt tego, że niósł ze sobą łopatę mogły to bez problemu wyjaśnić.

- jak Ci na imię? - zapytał - Hestia - słyszał w odpowiedzi - Hestia? - zaśmiał się - jak ta grecka Bogini? To nie powinnaś być teraz w domu i pilnować ogniska? - Nie... Szukam przyjaciółki, Rozalii. - Wobec tego chodź, poszukamy jej razem - złapał Hestię za dłoń powoli zmierzając w stronę lasu - gdzie mogła się przed tobą schować Rozalka...?

     Hestia wyglądała na bardzo smutną i z taką właśnie miną powiedział do mężczyzny:

- Ona wcale się przede mną nie chowa. Ona zaginęła. I to kilka dni temu. Zawsze chodziłyśmy razem tutaj po lesie, a pewnego dnia nie wróciła do domu. Kiedy zauważyłam, że jej nie ma natychmiast wróciłam do lasu żeby jej szukać.

     Mężczyzna niedowierzał w to co usłyszał.

- Chodzisz po lesie kompletnie sama? Od kilku dni? Ta puszcza to bardzo niebezpieczne miejsce. Ale teraz nie musisz się o nic martwić. Teraz jestem przy Tobie. Zaopiekuję się Tobą - oblał dziewczynę płomiennym uśmiechem.

     Szli coraz głębiej w las. Mężczyzna delikatnie ciągnął ją za rękę tak, że ta zawsze była krok za nim. W międzyczasie słońce już kompletnie zaszło, a las zgęstniał do tego stopnia, że drzewa kompletnie przysłaniały niebo. Dziewczyna zadrżała. Widząc to, mężczyzna przystanął, odłożył łopatę, zdjął kurtkę i pomógł założyć ją dziewczynie. Ta przysiadła, a mężczyzna obok niej. Kiedy siedzieli tak już dłuższą chwilę, mężczyzna zapytał:

- Chciałabyś żebym powiedział Ci co zdarzyło się w tym lesie?


 

     Jeżeli Wy również chcecie, dowiecie się tutaj, w miejscu do którego musicie się udać. Ja nie chiałem opowiadać Wam całej historii tutaj. Kto ma ochotę zapraszam aby przyszedł i dowiedział się jaki jest jej ciąg dalszy. Ja dodam od siebię tylko tyle, że po usłyszeniu tego co opowiedziała mi Pani przy Kapliczce i kiedy wsiadłem na rower, to czułem jakbym dopiero co wsiadł, a nie przejechał już kilkadziesiąt kilometrów. Nawet nie oglądałem się za siebię, a słońce podobnie jak w jej historii także zaczynało zachodzić... Jechałem na około, dłuższą drogą, byle by tylko być bliżej jakichkolwiek zabudowań, samochodów czy świateł. Byle tylko omijać las... Kiedy czułem się juz kompletnie bezpiecznie, zacząłem się zastanawiać skąd ta kobieta znała tyle szczegółów tej historii. Czy miała tak dobry dar do snucia opowieści? Przecież to zdarzyło sie przed wiekami. Prawda jest taka, że każda historia z czasem zyskuje nowe szczegóły i ubarwienia. A opowieści jaką mi przedstawiła, w żaden sposób nie szło ani znaleźć w książkach poświęconych legendom Łodzi, ani internet nie pomógł, czy ludzie którzy nie jedno widzieli i słyszeli. Nic. Nikt o tej historii nie słyszał... A mnie w uszach cały czas dudniło jedno zdanie, które wypowiedziała w trakcie opowieści. Jakie?

 

     "Ktoś musiał wiedzieć, prawda?".

 

     Ja też już chyba wiem... A czemu takie? Dowiecie się na miejscu.

 




     A kesz? Sam w sobie jest banalny. Bo dotarciu na miejsce wszystko stanie się dla Was jasne i oczywiste.
  Nie zdejmujemy całości!!! Przyjrzyjcie się dokładnie, pokombinujcie i dacie radę. Nie jest Wam potrzebny żaden dodatkowy sprzęt!
     Później zostawcie wszystko tak jak zastaliście!!! Przygotowanie pochłonęło sporo czasu, pieniędzy i chciałbym by troszkę kesz posłużył i żeby po pierwszych 3 wizytach był wciąż w dobrym stanie.
Skrzynkę zalecam zdobywać nocą, bo jak to u mnie jest on ubarwiony w historię, która nadaje klimatu.
      Co jest w keszu? Oczywiście logbook, ołówek, certyfikaty, jakieś krety i oczywiście wspomniany ciąg dalszy opowieści. 

  
     A wiecie co jest najlepsze? Że opowiadanie, opowiadaniem, może troszkę je ubarwiłem i podkoloryzowałem ale w 80% jest to historia jaką usłyszałem naprawdę od pewnej staruszki w tym miejscu...

 


 

Małe info po adopcji. Zalecamy kolejnym osobom poszukiwania tej skrzynki nocą - jest dużo większa zabawa.

My nie ingerujemy w sam opis skrzynki, obrazki, czcionkę - kompletnie nic nie ruszamy. To byłoby świętokradztwo Niech się kolejne pokolenia poszukiwaczy uczą co to znaczy "skrzynka z jajem" czy "skrzynka z pomysłem". Naszym zadaniem jest tylko pilnowanie, aby kesz był w terenie w tej formie co być powinien.

Dziękujemy Ci morrisonie za zaufanie.