Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Je moet ingelogd zijn om deze cache te loggen of te bewerken.
stats
Toon cache statistieken
Krzyż na Węzłowcu - OP5EEB
Chorzowskie podania i legendy
Eigenaar: lukasbank1993
Log in om de coördinaten te kunnen zien.
Hoogte: 291 meter NAP
 Provincie: Polen > śląskie
Cache soort: Onbekende Cache
Grootte: Micro
Status: Gearchiveerd
Geplaatst op: 27-12-2012
Gemaakt op: 27-12-2012
Gepubliceerd op: 27-12-2012
Laatste verandering: 25-09-2018
90x Gevonden
2x Niet gevonden
0 Opmerkingen
watchers 4 Volgers
19 x Bekeken
70 x Gewaardeerd
Beoordeeld als: goed
Om de coördinaten en de kaart te zien
van de caches
moet men ingelogd zijn
Cache attributen

Go geocaching with children  Bike  One-minute cache  Monumental place 

Lees ook het Opencaching attributen beschrijving artikel.
Beschrijving PL

"Więcej niż sto lat temu pewnej biednej wdowie z Węzłowca, której chłopa zabiło na dole i która została sama z małym synkiem, zaczął doskwierać głód. Zbliżała się Wielkanoc, a ona nie miała dziecku ani sobie co do ust włożyć. Poszła więc do lasu rosnącego w tej części dzisiejszego Parku Kultury, który wtedy w okolicy jeziorek nazywano Szwajcarską Doliną. (...) Był ranek Wielkiego Piątku, gdy wyszła z domu, a że nie miała u kogo zostawić dziecka, wzięła je ze sobą. Gdy dotarła do wzgórza, na którym dziś stoi Planetarium, zobaczyła nagle przed sobą otwór w zboczu, z którego płynęło dziwne jasne światło i dźwięk delikatnej muzyki. Wdowa przemogła strach i weszła do sklepionej jaskini. I tu o mało nie zakręciło jej się w głowie, gdy zobaczyła leżące wokół niezmierzone skarby. Błyszczały złote talary, a drogie kamienie jarzyły się tak, że aż oczy musiała zmrużyć. Biedna kobieta nigdy w życiu nie widziała nawet ułamka tylu bogactw. Nie była przecież w ciemię bita i domyślała się, jak wielki był uśmiech losu, który ją zaprowadził w to miejsce. Dotknięta tak niedawnym nieszczęściem i biedą nie mogła się już opanować. Rozejrzała się, ale prócz niej i dziecka nikogo we wnętrzu nie było. Żeby mieć obie ręce wolne, synka posadziła na stojącej obok żerdce, podobnej do tych, na których suszy się pranie koło pieca i łapczywie zaczęła zgarniać w podołek co popadnie: złote monety i drogie kamienie. Miała już prawie pełną zapaskę, gdy zauważyła, że muzyka ścichła jeszcze bardziej, a blask klejnotów zaczął przygasać. Po chwili widoczny był już tylko otwór jaskini, za którym jaśniało światło dnia. Kobieta wpadła w panikę. Szybciej niż pomyślała, wyskoczyła na zewnątrz. Tam spojrzała na swoje dłonie zaciśnięte kurczowo wokół rąbka zapaski i zmartwiała. Cóż z tego, iż ma w podołku mnóstwo złota i drogich kamieni? Po co jej to wszystko, skoro zostawiła w środku swoje dziecko? Było już jednak za późno na żale. Gdzie przedtem widoczny był otwór, zobaczyła tylko gładką ścianę wzgórza. Rzuciła się na skałę, krzycząc i bijąc w kamień pięściami. Ale stok wzgórza zamknął się bezlitośnie więżąc w sobie, być może na zawsze, jej dziecko. Biedna kobieta o mało nie oszalała z rozpaczy. Zabrane skarby wysypały się z jej zapaski, a ona, wyrywając włosy z głowy i głośno wołając imię swojego dziecka, zaczęła biegać wokół wzgórza, z nadzieją znalezienia jakiegoś innego wejścia do środka. Drapała gołymi palcami murawę. Ale wszystko na próżno. Bardzo teraz żałowała chciwości, która ją oślepiła tak, że zapomniała o pierwszym, najważniejszym obowiązku matczynym. Postanowiła pójść ze swoją troską i z grzechem do proboszcza najbliższej parafii. (...) Gdy dotarła do księdza, ten najpierw ją zgromił, ale potem, ujrzawszy rozpacz kobiety; ulitował się nad nią i poradził, by najbliższe miesiące, poza wzmożoną pracą, poświęciła na modły i surowe posty. Wtedy, jego zdaniem, gdy dokładnie za rok wróci w to samo miejsce, wzgórze z pewnością się otworzy i odda jej dziecko. Był to bardzo ciężki i smutny rok dla biednej wdowy. Rozpacz i wyrzuty sumienia tak jej dokuczały, że całkiem posiwiała. Dręczyły ją też straszne wątpliwości. Czy stok wzgórza na pewno się znów otworzy? Ale najstraszniejsza była myśl o dziecku: czy jej kochany synek będzie jeszcze żył? Kto się tam nim w mrocznej zapewne jaskini opiekuje? Kto mu da coś zjeść? Przecież nikogo tam nie widziała żywego... Ciężka była to kara za jej przewinienie. Ale modliła się żarliwie i myślała ciągle o swoim dziecku, w dzień i w nocy. Czas powoli mijał i wreszcie znów nadszedł tak bardzo oczekiwany Wielki Piątek. Dokładnie o tej samej godzinie, tuż przed wzejściem słońca, znalazła się pod wzgórzem nad Szwajcarską Doliną. Jej wiara i ufność miały być nagrodzone: Zobaczyła stok otwarty, dokładnie jak przed rokiem. Bez namysłu wpadła do środka i nie rozglądając się na boki, choć zgromadzone tam skarby, znów jak uprzednio roztoczyły przed nią swe blaski, pobiegła prosto do miejsca, w którym zostawiła dziecko. I o cudzie! Było tam! Siedziało na żerdce, wesołe i zdrowe, bawiąc się jednym z sypiących iskrami klejnotów, jakby dopiero przed chwilą je tam posadziła. Porwała syna, przygarnęła do serca i szybko, nie zaszczyciwszy już skarbów ani jednym spojrzeniem, wybiegła na zewnątrz. I dopiero, gdy znalazła się na progu swojego domku, odetchnęła z ulgą i zaczęła pieścić i ściskać utracone i tak cudownie odzyskane dziecko, nadrabiając wszystkie zaległości tak wielu minionych dni. Gdy trochę odsapnęła, zaczęła pytać malca o pobyt we wnętrzu wzgórza. Przede wszystkim spytała go co jadł przez cały ten długi rok. A synek odparł spokojnie i pogodnie, z roztropnością znacznie przerastającą jego wiek: „ Och, niczego mi nie brakowało. Miałem w bród mięsa, które przy sprzedaży niedoważyli masarze i oszukanego na wadze przez piekarzy chleba „A co piłeś? ” „ Och, piłem dużo mleka, wszystko to, co chłopi i mleczarze zatrzymali sobie, dolewając wody „A jak się utrzymałeś w równowadze i nie spadłeś z tej wąskiej żerdki?” „ To twoje modlitwy i twoja miłość mnie podtrzymywały Wzruszona matka przytuliła chłopca po raz wtóry do serca i odmówiła dziękczynną modlitwę. Po spieniężeniu klejnotu, którym syn się bawił, gdy go znalazła, kupiła piękne gospodarstwo na Węzłowcu, a za resztę postawiła obok przy drodze piękny krzyż przydrożny, który do dziś tam można zobaczyć."

Źródło: Bożogrobcy i Pudlyrze. Podania i legendy chorzowskie, 1998

 

 


 

Krzyż zbudowany jest trójkondygnacyjnie. Na dolnej podstawie znajduje się pole inskrypcyjne o bardzo mocno zatartej inskrypcji. Jedynie data-1862 jest możliwa do odczytania. Po bokach krzyża znajdują się rzeźby pełnoplastyczne Matki Bożej Bolesnej i św. Jana Ewangelisty.

 

 



Współrzędne wskazują krzyż, nie miejsce ukrycia kesza. Skrzynki szukaj po prawej idąc ulicą od strony Szwajcarskiej Doliny (ok 20m za krzyżem)

Logs: Gevonden 90x Niet gevonden 2x Opmerking 0x Alle logs