ZDEWASTOWANA.JAK TYLKO ZNAJDE CZAST TO JA REAKTYWUJE
Pałac Kaznowskich to pierwotnie renesansowy pałac zbudowany w 1 połowie XVII wieku, przekształcony po 1663 w klasztor i kościół zakonu karmelitanek bosych, a od 1818 siedziba Towarzystwa Dobroczynności Res Sacra Miser. Od 1989 Towarzystwo Charytatywne Caritas A.W. Zlokalizowany jest w Warszawie przy ul. Krakowskie Przedmieście 62 w dzielnicy Śródmieście.
Pałac Kazanowskich wzniesiony był pierwotnie dla królewicza Władysława Wazy przez włoskiego architekta Konstantyna Tencallę w latach 1628-1643. Już w 1632 pałac otrzymał w darze Adam Kazanowski, który przekształcił go w jedną z najwspanialszych warszawskich rezydencji w XVII wieku. Rezydencja jednak już w 1656 została poważnie zniszczona przez Szwedów w czasie potopu szwedzkiego.
W 1661 właścicielami zostają Lubomirscy, w 1663 przekazują połowę budynku od strony Krakowskiego Przedmieścia Karmelitankom Bosym na klasztor i kościół. W 1818 zakonu ulega kasacie i budynek przechodzi na własność Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynnego Res Sacra Miser (pol. ubogi jest świętością), które dokonuje przebudowy na własne potrzeby. Dekretem Prymasa Polski z 1989 roku została powołana Caritas A.W., mająca tu obecnie swoją siedzibę.
Ze zniszczeń wojennych pałac odbudowano w latach 1945-1975. W czasie remontu rozpoczętego w 2006 roku odkryto w pałacu m.in. polichromie z XVII wieku.
I tyle z wikipedii.
A pan Zagłoba udał się na koniec sadu, w miejsce, gdzie mury tworzyły potężny "anguł" i gdzie nie dochodziło słońce, chciał bowiem groźny rycerz odetchnąć nieco i z potu uznojone czoło obetrzeć. Nagle spojrzał i spostrzegł dziwaczne jakieś monstra, które na niego zza kraty żelaznej klatki złowrogo patrzyły.
Klatka była wszczepiona w kąt murów, tak że kule padające od zewnątrz nie mogły jej dosięgnąć. Drzwi do niej szeroko były otwarte, lecz owe wychudłe i szkaradne istoty nie myślały z tego korzystać; owszem, przerażone widoczne zgiełkiem, świstem kul i srogą rzezią, na którą przed chwilą patrzyły, zacisnęły się w kąt klatki i poukrywane w słomę, jeno mruczeniem oznajmiały swój przestrach.
-Simiae czy diabły? - rzekł do siebie pan Zagłoba.
Nagle gniew go uchwycił, męstwo wezbrało mu w piersi i podniósłszy szablę wpadł do klatki.
Popłoch ogromny odpowiedział pierwszemu ciosowi jego miecza. Małpy, z którymi żołnierze szwedzcy dobrze się obchodzili i które ze swych szczupłych racyj karmili, bo ich bawiły, wpadły w tak okropne przerażenie, że je szał ogarnął po prostu, a ponieważ pan Zagłoba zastąpił im ode drzwi, poczęły w susach nadprzyrodzonych rzucać się po klatce, czepiać się ścian, pułapu, wrzeszczeć, zgrzytać, na koniec jedna skoczyła w obłędzie panu Zagłobie na kark i chwyciwszy go za głowę przywarła doń z całej siły. Druga przyczepiła mu się do prawego ramienia, trzecia od przodu chwyciła za szyję, czwarta uwiesiła się u zawiązanych z tyłu wylotów, on zaś przyduszon, spocony, próżno się miotał, próżno w tył zadawał ślepe razy, samemu wkrótce zabrakło oddechu, oczy mu na wierzch wyszły i rozpaczliwym głosem krzyczeć począł:
-Mości panowie! ratujcie!
wrzaski zwabiły kilkunastu towarzystwa, którzy nie mogąc rozeznać, co się dzieje, biegli w pomoc z dymiącymi od krwi szablami, lecz nagle stanęli w zdumieniu, spojrzeli po sobie i jakby pod wpływem czarów, ryknęli jednym ogromnym śmiechem. Nadbiegło więcej żołnierzy, tłum cały, lecz śmiech, jak zaraza, udzielił się wszystkim. Więc taczali się jak pijani, brali się w boki, zamazane posoka ludzką twarze krzywiły im się spazmatycznie i im bardziej rzucał się pan Zagłoba, tym oni śmieli się więcej. Dopiero Roch Kowalski nadbiegł z góry i roztrąciwszy tłumy uwolnił wuja z małpich uścisków.
-Szelmy! - krzyknął zdyszany pan Zagłoba - bodaj was zabito! To śmiejecie się widząc katolika w opresji od monstrów afrykańskich? Bodaj was zabito! Żeby nie ja, to byście dotychczas trykali łbami o bramę, boście czego lepszego niewarci! Bodaj was zabito, żeście i onych małp niegodni!
-Bogdaj ciebie zabito, małpi królu! - zakrzyknął najbliżej stojący towarzysz.
-Simiarum destructor! - zawołał drugi.
-Victor! - dodał trzeci.
Kordy prowadzą do pamiątkowej tablicy. Cache ukryty jest na samym końcu muru idąc pod górę.
Powodzenia!