"Białystok cierpiał i wciąż cierpi na brak prawdziwych legend. Wydawał się mało klimatyczny, więc pomyślałem, że im szybciej wymyślimy legendy, tym szybciej będzie tutaj klimatycznie. Przykładowo – krzywa wieża sama w sobie jest brzydka, bo wszystko co krzywe jest brzydkie. Natomiast kiedy dorobi się do tego legendę, fajną otoczkę, ta sama krzywa rzecz może stać się atrakcją. Doskonale zdają sobie z tego sprawę mieszkańcy Pizy."
Dlatego też z dumą prezentuję legendy pana Krzysztofa i mam nadzieję, że przysporzą one naszemu miastu coraz więcej fanów, turystów i wielbicieli.
O TYM JAK IGNACY SPRZEDAWAŁ BARANY
Przypomnę jeszcze mojemu zacnemu czytelnikowi krótką a zabawną dykteryjkę, której jednakowoż dla samego śmiechu nigdy bym nie wspominał, gdyby nie było w niej choćby ziarenka mądrości i pouczenia.
Zatem wiadomo, że na odpust św. Rocha przybywa do naszego miasta co roku wielka chmara ludzi. Po uroczystej sumie ożywają jarmarki, stragany i kramy z najróżniejszymi zbytkami i cudeńkami - jednako dla dorosłych jak i dzieci. Tego roku, o którym powiadam przybył na nasz odpust również Panasiuk Ignacy obywatel łomżyński, bednarz z zawodu. Przybył nie sam, lecz z trojgiem baranów, które mniemał sprzedać na odpuście. Już sam ten fakt jest godny śmiechu, bo przenigdy baranów na naszym odpuście nie widziano. Ludzie jęli sobie nawzajem zwierzęta palcami pokazywać i straszne się zrobiło wokół nich widowisko. Wieść dotarła tez do uszu księdza kanonika, któren natychmiast wstał od obiadu i kazał prosić nieroztropnego kupca na rozmowę. Speszony Ignacy prędko powróz na okrętkę dwukrotnie o słup zawiązał, co by barany nie pierzchły, portki otrzepał, czapkę poprawił i ruszył w stronę plebani.
Ludziska rozeszły się też w inne strony, gdy tymczasem malec jakiś bezmyślnie za powróz pociągnął i całą trójkę zwierząt nieopatrznie uwolnił. Uradowane barany becząc ruszyły ku kościołowi, po schodkach, aż na wały i przez nikogo nie powstrzymane usiadły pod Pana Jezusową figurą. Nie trzeba chyba dodawać, że widowisko zrobiło się jeszcze większe, że młody zakrystian Szymek wpadł raptownie do księdzowego pokoju całkiem bez pukania, że księdzu jednym tchem wszystko przedstawił oraz, że nasz dobrodziej kapelusz założył i poszedł na własne oczy sprawom się przyjrzeć.
- Widać im tam u stóp Pana Jezusowych dobrze – rzekł do ludzi, gdy go o wyjaśnienia pytali. – Skoro te oto bezrozumne stworzenia znalazły Najlepszego Pasterza, tako i wy na tej mądrości ichnej się wzorujcie. Jeśli pan Ignacy dozwoli, wręczę mu sto marek i niechaj baranki jego zostaną tu jako exemplum dla Was i żywe przypomnienie o krześcijańskich powinnościach.
Prosty bednarz Panasiuk całkiem blady z wrażenia bąknął tylko, że w takich okolicznościach o żadnych pieniądzach mowy być nie może, ucałował w rękę naszego kanonika i tak zostały u nas Ignacowe barany po dziś dzień.
EDIT: Dowiedziałem się od Zbyszatych, że brama i droga na wały jest zamykana w nocy. Dodaję niniejszym do atrybutów skrzynki "dostępna w określonych godzinach". Przypominam też, że aby znaleźć skrzynkę, nie trzeba skakać po murach, wychylać się, ani dosiadać baranów - proszę zachować konspirację i nie zabić się przy poszukiwaniach.
UWAGA: Na pierwszej stronie logbooka znajduje się kod potrzebny do podjęcia skrzynki multicache 'legendy białostockie'.