Kilka słów o miejscu:
Nieczynny wiadukt. Pozostałość pewnie po niezrealizowanym projekcie planu drogi wylotowej z Zielonej Góry, która powstała kilkanaście metrów dalej. Wokół miejsce otoczone choinkami, które na szczęście nie zostały wycięte.
Jak dojść?
Miejsce wokół kesza samo w sobie nie jest niebezpieczne lecz z dotarciem do niego może się już w jednym punkcie wiązać przeszkoda. Wyprawę proponuję zacząć wejściem do lasu (zdjęcie 1) tuż za parkingiem przy Centrum Rekreacyjno-Sportowym. Zmierzamy cały czas prosto czerwoną trasą biegową, aż do momentu gdy dotrzemy do drogi. I tu czyha niebezpieczeństwo gdyż jest to droga wylotowa z Zielonej Góry, gdzie samochody nie szczędzą na prędkości. Także proszę o szczególną uwagę przy przechodzeniu na środkowy wyłączony z ruchu pas! Odczekajcie na dłuższą przerwę między samochodami. Nie ryzykujcie! (Nie zalecam zabierania niesfornych dzieciaków czy babci o balkoniku.) Gdy już bezpiecznie przejdziemy stoimy na prostej drodze do celu. (zdjęcie 2) Trzymając się nieczynnego prawego pasa kroczymy naprzód i dochodzimy na miejsce. (zdjęcie 3).
Jak to wiadukty mają w naturze i ten posiada dojście z obu stron. Druga prowadzi od strony lasu lecz nie została tak dokładnie przeze mnie zbadana. Możecie poszukać na własną rękę jeśli świadomość przejścia przez ulicę w niedozwolonym punkcie wywołuje u was dreszcze.
O keszu:
5l pojemnik niczym w zaświaty posłany, między choinkami został pochowany. Za grobowiec sluza mu dwa masywne kawałki cywilizacji.
Wystarczy odgarnąć. Nie ma potrzeby kopania, niszczenia ściółki czy przesadzania choinek!