OPIS MIEJSCA:
Z pręgierzem, szubienicą, kołem do łamania kończyn, czy też z innymi "narzędziami sprawiedliwości" nie odłącznie związany był kat. Każdy sznujący się gród w średniowieczu musiał posiadać taki etat. Do ich obowiązków należało nie tylko torturowanie podejrzanych i wykonywanie wyroków, ale także wywożenie miejskich nieczystości, wyłapywanie bezpańskich psów, usuwanie z ulic zdechłych kotów, koni i innych zwierząt, oraz opieka nad... domami publicznymi!
I właśnie tego kesza poświęcamy katowskiemu rzemiosłu, narzedziom i miejscom wykonywania zawodu. Katom warto poswięcić trochę więcej uwagi. a konkretniej "babce z piekła rodem" o imieniu Jolka, która przez pewien okres czasu zajmowała się kaźnią w naszym grodzie jako jedna z nielicznych w Europie.
Czarna Jolka była mieszkanką Starego Miasta, jako ladacznica cieszyła się dużym powodzeniem u męzczyzn. Kiedy Jolka odrzuciła zaloty jednego z amatorów, ten oskarżył ją przed sądem o uprawianie czarnej magii. W obecności urzędnika świętej inkwizycji poddano ją próbie krwi, która miała sprawdzić, czy jako ladacznica nie ma konszachtów z diabłem. Próba wypadła pomyslnie, jednak za uprawianie zawodu w piątek (był dniem postu i zakzu uprawiania nierządu) została wykluczona z cechu ladacznic tracąc pracę. Wówczas zaopiekował się nią ówczesny kat miejski-kawaler. Najpierw była jego służącą, a potem pomocnikiem. Nastepnie zdała egzamin czeladniczy i stała się pełnoprawnym katem, wespół ze swym opiekunem. Jolka słyneła ze szczególnego okrucieństwa i najbardziej wymyslnych tortur, które sprawiały, że wszyscy którzy trafili w jej ręce przyznawali się do winy. Jej najczęściej stosowana tortura polegała na opieraniu o brzuch podejrzanego wylotu rury ze szczurem w srodku i podgrzewanie jej od drugiej strony. Oszalały szczur wgryzał sie w brzuch tak skutecznie, że nawet zupełnie niewini ludzie przyznawali się do wszystkiego. Stosowała też ciągnienie kończyn co prowadziło do wyrwania stawów lub przypalanie gorącym żelazem. Kat zajmował się też paleniem skazańców na stosie. Kara zależna była od rodzaju przestępstwa. Złodziejstwo karane było powieszeniem. Ścięcie było najszlachetniejszą śmiercią zarezerwowaną dla szlachetnych rodów. Katowski fach przysporzył Czarnej Jolce ogromnych bogactwo, a w oczach szczecinian budziła lek i przerażenie. Zapewne dlatego nie mogła znależć męża. Pewnego razu za fałszowanie monet pewien młodzieniec został skazany na ugotowanie w kotle-wyrok miała wykonać Jolka. Za ocalenie od strasznej śmierci kobieta kat zażądała od młodzieńca aby się z nią ożenił. Kupiec nie majac wyboru przystał na jej propozycję. Sielanka nie trwała zbyt długo, jej własny mąż aby wyzwolić się z ramion katowskiej żony po roku małżeństwa oskarżył ją o czary. Po długim i krwawym śledztwie "udowodniono" jej winę-spłoneła na stosie 15 sierpniu 1473 roku.
OPIS SKRZYNKI:
Pierwsza wzmianka o szczecińskim pręgierzu, usytuowanym wówczas na Rynku Rybnym, pochodzi z 1362 r. Prawdopodobnie jednak pierwszy szczeciński pręgierz stał już wcześniej od północno - wschodniej strony prezbiterium kościoła św. Mikołaja. Kościół ten, przeznaczony dla żeglarzy, zbudowano w 1243 r. Stał do chwili pożaru w 1811 r. obok Ratusza Staromiejskiego. Na Rynku Rybnym pręgierz stał do 1724 r. Uwidaczniany był na starych planach miasta w XVI i XVII w. Kiedy pojawiła się przy nim szubienica trudno dzisiaj dociec. W 1724 r. pręgierz przeniesiono na Rynek Warzywny zwany niekiedy Pietruszkowym, a w rok później szubienicę przeniesiono w rejon ówczesnej Bramy Parnickiej (w miejscu tym obecnie stoją gmachy Portowej Straży Pożarnej i niski most na Parnicy). W rejon ten przeniesiono także inne narzędzia tortur jak drabinę, koło do łamania i pal. Na szubienicy tej, po 1720 r. najczęściej wieszano żołnierzy pruskich, którzy dopuścili się dezercji, lub niesubordynacji wobec przełożonych i osławionego "pruskiego drylu". W 1735 r. na wniosek wojska, szubienica została przeniesiona nad skarpę w końcu obecnej ulicy Potulickiej (Linsingenstraße) w miejsce, w którym znajdował się duży granitowy głaz narzutowy. Kiedy z pejzażu okolic Szczecina znikły szubienice trudno ustalić. Przypuszczalnie nastąpiło to po rewolucyjnych przemianach społeczno-politycznych Wiosny Ludów w 1848 r. podobnie jak stało się to w wielu innych miastach Europy.
Waszym zadaniem jest odszukać miejsca, w którym mogła stać wyżej opisana szubienica w naszym mieście. W jednym z nich znajdziecie "współczesną szubienicę keszową" wciąż używaną. Dla ułatwienia dodam, że ta stata stała tam tylko 10 lat.
Przy podejmowaniu skrzynki prosze o dyskrecję i dokładne odkładanie na miejsce. Miejsce w dzień jest dość ruchliwe.